Cześć miśki :D
Dzisiaj zapraszam Was na recenzję „Gracza" od Vi Keeland, który był dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Pozytywnym? Negatywnym? Jeśli chcecie wiedzieć, zapraszam na dzisiejszą BEZSPOILEROWĄ recenzję ;)
Dzisiaj zapraszam Was na recenzję „Gracza" od Vi Keeland, który był dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Pozytywnym? Negatywnym? Jeśli chcecie wiedzieć, zapraszam na dzisiejszą BEZSPOILEROWĄ recenzję ;)
NO TO POWIEM CI AUTORKO, ŻEŚ MNIE ZASKOCZYŁA
Zacznę od tego, że czytając opis znajdujący się z tyłu okładki myślałam (i zapewne nie ja jedna): „oho, kolejne przesycone seksem romansidło". Podobnie z resztą widząc okładkę. W końcu większość "tego typu książek" na okładce ma właśnie półnagie ciała. I mówiąc szczerze, właśnie przez to byłam do niej bardzo sceptycznie nastawiona, jednak podczas lektury okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują ;) Co mam na myśli? Już spieszę z wyjaśnieniem. Owszem, pojawiały się sceny seksu, podteksty i tego typu rzeczy. Przecież cała powieść ogólnie rzecz biorąc jest romansem, jednak oprócz tego rozwinęły się wątki poboczne typu praca głównej bohaterki. Nie jest to erotyk, ponieważ wszystko jest tutaj ujęte w smaczny sposób, bez jakichś dziwnych opisów o rozpadaniu się na kawałki w stylu 50TG. Autorka wyważyła to wręcz idealnie, dzięki czemu w rezultacie powstała bardzo przyjemna lektura, doskonała na spędzenie miłego wieczoru i odprężenie się z powodu niewymagającej historii. A przynajmniej w moim mniemaniu była ona niewymagająca. Nie wiem, jak z resztą osób, które miały przyjemność się z nią zapoznać.
NIEWYMAGAJĄCA NIE ZNACZY NUDNA
Wyżej napisałam, że książka była niewymagająca i dobra na odprężenie się. Jest to prawda, jednak nie oznacza, że nie można się przy niej dobrze bawić i wciągnąć w historię. Styl autorki ma w sobie coś, co sprawia, że całą książkę czyta się przyjemnie, wciąga, jednak nie aż tak, by nie można było się oderwać. Bohaterowie (a zwłaszcza Brody) i ich dialogi momentami były naprawdę zabawne, a autorka skupiła się na większej ilości wątków niż sam romans. Główna bohaterka była bardzo rozsądną kobitką, nie irytowała i nie budziła we mnie żadnych negatywnych emocji, co szczerze mówiąc nie zdarza się zbyt często. Naprawdę rzadko spotyka się tak dobrze skomponowaną historię. I mówię tu o romansach, żeby potem nie było jakichś niedopowiedzeń. Książka nie była przesłodzona, nie robiła żadnych dram, w zasadzie mogłabym ją opisać jednym tylko słowem: "zrównoważenie". Na pewno nie tego można się po niej spodziewać, jednak tak jest. Do tego wnosi do życia czytelnika pewnego rodzaju morał, co w wypadku romansideł również jest rzadkością. A jaki to morał... Cóż, tego zdradzić nie mogę ;)
ZBYT PEWNY SIEBIE DUPEK
Wspomniałam już o bohaterach, więc może wypadałoby powiedzieć o nich coś więcej, gdyby jednak moje dwa poprzednie akapity nie zmieniły Waszego stosunku do tej powieści. Otóż są oni dość dobrze wykreowani. Nie jestem pewna, czy mogłabym wyobrazić ich sobie jako ludzi żyjących w moim otoczeniu (bo przecież nie każdy zna jednego z najpopularniejszych graczy amerykańskiego futbolu), jednak jestem w stanie przyznać, że mogliby ciągnąć zwój żywocik gdzieś tam, hen daleko.
Całość jest prowadzona z dwóch różnych perspektyw - perspektywy Deliah (głównej bohaterki) i perspektywy Brody'ego. Z tym, że akcja "jego rozdziałów" odbywa się tylko we wtorki. A dlaczego akurat tak? No właśnie to jest jeden z tych pozostałych wątków o których mówiłam i nie zdradzę Wam na czym polega. Mniejsza o to.
Brody jest typem gracza zarówno w znaczeniu zawodowym, jak i tym towarzyskim. Jego ego jest duże/wysokie (tak wielkość Teksasu może?) i... jednak okazuje się, że Deliah jest dla niego prawdziwym wyzwaniem. Kobieta ma swoje zasady i nie leci na niego tylko dlatego, że jest Brody'm Eastonem, gwiazdą futbolu. Obydwoje mają jakby tajemniczą przeszłość, przez którą zachowują się tak, a nie inaczej i... myślę, że to by było na tyle w tym akapicie. Nie chcę Wam tutaj nieświadomie chlapnąć jakiegoś poważnego spoilera.
MÓWCIE CO CHCECIE, ALE TO BYŁ STRZAŁ W DZIESIĄTKĘ
Jak dla mnie wydawnictwo kobiece trafiło w dziesiątkę wybierając tą powieść jako pierwszą do wydania, ponieważ jest ona jednotomowa i pozwala zapoznać się ze stylem autorki, przekonać się, czy przypadnie nam on do gustu. Jeśli o mnie chodzi, spodobał mi się, jednak nie na tyle, bym czuła palącą potrzebę do przeczytania kolejnych książek pani Keeland. No i to wydanie. Książka jest dobrze graficznie skonstruowana, odpowiedniej wielkości czcionka i dobry papier sprawiły, że jej czytanie jest jeszcze większą przyjemnością. Poza tym okładka cieszy oko ze względu na rodzaj papieru z jakiego została wykonana (no i nie tylko. Nie oszukujmy się :P). Nie wiem jak to nazwać, jednak nie jest ona śliska, raczej taka podchodząca pod zamsz(?). Mam nadzieję, że mnie rozumiecie. Bardzo łatwo odbić na niej paluchy, przez co może mniej podobać się innym osobom, jednak jako iż ja czytam książki w oprawach, nie mam tego problemu. I to by było na tyle w kwestii mojego mielenia na temat wydania ;)
ALE ŻE JAK TO TAK? NIE DOCZEPISZ SIĘ DO NICZEGO?
No właśnie doczepię. O ile całość książki prezentowała się bardzo dobrze, przyjemnie dla oka i wciągająco, tak jest tutaj jeden wielki minus, przez który nie dałam jej oceny osiem, lub nawet dziewięć na dziesięć. A mianowicie jest to słabe zakończenie. Co prawda nie aż tak słabe jak w wypadku książki, której nie tknę nigdy, przenigdy... Jednak było przewidywalne. Poważnie. Spodziewałam się wszystkiego, najróżniejszych i najbardziej skomplikowanych końcówek, a... Cóż, dostałam coś banalnie prostego, czego można się domyślić już od... no właściwie jeszcze zanim zacznie się czytać tę książkę. Tutaj autorka mnie zawiodła i choćbym nie wiem jak bardzo chciała dać jej wyższą ocenę, po prostu będzie się to kłóciło z moim sumieniem.
PODSUMUJMY TO, BO ROBI SIĘ ZBYT DŁUGIE
„Gracz" to jedna z tych książek, które podczas lektury zaskakują czytelnika o wiele bardziej, niż kiedykolwiek mógłby się spodziewać. Autorka nie odkrywa niczego nowego, jednak jej styl ma w sobie to coś, co sprawia, że książkę czyta się przyjemnie i można z nią spełnić kilka naprawdę przyjemnych godzin. Bohaterowie są dobrze wykreowani, nie mam zastrzeżeń ani do nich samych, ani też do ich zachowania. Jest to powieść jednotomowa, w miarę krótka, dzięki czemu łatwo jest zapoznać się ze stylem pisania pani Keeland i stwierdzić, czy trafia w nasze gusta, czy nie. Mnie osobiście książka się podobała, jednak nie czuję palącej potrzeby, by już, teraz w tym momencie dorwać się do kolejnych powieści tej pani. Ogólnie rzecz biorąc była dobra, nawet nieco więcej niż dobra i polecam ją osobom, które po prostu lubią takie klimaty.
Tytuł: Gracz
Autor: Vi Keeland
Tytuł oryginalny: The Baller
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Tłumaczenie: Sylwia Chojnicka
Ilość stron: 392
Gatunek: Literatura kobieca, romans, literatura erotyczna
Moja ocena: 7/10
Tytuł oryginalny: The Baller
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Tłumaczenie: Sylwia Chojnicka
Ilość stron: 392
Gatunek: Literatura kobieca, romans, literatura erotyczna
Moja ocena: 7/10
I jak Wam podobała się dzisiejsza recenzja? Słyszeliście o tej książce? Czytaliście? Polecacie? Dajcie znać w komentarzach ;)
Buziaki, Kinga ;*
Mam w planach tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie mam nadzieję, że ci się spodoba :)
UsuńTo strzele sobie, że kończy się tak, iż są razem. Czyli jak wszystkie młodzieżowki XD
OdpowiedzUsuńA może ciąża na dodatek? To już bardziej do romansów pasuje...
Zachecilas mnie, ale jakoże kolejka książek do przeczytania jest niesamowicie długa przerzucę to sobie na jakiś późniejszy termin, bo na razie mam ok. 10 recenzenckich XD (zabawne, prawda?) Szczególnie te cytaty, co mi podsyłalas były supi!
Pozdrowionka i buziaczki, Tomaszu ;*
Kurde, widzę, że ta książka nie ma przed tobą żadnych tajemnic :P
UsuńCzyżby te recenzenckie były aż tak pasjonujące? Wybacz, ale wciąż mnie to bawi XD
Mojej cioci się podoba (czyta jeden rozdział dziennie, więc powinna mieć za sobą ok 7 na 40coś), więc i może tobie przypadnie do gustu? :P
Buziole ;*
Haha, no wiesz, na trzecie dam sobie Sherlock :P (czy możemy już Sherlocka nazwać świętym? Bo nie jestem pewna, jak bardzo będę musiała ściemniać)
UsuńMi tam wszystko przypada do gustu, jeśli w nazwie ma romans :P Jestem uniwersalnym człowiekiem.
Eeeeej... to ja chciałam dać sobie Sherlock na trzecie... Ale w sumie mogę się z tobą podzielić XD
UsuńNo to jest nas dwie, jednak warunkiem jest w miarę nieprzygłupia bohaterka :P
Świetna recenzja! Mimo to, nie przekonuje mnie do książki. Jestem kobietą, ale nie przepadam za typową "literaturą kobiecą", ha. :p Zdecydowanie wolę fantastykę, nawet tę męską.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) I ja też wolę fantastykę, ale ostatnimi czasy jakoś nie mam do niej głowy i staram się jakoś zapchać czas tego typu książkami. Nie ma w tym nic dziwnego ;)
UsuńPopatrz ty się, a PanTomasz mi to chciał dać do recenzji, ale jak zobaczyłam tego drwala z okładki to pomyślałam: "po moim trupie, nie zbezczeszczę bloga mego recką erotyka!" XD a tu taka heca, to nie taki całkiem erotyk! xDDDDDDDD Mimo wszystko nadal mnie do niego nie przekonało nic, nawet twoja pochlebna recenzja ;) Póki co mam chrapkę na fantastykę, więc Gracz nijak mi tu nie pasuje. Może za kilka miesięcy, jak mi się zachce romansów ;)
OdpowiedzUsuńBuziak ;*
Q.
www.doinnego.blogspot.com
Sceny erotyczne się pojawiły, ale erotykiem bym jej nie nazwała (chociaż ja to się na tym znam jak kura na pieprzu, bo nie zdarza mi się czytać tego typu książek), prędzej takim dojrzalszym romansidłem. Nie widzę powodu, żeby czytać coś, do czego nas nie ciągnie, więc może i rzeczywiście za jakiś czas przypadnie ci ona do gustu ;)
UsuńSkąd pomysl na taki uklad recenzji? Wyglada bardzo interesująco.
OdpowiedzUsuńSzczerze, to nie mam pojęcia. Po prostu taki pomysł mi się spodobał i oto jest :)
UsuńRzadko sięgam po taką literaturę erotyczną, ale tyle pozytywnych opinii czytałam, że chciałam zapoznać się z nią. Trochę się obawiałam, a jednak miałam miłe zaskoczenie jak Ty :)
OdpowiedzUsuńCieszę się ;)
UsuńChciałabym przeczytać, a widzę, że spodobała ci się, więc nad czym się tu jeszcze zastanawiać? :) Może nie będzie to książka wysokich lotów, ale ostatnio lubię takie przyjemne romansidła :)
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu myślę o tej książce.
OdpowiedzUsuńMnie niestety siłą nie zaciągną do tej książki, zupełnie nie moje klimaty. Ale przyznam też, że i ta okładka trochę zniechęca. ;/
OdpowiedzUsuńFaktycznie i okładka,i opis sugerują zwykły erotyk. Może kiedyś się na nią skuszę, bo czytałam już kilka pochlebnych recenzji ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Paulina z naksiazki.blogspot.com
Wszyscy chwalą, no muszę przeczytać! Tym bardziej, że lubię tego typu literaturę. ;)
OdpowiedzUsuńciągle nie mogę się przekonać do tego rodzaju literatury, choć kiedyś muszę spróbować :)
OdpowiedzUsuńSzczerze, to nie przepadam zbytnio za romansami, bardziej gustuję w dystopiach, lub fantazy, ale twoja recenzja mi się nawet spodobała i może kiedyś, kiedyś przeczytam tą książkę :P
OdpowiedzUsuńMój Blog i leci follow ♥
Na początku zastanawiałam się czy w ogóle warto sięgać po tą książkę. Potem byłam pewna, że nie bo naczytałam się już tyle historii tego typu, że ta będzie kolejną nudną książką. A potem co ktoś napisał na blogu to coraz bardziej mi się podobało. Także teraz nie wiem co zrobić, tych książek do przeczytania mam tyle, że do śmierci się nie wyrobię :D
OdpowiedzUsuńTa okładka jest taka brzydka :D kurczę już się prawie poczułam zachęcona do przeczytania ale jak napisałaś o słabej końcówce to zwątpiłam bo bardzo nie lubię słabych i banalnych zakończeń. No cóż, maybe someday ;)
OdpowiedzUsuń