poniedziałek, 16 października 2017

#94 „Dziesięć tysięcy słońc nad tobą" – Claudia Gray – czyli kolejne podróże do równoległych wymiarów



CO BY BYŁO GDYBY...

  Odkąd Marguerite odbyła swoją pierwszą podroż między wymiarami, minęło już sporo czasu. W miarę kolejnych "przejść" dowiadywała się wielu interesujących rzeczy, które zmieniły jej spojrzenie na świat, a także ją samą. Nauczyła się, że nigdy nie możemy być pewni, czy wszystko jest takie, jak powinno, a każdy, nawet najdroższa nam osoba może nas zdradzić. Jednak teraz, gdy wróg został wreszcie rozpoznany, postanowił on zagrać nieczysto. Zaatakował w najmniej spodziewanym momencie i zrobił coś, co nie może pozostać bez odzewu. Marguerite musi podjąć trudną decyzję, która może zaważyć nie tylko na jej życiu, ale na istnieniu wielu innych wymiarów. 
Kiedyś podróżowała by zabić. Teraz robiła to by ocalić życie bliskiej jej osoby...

  Jeśli mieliście okazję przeczytać moją recenzję pierwszego tomu <klik>, zapewne wiecie jak bardzo byłam nim zachwycona. Mimo początkowych obaw szybko okazało się, że historia jest naprawdę wyjątkowa, a świat wykreowany przez Claudię Gray pochłonął mnie bez reszty. Zakochałam się w tej historii, sposobie jakim została napisana i jej bohaterach. Niestety tom pierwszy musiał się kiedyś skończyć i tak oto pozostawił mnie z wielkim pytaniem na temat tego, co będzie dalej, jak to wszystko się potoczy. 

  Mimo, iż czytałam pierwszy tom stosunkowo niedawno, bo w te wakacje, to jednak czas pozostały do premiery drugiego tomu ciągnął mi się niemal w nieskończoność. Nie mogłam przestać myśleć o tej historii, zaprzątała mi ona głowę całymi godzinami, więc kiedy wreszcie drugi tom dostał się w moje łapki od razu się za niego zabrałam i pochłonęłam jednym tchem. Liczyłam na coś naprawdę dobrego, na coś, co wywoła we mnie jeden wielki efekt "WOW", coś, co pozostawi mnie w rozsypce... ale czy tak się stało?


 JESZCZE WIĘCEJ KOMPLIKACJI...
 
  Jak można sobie wyobrazić, wątki stricte fantastyczne pozostawiają autorowi bardzo szerokie pole do popisu, jednak tym samym stawiają przed nim pewnego rodzaju poprzeczkę. Historia jak najbardziej może być nieprawdopodobna i wykraczająca poza możliwości technologiczne, czy inne człowieka, jednak powinna przy tym być spójna i w miarę logiczna. Czy pani Gray udało się zachować ten stan? Cóż, jak dla mnie jak najbardziej ;)

  W poprzednim tomie mieliśmy okazję towarzyszyć bohaterom w podróżach do innych wymiarów, w których ich inne wersje były do siebie bardzo podobne. Owszem, żyły w różnych światach, jednak na poziomie osobowościowym pozostawały mniej więcej takie same. W tym jednak autorka postawiła na rożnego rodzaju komplikacje i pokazała, że nie wszystko jest takie, jak można by się tego spodziewać... Postaci zyskały kolejny, głębszy wymiar, a nam dane było poznać ich inne, bardziej mroczne strony, lub też nawet kompletne przeciwieństwa. Coś, co zwróciło moją uwagę niemal od razu, to na pewno fakt, iż stali się oni nieco doroślejsi, bardziej dojrzali. Nauczyli się dostrzegać efekty, jakie wywoływało przeskakiwanie między rzeczywistościami i ich skutki dla "prawdziwych wcieleń" zajmujących dany wymiar. Bo przecież nie można od tak sobie wywrócić czyjegoś życia do góry nogami i oczekiwać, że po naszym zniknięciu wszystko się ułoży, prawda?

  Ponadto, rozwinęła się również teoretyczno-naukowa część tej historii, jednak bez obaw, nikt nie zostanie tutaj zasypany żadnymi naukowymi definicjami, ani niczym podobnym. Po prostu w tym tomie autorka wreszcie wyjaśniła jak to jest z tymi podróżami, skoro zamiast ciała przemieszcza się tylko energia i jak dla mnie jest to niegłupie, aczkolwiek ja i nauki ścisłe mamy ze sobą tyle wspólnego co nic, więc to tylko opinia osoby, która pod tym względem nie wie niczego ;)


ENE, DUE, RABE...

  W wypadku pierwszego tomu wątek miłosny stanowił tło dla wszystkich wydarzeń, znajdował się na drugim planie, tak jakoś na uboczu. W tym jednak rozwinął się on na nieco wyższy poziom i jeśli mam być szczera, to zamiast cokolwiek mi rozjaśnić, wszystko jeszcze bardziej skomplikował.

  Jak już wspominałam, w tej części bohaterowie stali się bardziej dojrzali, jednak wraz z nimi ewoluowały ich wzajemne relacje. Dla tych, którym brakowało tej odrobiny dramatu ten tom powinien być pod tym względem istnym rajem, jednak dla mnie... Nosz ludzie dlaczego to wszystko musiało się tak zmaścić?! O ile kończąc pierwszy tom byłam w miarę pewna swoich uczuć względem konkretnych postaci, tak w tym wszystko się poodwracało i aż nie wiem co mam sądzić. Główna bohaterka, wcześniej przeze mnie lubiana – teraz potrafiła mnie zirytować i to tak porządnie. Wkurzał mnie jej brak zdecydowania w pewnych kwestiach (zwłaszcza tych miłosnych, gdy na wschodzie pojawił się trójkąt...) i zbytnie analizowanie innych.

  A pozostali? Paul również się zepsuł (na szczęście tylko troszeczkę, ale jednak...). Jak wielbiłam go w poprzednim tomie niemal na klęczkach, tak w tym wydawało mi się, że jego los jest nieco za bardzo dramatyzowany. Ja rozumiem, chłopak ma skomplikowaną przeszłość (tacy dziwnym trafem kręcą mnie najbardziej...) i w ogóle, ale... no kurczę, czy to wszystko musiało się na niego zwalić tak nagle? W jednym momencie? W tej chwili nie jestem pewna, czy jestem zła na niego, czy też na autorkę, więc zalecam wszystkim tu obecnym w ogóle nie brać tej wzmianki na poważnie – w złości na książki zdarza mi się pleść rożne głupoty :P

  Poza tym...

  Reszta postaci również się zmieniła. W znacznej większości na o wiele lepsze (O ZGROZO!!) i wcale mi się to nie podoba. Nie mówię, że to źle dla samej książki, bo z tego, co widać, to zwiastuje to poprawę dla samej akcji, jednak jest to źle ze względu na mnie. No bo wiecie – jestem typem człowieka, który bardzo szybko przywiązuje się do bohaterów i równie szybko wyrabia sobie o nich zdanie... a w wypadku tej serii to drugie jest po prostu niemożliwe. I to dosłownie. Autorka potrafi tak namieszać, że na koniec nigdy nie wiem co mam o kim sądzić, a to jest problem i to spory, bo w takich wypadkach może wyjść mi równie celnie co z Tamlinem z ACOTAR'u (a kto czytał ten wie o co mi chodzi...). No po prostu nie da się niczego się spodziewać bo w efekcie autorka i tak zrobi swoje. Tak więc wybór postaci ulubionych w wypadku tej serii jest równie dokładny co wybór liczb w totka. Naprawdę.


A JA ZNOWU SIĘ ROZPISAŁAM...

  I tak ględzę tu i ględzę o wszystkim, i o niczym, i mam teraz takie wrażenie, że z tej recenzji nie wiadomo właściwie nic. Ciekawe dlaczego...

  Nie będę tutaj już rozwodzić się nad stylem autorki, bo temu punktowi poświęciłam cały akapit w recenzji pierwszego tomu >tutaj<, więc powiem w skrócie. Pani Gray ma niezwykle lekkie pióro. Jej powieści czyta się szybko, są napisane prostym językiem, który idealnie trafia do młodzieży (opinia sprawdzona przeze mnie i czworo innych, zaufanych młodych czytelników ;)), dzięki czemu nawet z pozoru najbardziej skomplikowane wyrażenia naukowe da się ogarnąć. Historia jest lekka i przyjemna, a przy tym wciąga, dzięki czemu jest receptą wprost idealną na odstresowanie się po męczącym dniu, czy też po prostu miłe spędzenie kilku godzin.

  Bohaterowie, mimo, iż momentami potrafią zirytować, ogólnie są bardzo barwnymi postaciami, takimi, które łatwo jest sobie wyobrazić jako osoby, które mogłyby żyć gdzieś tam na świecie (albo i w równoległym wymiarze :P). Łatwo jest ich polubić, jeszcze łatwiej się do nich przywiązać, a już w ogóle najszybciej pogubić się w tym kogo lubić a kogo nie.

  „Dziesięć tysięcy słońc nad tobą" to godna kontynuacja pierwszej części, która na pewno Was nie zawiedzie. W tym tomie historia znacznie się rozszerza i to pod wielu względami, dzięki czemu jeszcze łatwiej jest nam wciągnąć się w świat Firebird'ów. Jest w niej wszystko to, co pokochałam w pierwszym tomie i o wiele więcej. Polecam każdemu, kto szuka czegoś naprawdę wciągającego, a jednocześnie idealnego do zrelaksowania się i odpoczynku. To historia na każdy humor i pogodę ;)


Tytuł: Dziesięć tysięcy słońc nad tobą
Autor: Claudia Gray
Tytuł oryginalny: Ten thousand skies about you
Seria: Firebird
Tom: 2
Wydawnictwo: Jaguar
Tłumaczenie: Małgorzata Kaczarowska
Ilość stron: 430
Moja ocena: 7.5/10
ISBN: 9788376865980


Z serii ukazały się:
Tom 1:
„Tysiąc odłamków ciebie" <recenzja>
Tom 2: „Dziesięć tysięcy słońc nad tobą"
Niebawem: Tom 3:  „Milion światów z tobą"

 A Wy? Czytaliście już tę książkę? A może jeszcze nie znacie tej serii? Dajcie znać w komentarzach, czy Was przekonałam ;)
Do następnego!
Buziaki, Kinga ;*

6 komentarzy :

  1. Wcale nie ględzisz! Recenzja jest naprawdę dobra! Myślę, że to, że bohaterowie się zmienili i przestało być tak dobrze, może być dobre dla książki, choć faktycznie dla czytelników zdarza się być dramatyczne. Myślę, że trzeci tom przyniesie dobre zmiany :D Bardzo ciekawi mnie ta pozycja, zarówno pierwszy tom, jak i kontynuacja i mam nadzieję, że w końcu uda mi się po nie sięgnąć : D

    Pozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie niestety pierwszy tom nie porwał więc po kontynuację nie sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Recenzja jest super a tę trylogię ( mam całą w oryginale ) i dwa pierwsze tomy po polsku zostawiłam sobie na święta, bo jakoś zima to mój czas idealny na tego rodzaju książki :)
    Pozdrawiam i zostaję zdecydowanie na dłużej a w wolnym czasie zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety jeszcze nie znam tej serii, ale jeśli kiedyś czas pozwoli to może nadrobię ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie znam tej serii, ale dałam się przekonać, mocno kusisz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To prawda - ta historia jest świetna na każdy humor i każdą pogodę, a szczególnie na taką pogodę, jaka obecnie panuje za oknem. :) Przyłączamy się do poleceń! Świetna recenzja!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś mój post zostaw po sobie jakiś ślad :)
Z chęcią poznam wasze opinie na dany temat.
Nie musisz spamować linkami, odwiedzam każdego, kto zaciekawi mnie komentarzem lub po prostu stałych czytelników :)

SZABLON WYKONANY PRZEZ RONNIE