czwartek, 16 listopada 2017

#100 „Listy do utraconej" – Brigid Kemmerer, czyli historia, która trafi prosto do Waszych serc

Ta książka oczarowała mnie od chwili, gdy po raz pierwszy zobaczyłam ją w zagranicznych zapowiedziach. Przeczytałam jej opis i zapragnęłam ją mieć. A kiedy wreszcie wpadła w moje łapki, zabrałam się za lekturę i przepadłam na dobre...
INTRYGUJĄCA OD PIERWSZYCH STRON

   Książka opowiada o losach siedemnastoletniej Juliet, która straciła matkę w wypadku samochodowym. Dziewczyna nie potrafi poradzić sobie z bólem i żałobą, dlatego bardzo często odwiedza grób matki i pisze do niej listy. Opowiada o swoim bólu i tęsknocie, a także o wszystkim tym, o czym nie będzie miała szansy już nigdy więcej jej powiedzieć. Tylko w ten sposób udaje jej się jakoś trzymać.

     Pewnego dnia jeden z jej listów zostaje znaleziony przez Declana – outsidera, o wątpliwej reputacji, który pracuje na cmentarzu w ramach kary zobowiązującej go do prac społecznych. Chłopak czyta list i pod wpływem impulsu postanawia na niego odpowiedzieć. "Ja też". Dwa proste słowa, które zmienią jego przyszłość na zawsze...

      Juliet jest wściekła, bo ktoś naruszył jej prywatność. Odebrał jej coś, co było prywatną sprawą pomiędzy nią i jej bólem, a jej matką. Odpisuje na list, chcąc wyładować swój gniew na nieznajomym, jednak nie spodziewa się, że on może rozumieć ją lepiej, niż ktokolwiek do tej pory. Tak oto nawiązuje się między nimi nić porozumienia. Piszą do siebie coraz częściej i czują do siebie coraz więcej. Co jednak zrobią, gdy odkryją prawdę o tym, z kim tak właściwie mają do czynienia? Czy uda im się przezwyciężyć wzajemną wrogość i wybaczyć?


ŚCISKAJĄCA ZA SERCE

     Jak sami widzicie, ta historia różni się od innych i to bardzo. I nie mam tutaj na myśli tylko i wyłącznie pomysłu na fabułę, choć rzeczywiście jest on wyjątkowy. Niesamowite w tej książce jest jednak to, że emocje wprost się z niej wylewają. Są prawie że namacalne. Przechodzą na czytelnika i pozostają z nim na długo po zakończeniu lektury. Już od pierwszych stron coś ściskało mnie za gardło – niemal czułam ból, jaki towarzyszył głównej bohaterce, czułam jej żal, rozpacz... A przecież to był zaledwie wierzchołek góry lodowej...

      Każde z głównych bohaterów ma swój bagaż emocjonalny. Być może w tym momencie pomyśleliście sobie "o nie, kolejne love story o złamanych sercach". Nic bardziej mylnego. A przynajmniej nie tak bardzo mylnego. Każde z nich straciło kogoś bliskiego i obydwoje się o to obwiniają. "Przecież gdybym wtedy..." – takie rozumowanie jest dla nich na porządku dziennym, a poczucie winy ciągnie ich na dno. Odsuwają się od rodziny, ranią siebie i swoich bliskich, nie wiedzą, z kim mogą o tym pomówić, bo przecież "nikt nie zrozumie"... Są pełni bólu i cierpienia, a czytelnik podczas lektury nie pragnie niczego innego, jak tylko tego, by to wreszcie się jakoś skończyło. By ktoś przejrzał na oczy i dostrzegł to nieme błaganie o pomoc, nawet jeśli oni sami zaprzeczają, że potrzebują pomocy. A przynajmniej tak wyglądało to w moim wypadku.

     Nieczęsto trafiam na książki, które potrafią wstrząsnąć mną już od początku, jednak powieści pani Kemmerer się to udało. Autorka świetnie opisała uczucia, jakie towarzyszą człowiekowi po stracie ukochanej osoby i zrobiła to w bardzo piękny, wciągający, i chwytający do żywego sposób. Mogłabym powiedzieć, że wręcz bawiła się słowem i wychodziło jej to wręcz doskonale. Bohaterowie byli żywi i realistyczni. Nie irytowali, nie byli przesadzeni, naiwni, ani idealni. Po prostu ludzcy – tacy, że bez problemu można by ich sobie wyobrazić. Nie znajdziecie tutaj przesłodzonego romansu, Marysi Zuzanny, "bed boja", który zmienia dziewczyny jak rękawiczki, nieszczęśliwej miłości, ani innych rzeczy, których jest już po prostu do – za przeproszeniem – porzygania. To nie jest kolejny romans o nastolatkach i naiwnej pierwszej miłości. To historia o stracie i radzeniu sobie z nią. Najpierw Was przygnębi i wciągnie, ale przede wszystkim, da nadzieję.


NIE POZWALA SIĘ ODERWAĆ...

     Ta powieść ma w sobie coś, co sprawia, że nie potrafiłam przestać o niej myśleć. Nadal nie umiem tego zrobić. Każda przerwa, jaką musiałam zrobić podczas lektury była dla mnie czymś okropnym i nie mogłam skupić się na niczym innym, bo myślami cały czas byłam przy tej historii. Tak więc nie jest to książka którą można zacząć czytać i po prostu odłożyć, oj nie. Ma ona w sobie coś, co sprawia, że nie da się jej tak po prostu zostawić w trakcie lektury, bo kiedy już nas wciągnie, to na dobre.

     Pani Kemmerer napisała historię, która jest jednocześnie pełna ciężkich emocji, trudnych tematów i... wyjątkowo przyjemna i prosta w odbiorze. Czyta się ją szybko, a kolejne strony mijają wręcz niezauważalnie. Mimo trudnych tematów jej język jest prosty, a jednocześnie poruszający. Nie wiem jakim cudem autorce udało się to wszystko ze sobą połączyć, jednak ja jestem po prostu zachwycona. Zarówno pomysłem na fabułę, poziomem wykreowania bohaterów, stylem autorki i researchem, który zrobiła. O, właśnie. Tak zwany risercz. Widać, że ktoś tu odrobił pracę domową i to na szóstkę z plusem, bo w tej historii znajdziecie wiele wątków, nie tylko ten główny, związany z żałobą i listami. Mamy tutaj również fotografię wojenną, wątki prawne, psychologię i literaturę angielską. I każdy z tych punktów, choć stanowił mniejszy, lub większy procent całej książki, został dopięty niemal na ostatni guzik. Wkład, jaki autorka włożyła w napisanie tej historii jest bardzo widoczny i to się ceni.


PODSUMOWUJĄC:

     Który to już raz, gdy pisząc recenzję dobrej książki rozpisałam się do rozmiaru referatu?... No cóż, nie będziemy się nad tym rozwodzić, a zamiast tego postaram się to wszystko jakoś zwięźle podsumować ;)

     „Listy do utraconej" to wyjątkowo poruszająca książka o niebanalnym pomyśle na fabułę. Autorka stworzyła historię, która nie tylko wciąga od pierwszych stron i sprawia, że nie można się od niej oderwać. Wywołuje ona także wiele najróżniejszych emocji i pozostaje z czytelnikiem na długo po jej przeczytaniu. Nie jest to kolejny zwykły romans, jakich pełno. Jest to powieść, która uczy i daje do myślenia, a jednocześnie, mimo ciężkiej tematyki jest prosta w odbiorze.

     Bohaterowie są realistyczni, prości do wyobrażenia i przede wszystkim wyjątkowo dojrzali jak na swój wiek. A mimo to nie są idealni, mają swoje wady, nie irytują, nie są naiwni. Po prostu tacy, jacy powinni być.

     Historia zdecydowanie jest godna przeczytania, więc polecam ją Wam całym swoim wielkim czytelniczym serduchem i już teraz jestem pewna, że znajdzie się ona w topce najlepszych książek, jakie miałam okazję przeczytać w tym roku – bezapelacyjnie.

     Nie pamiętam kiedy ostatnio czułam tak wiele podczas lektury jakiejś młodzieżówki, dlatego też powiem krótko: czytajcie, bo naprawdę warto. Nie pożałujecie ;)


Tytuł: Listy do utraconej
Autor: Brigid Kemmerer
Tytuł oryginalny: Letters to the lost
Tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski
Wydawnictwo: YA!
Ilość stron: 416
Moja ocena: 9/10
ISBN: 9788328037045



A Wy? Słyszeliście o tej książce? Mieliście okazję przeczytać? Dajcie znać w komentarzach, a jeśli ją recenzowaliście, możecie rzucić linkiem, bardzo chętnie zerknę i dowiem się jakie są opinie, bo do tej pory żadnej nie czytałam – nie chciałam wyrobić sobie żadnych oczekiwań, ani się zniechęcać, tak w razie Wu, w razie gdyby, choć teraz widzę, że zupełnie niepotrzebnie,. bo lektura była rewelacyjna ;)
To do następnego!
Buziaki, Kinga ;*

13 komentarzy :

  1. Muszę koniecznie przeczytać tę książkę, mam ją już na swojej liście. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po takich książkach zazwyczaj nie mogę opanować bicie serca. Bardziej mnie poruszają niż nie jeden thriller. Dlatego bardzo chętnie przeczytam - chce poczuć te emocje, które aż się z kart tej książki wylewają :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta książka jest moim czytałam priorytetem

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tę książkę i tak miałam w planach, ale gdyby nie, to po takiej recenzji na pewno bym się zdecydowała. Przeczytałam sporo opinii na jej temat i każdy poleca, każdy chwali i każdy jest zachwycony. Zatem coś w niej musi być i ja chcę jak najszybciej przekonać się o co chodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po raz kolejny otrzymałam możliwość przeczytania pozytywnej opinii na temat tej książki i muszę przyznać, że drobne wahania między chcę przeczytać a nie ruszę tego zaczynają znikać, co oznacza tylko jedno - wygrywa chęć poznania tej historii. :)
    Pozdrawiam!
    BLUSZCZOWE RECENZJE

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam ją w łapkach na Targach w Krakowie i niewiele brakło bym ją kupiła. Niby żałuje, ale nadal się obawiam, że możemy się nie polubić. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za recenzję. Bardzo lubię takie poruszające książki, a wcześniej o niej nie słyszałam. Na pewno sięgnę po tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
  8. Recenzja bardzo kusząca i pewnie osoby lubiące te klimaty się skuszą :P Ja jednak fanką gatunku nie jestem ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam i nawet mi się podobała. Była trochę inna niż pozostałe młodzieżówki! Warto po nią sięgnąć, zdecydoawnie! :)

    http://aga-zaczytana.blogspot.com/2017/11/46-listy-do-utraconej-brigid-kemmerer.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam Listy do utraconej i z pewnością będzie to jedna z najlepszych młodzieżówek tego roku. Ma w sobie jakiś taki urok i subtelność, czyta się ją wyjątkowo przyjemnie, a jednocześnie jest pełna emocji, cierpienia i bólu. Nie jest to jedna z tych głupiutkich powieści dla nastolatek - nie, tą książkę pamięta się przez długi czas. :)

    Pozdrawiam!
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam "Listy". Zgadzam się, że intryguje od pierwszych stron :)Cieszę się, że autorka nie stworzyła typowego, banalnego romansu dla nastolatków, tylko książkę z przesłaniem, o bólu i stracie, pełną emocji :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie mamy pojęcia, który raz rozwinęłaś swoją recenzję do rozmiaru referatu, ale rób to zdecydowanie częściej! :) Świetnie się czyta, więc z pewnością będziemy do Ciebie często wracać. A same "Listy do utraconej" to książka, której faktycznie daleko do zwykłego romansu i jest w niej coś, co sprawia, że trudno się oderwać. Zdecydowanie polecamy!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś mój post zostaw po sobie jakiś ślad :)
Z chęcią poznam wasze opinie na dany temat.
Nie musisz spamować linkami, odwiedzam każdego, kto zaciekawi mnie komentarzem lub po prostu stałych czytelników :)

SZABLON WYKONANY PRZEZ RONNIE