Cześć wszystkim :) Nie trudno dostrzec, że na moim blogu do tej chwili pojawiały się same pozytywne recenzje, więc czas to zmienić. Dzisiaj chciałam przedstawić wam serię, która zabijała samą siebie z każdym kolejnym tomem. Co mam na myśli? Zobaczcie sami.
Tytuł serii: Nieśmiertelni
Autor: Alyson Noël
Ilość tomów: 6
Ilość stron: 1760
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Jak oceniam całość?: 4/10
No dobra, teraz zapytacie o co chodzi mi w tym poście. Otóż "Pośród klumpów" będzie cyklem pojawiającym się co jakiś czas, gdzie będę recenzowała wam książki, które moim zdaniem zasługują na miarę klumpa. Taa... Takie "Klump's Awards" w moim wydaniu. W sumie czy to nie jest dobra nazwa dla posta? :p Na pierwszy ogień pójdzie seria „Nieśmiertelni" o której było głośno parę lat temu. I pisząc parę mam na myśli coś ponad 6 lat.
Zaczynajmy
Pisząc ten post miałam w głowie istną mieszaninę różnych uczuć, a jako iż serię czytałam dawno mogły one nieco ulec zmianie, jednak postaram się dobrze odwzorować to, co czułam czytając serię.
Od czego zacznę? Najpierw nakreślę wam nieco fabułę i przytoczę opis pierwszego tomu:
Pewnego koszmarnego dnia szesnastoletnia Ever Bloom traci w wypadku samochodowym najbliższą rodzinę. Od tej chwili staje się medium – słyszy myśli różnych ludzi, widzi ich aurę i dzięki przelotnemu choćby dotykowi może poznać ich przeszłość. Te nadprzyrodzone umiejętności sprawiają, że otoczenie traktuje ją jak dziwadło, więc Ever zamyka się w sobie i odgradza od świata.
Wszystko się zmienia, kiedy dziewczyna poznaje Damena Auguste’a. Tylko on potrafi wyciszyć dudniące w jej głowie głosy i wejrzeć w jej duszę. Dzięki niemu Ever wchodzi w świat alchemii i magii, dowiadując się rzeczy, o których zwykły śmiertelnik nie ma pojęcia. Kim jest Damen? Skąd pochodzi? Jakie sekrety skrywa? Na te pytania Ever nie zna odpowiedzi. Wie jedynie, że zakochała się bez pamięci i że jej życie wkrótce zmieni się nie do poznania.
Ok, teraz już wiecie o co z tym wszystkim chodzi. Kiedy sięgałam po pierwszy tom miałam nadzieję, że się nie zawiodę, że jednak seria mi się spodoba. I co? Pierwszy tom był całkiem znośny (pomijając niezwykle irytującą główną bohaterkę), to kolejne wszystko zepsuły. I wiecie co wam powiem? Nie boję się stwierdzić, że całość toczy się wokół tego, że główna bohaterka jest zakochana w jakimś tam chłopaku (Damienie Auguste), który okazuje się być nieśmiertelny, chcą być razem, jednak coś staje im na przeszkodzie od kilkuset lat (główna bohaterka jest śmiertelna, jednak występuje tutaj zjawisko reinkarnacji) i dziewczyna umiera. Mało tego.
Warto dodać, że Damen Auguste jest typowym chłopakiem z młodzieżówek. No wiecie, przystojny, z niesamowitymi oczami, arogancki, nieco tajemniczy i w ogóle oklepany jak ci wszyscy chłopcy z tego typu książek. Nie nudzi was to? Mnie osobiście bardzo.
Nakreślamy dalej - nie boję się też stwierdzić iż całość toczy się wokół tego, że główna bohaterka od tych kilkuset lat jest dziewicą. SERIO? Niestety tak. Czasami podczas czytania miałam ochotę wziąć i po prostu wywalić te książki przez okno (co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło). Denerwowało mnie to, że główna bohaterka zachowywała się jak roztrzepana nastolatka, a była przy tym bardziej uparta niż niejeden osioł. Denerwował mnie ten cały wymyślony świat, te wszystkie nieprawdopodobnie mocno naciągane wątki akcji, te całe dramaty. TRÓJKĄT MIŁOSNY!!!
Lubię książki z romansem w tle, nawet czasami czytam typowe romansidła. Jednak to, co się tutaj wyprawiało sprawiało, że zastanawiałam się, czy autorka nie naczytała się zbyt wielu fanfików pisanych przez 11-latki, bo dialogi głównych bohaterów były miejscami płytkie jak kałuża na pustyni. Rozumiem, jest to seria typowo młodzieżowa. Jednak jak dla mnie była ona zbyt naiwna, zbyt zagmatwana i zbyt niezrozumiała (zwłaszcza jeśli chodzi o ten cały eliksir nieśmiertelności) abym mogła czerpać przyjemność z czytania.
Pierwszy tom był dobry, lekki i odmóżdżający, jako jedyny godny polecenia. Tomy 2-4 były już jak na mój gust zbyt sztuczne, ale to, co się działo w 5 i 6 zakrawa pod głupotę. Większy dramat, zmiana czasu i typu narracji w taki sposób, że czasami nie wiedziałam z czyjej perspektywy się to w ogóle działo. Jak dla mnie największym błędem autorów jest zmiana typu narracji np. z trzecioosobowej na pierwszoosobową lub na odwrót. Denerwowało mnie też to, że raz główna bohaterka mówiła w czasie przeszłym a raz w przyszłym. Naprawdę, mówiła w czasie przyszłym. Niby medium czy coś takiego. Ale to nie zmienia faktu iż czytało mi się to bardzo źle.
PODSUMOWUJĄC:
Seria „Nieśmiertelni" była jak na mój gust za bardzo naciągana, z płytkimi bohaterami, źle skonstruowaną narracją i notorycznie pojawiającym się wątkiem tego, że główna bohaterka jest dziewicą. Naprawdę. W piątym tomie zostało o wym powiedziane chyba z 12 razy na niecałe 300 stron, co daje dość częste powtórzenia. Całość jest dobra dla kogoś, kto tak naprawdę nie wymaga niczego, chce po prostu zająć czymś myśli. A uwierzcie mi - gdybym wiedziała, że na koniec czeka mnie tak wielkie rozczarowanie to odpuściłabym ją sobie po drugim tomie. Autorka pozostawiła otwarte zakończenie, nie wyjaśniając wielu wątków, przez co czułam się po prostu głupio po zakończeniu serii.
Ok, skończyłam moje zażalenia. Teraz pytanie do was: czytaliście? Co sądzicie? A jeśli nie czytaliście, to czy zamierzacie? (tak, wiem, że moja recenzja nie zachęca, jednak seria nie była tak całkowicie bezwartościowa - przynajmniej człowiek może zająć czymś myśli).