Droga Morgan Rhodes, nie wiem jak, ale cię znajdę. Nie wiem gdzie i
kiedy ale to zrobię a potem... Potem się rozryczę za to co zrobiłaś z
moją czytelniczą duszą. Coś ty mi najlepszego zrobiła!?
*Od razu uprzedzam, że recenzja może zawierać śladowe ilości zażaleń, skarżenia się na złamane serce, zbyt wiele powtarzających się słów i emocji*
Tytuł: Upadające królestwa
Autor: Morgan Rhodes
Seria: Upadające królestwa
Tom: 1
Wydawnictwo: Gola
Ilość stron: 510
Data przeczytania: 15 maja 2016
Moja ocena: 10/10
Opis:
Nadchodzi czas wojny... zdecyduj po czyjej staniesz stronie.
W Mytice wojen nie było od stuleci, a o magii opowiada się tylko w bajkach i legendach. Teraz jednak wszystko się zmieni. By zrealizować plany podboju sąsiednich królestw, władcy zmieniają życie swych poddanych w piekło. W świecie intryg, zdrad, potajemnych sojuszy i niespodziewanej miłości, splatają się losy czwórki młodych bohaterów.
Księżniczka: wychowywana w luksusie i chroniona przed światem Cleo wyrusza w niebezpieczną podroż na terytorium wroga, w poszukiwaniu magii, która podobno już dawno wygasła.
Buntownik: Jonas występuje przeciwko tym, którzy bezlitośnie ciemiężą jego zubożały kraj. Niespodziewanie dla samego siebie, staje na czele pierwszego od stuleci powstania.
Czarodziejka: Lucia, tuż po urodzeniu adoptowana przez rodzinę królewską, odkrywa prawdę
o swojej przeszłości – o nadprzyrodzonym dziedzictwie i swoim przeznaczeniu.
Następca tronu: wychowany na bezwzględnego przywódcę i zdobywcę Magnus, pierworodny syn króla, uświadamia sobie, że serce może być bardziej zabójczym orężem niż miecz...
Pewne jest tylko to, że królestwa upadną... Kto zatriumfuje, gdy wszystko, co znano do tej pory, się skończy? Co zrobią Obserwatorzy, pilnie śledzący poczynania ludzi i mający nadzieję na odnalezienie dawno zaginionych klejnotów o wielkiej mocy, które ożywią magię na Mytice i przywrócą tym ziemiom szczęście?
Przeczytałam, popłakałam, zaciskało mi się gardło i umarłam... Naprawdę... Ciężko jest mi pozbierać myśli i sklecić poprawnie gramatyczne zdanie, bo ta książka wywarła na mnie tak wielkie wrażenie, jak chyba żadna inna do tej pory.
Teraz już rozumiem co mieli na myśli pisząc o niej "Gdyby Trudi Canavan naczytała się Gry o tron, napisałaby właśnie taką powieść". Ba, teraz sama mogę stwierdzić, że ta oto księga spokojnie mogłaby być dziełem autorstwa: Sary J. Maas, Trudi Canavan oraz Georga R.R. Martina. Po prostu... Jest niesamowita, wciągająca, pełna emocji i zdecydowanie może konkurować z moją ulubioną serią "Szklany tron". Autorka do reszty zawładnęła moim sercem.
Co mogę powiedzieć? Morgan Rhodes doskonale zna się na rzeczy. Potrafi wciągnąć czytelnika, porwać jego serce, doprowadzić do łez, zawału i ogólnej deprechy z powodu śmierci kolejnego bohatera... Dawno nie czytałam tak świetnej książki i myślę, że dała mi ona takiego emocjonalnego kopa iż przez długi czas nie będę w stanie wyrwać się z jej świata. Akcja, intrygi, wojna, niebezpieczeństwo, przygoda, magia, złość, łzy, śmierć, emocje - jeśli ktoś wymagałby ode mnie abym opisała ją jednym słowem, nie mogłabym tego zrobić. Powiedzieć, że jest fantastyczna? To za mało. Dobra? Ta, chyba prolog, bo reszta jest już fenomenalna. Jest to po prostu arcydzieło literackie a ja nie potrafię zrozumieć dlaczego w Polsce został wydany tylko pierwszy tom serii podczas gdy za granicą mamy już bodajże 6...
O właśnie, a propo tego czego nie rozumiem. Nie jestem w stanie jak to możliwe, że tak mało osób zna tą książkę. Przecież ona jest istną bombą przygodowo-emocjonalną i nie można się od niej oderwać. Postawię więc hipotezę, że jest to wynik słabej promocji książki. Gdyby została ona odpowiednio nagłośniona dotarłaby do większej ilości osób, a co za tym idzie, jeszcze więcej ludzi chciałoby ją przeczytać...
Myślę, że żaden opis nie oddał by w pełni tego, co można o tej książce powiedzieć nie spoilerując przy tym. Po jej przeczytaniu w mojej głowie jest taka burza myśli, emocji i różnego rodzaju uczuć, że nie jestem w stanie nadążyć z pisaniem tej recenzji aby o czymś nie zapomnieć. Po prostu rewelacja. A wracając do opisu - jak na mój gust jest on słaby, nawet bardzo w porównaniu z tym, czego książka dostarcza czytelnikowi. Słaaaboo...
No dobra, teraz postaram się to wszystko co nieco poukładać i może uda mi się wyjaśnić co takiego mnie w niej zachwyciło.
Kiedy zobaczyłam ją w bibliotece miałam takie wrażenie, jakby przyciągała mnie niczym magnes. Nie słyszałam o niej wcześniej, nie słyszałam o autorce, nie miałam bladego pojęcia, że w ogóle istnieje taka cudowna książka... A mimo wszystko ona mnie dostrzegła. Może to i wyda się wam śmieszne, ale kiedy tylko zobaczyłam ją na tej półce wiedziałam, że muszę ją przeczytać choćby nie wiem co. Odłożyłam sobie wypożyczenie kolejnego tomu jednej z ulubionych serii bo ta książka tak mocno mnie przyciągała. Wystarczył tytuł i okładka, potem doszedł ciekawy opis i dobre rekomendacje na odwrocie - już wiedziałam, że ją pokocham. Gdybym tego wtedy nie zrobiła moje czytelnicze serce zapewne nadal trwałoby w niemocy po jednym z przeczytanych klumpów. A teraz znalazłam idealne lekarstwo. Istny emocjonalny rollercoaster...
Muszę coś o niej powiedzieć, ale postaram się nie spoilerować, no dobra, nie będzie żadnego spoilera, powiem tylko czego można się spodziewać.
Morgan Rhodes sprawiła, że każda postać, pomimo niewielkich opisów na tema jej wyglądu stała się dla mnie bardzo realna i mogłam ją sobie wyobrazić. Ba, cała Mytica (czyli kontynent, na którym rozgrywa się akcja) była dla mnie bardzo realna. Tutaj nigdy nie wiesz kto jest kim. Który król jest zły, którzy ludzie są tyranami, a którzy tymi pokrzywdzonymi. Czytasz rozdział i myślisz sobie: najgorsza, najpodlejsza postać z serii ever. I co? Czytasz następny i masz taki mętlik, że aż do samego końca nie wiesz kto okaże się dobry a kto zły. Autorka sprawiła, że pokochałam pewne postacie pomimo tego, że mało było rozdziałów z ich perspektywy. Pokochałam je a potem dostałam deprechy ponieważ pani Rhodes zaczęła zachowywać się jak Martin... Tak się nie robi!!!
Autorka doprowadza nas ze skrajności w skrajność. W jednej chwili kochamy ją za całokształt, za cudowne postacie, za akcję, za wszystko. A w następnej nienawidzimy za to co się tam dzieje. Przez tą oto panią nie mogłam w nocy spać, miałam ochotę krzyczeć, wrzeszczeć i płakać, zwłaszcza po tym, co okazało się w drugiej połowie książki. To po prostu jest tortura dla czytelnika. Tak się nie robi. To złamało mi serce, pani Rhodes złamała mi serce. Chociaż "złamała" to niedopowiedzenie. Moje biedne czytelnicze serce zostało zabrane na rollercoaster emocji, w trakcie którego zostało wyrwane, zmiażdżone, podeptane, pochlastane, pocięte, rozszarpane, złamane i ogólnie zepsute tak, że nie mogę się pozbierać do tej pory. Do tej pory, nawet teraz, pisząc tą recenzję coś ściska mnie za gardło kiedy przypominam sobie co ta pani wyprawia...
Całym sercem mogę polecić ją każdemu miłośnikowi książek fantasy, highfantasy, historycznych i w ogóle jakichkolwiek... Jeśli jesteś fanem Georga R.R. Martina, Trudi Canavan, Sary J. Maas czy jakiegokolwiek wybitnego autora zadam ci jedno pytanie: "Na co do jasnej ciasnej jeszcze czekasz?! Czym prędzej leć do biblioteki/księgarni/gdziekolwiek i ją przeczytaj!". Może i przesadzam, może nie jestem obiektywna ale kto by się tym przejmował po czymś takim co funduje nam autorka...
Całym sercem (które już niejednokrotnie zostało wymienione w tej oto recenzji) ubolewam nad faktem iż żadne polskie wydawnictwo nie ma w planach tej serii.. Nie wiecie co tracicie. Wystarczyłaby odpowiednia promocja, albo po prostu odświeżenie a książka ta mogłaby się stać nowym bestsellerem. Mogę zagwarantować, że jeśli jakieś wydawnictwo podjęłoby się wydania tej serii to byłabym pierwsza w kolejce po jej zakup :)
Czytając czułam wszystkie Twoje emocje. One aż wypływają z tego tekstu. Po takiej opinii chętnie się za książką rozejrzę, a jeżeli wywoła na mnie takie samo wrażenie jak na Tobie razem znajdziemy autorkę Xd
OdpowiedzUsuńPopieram :)
UsuńPopieram i ja. I nadmienię, że uwielbiam takie emocjonalne recenzje :)
UsuńTakie emocje w recenzjach są najlepsze, bo przyciągają książkę do czytelnika :)
UsuńKsiążka gdzie nie odczuwamy emocji jest po prostu kiepską książką :)
UsuńLub książką, która nie trafia w nasz gust czytelniczy :)
UsuńWohohoho wysoka ocena! *-*
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam zważając na bardzo zachęcającą recenzję. :3
tytuł posta i Twoja recenzja narobiły mi ochoty na tę książkę. podrawiam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że kogoś zachęciłam :)
UsuńJakiś czas temu się nad nią zastanawiałam, ale ostatecznie odpuściłam, bo strasznie zniechęca mnie to, że nie ma kontynuacji. Na razie sobie daruję, ale może kiedyś się skuszę. Na pewno nie skreślam jej na stracie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
houseofreaders.blogspot.com
Czytałam i także bardzo mi się podobała, ale szkoda że nie ma kontynuacji. :c
OdpowiedzUsuńTylko szkoda? Um, dobrze to zniosłaś, ja byłam zrozpaczona :p
UsuńŚwietna recenzja!
OdpowiedzUsuńJestem zła na wydawnictwo, już się napaliłam do czytania, a tu taka niespodzianka :/ Poczeka jeszcze trochę, może w kocu któreś zmądrzeje i wyda kontynuacje.
Nigdy o niej nie słyszałam, a kupiłaś mnie przede wszystkim wzmianką w tytule posta, że to jest książka na miarę Sary J. Maas. Uwielbiam książki, które są tak dobre, że trudno się po nich pozbierać - dlatego wielkie dzięki za polecenie i tylko czekaj na moją recenzję ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie - pattbooks.blogspot.com!
Nie słyszałam nigdy o tej książce, ale skoro tak bardzo ci się spodobała to konieczne muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam + obserwuję
http://zapoczytalna.blogspot.com
Ja szczerze to też nigdy o niej nie słyszałam :)
UsuńMuszę przyznać, że do tej pory nie trafiłam na tak pozytywną recenzję tej książki. Chyba będę musiała dać jej szansę. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Geek of books&tvseries&films
Koniecznie muszę przeczytać! W tej recenzji zawarłaś tyle emocji, że nie wiem czemu jeszcze tej książki nie posiadam, muszę jak najszybciej ją przeczytać! :) Gdy widzę, że książka wywarła tak emocjonalne odczucia, sama mam ochotę po nią sięgnąć! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
BLOG-KLIK!
Żeby nie było iż nie uprzedzałam... kac książkowy może się pojawić lecz nie musi, ale jeśli książka ci się spodoba to będziesz płakać dlatego, że nie ma kolejnych części (w Polsce, bo w oryginale są).
UsuńTo nieźle jak będę płakać.. :) jeszcze nie zdarzyło mi się abym czytała taką serię gdzie nie miałabym kolejnych części, zazwyczaj czekam aż ukaże się cała trylogia zanim zacznę czytać, bo jak książka jest świetna to czekanie dobiłoby mnie :(
Usuń