Cześć kochani :)
Dzisiaj bardzo pozytywnie, ponieważ na moim blogu po raz kolejny gości Sarah J. Maas... marzenia... no w każdym razie jej książka. Ale to prawie to samo... Ciii. Nie ważne.
Dzisiaj nieco krócej niż zwykle, ale to dlatego, że wszystkie emocje wciąż są świeże i po prostu nie wiem, czy dałabym radę napisać dłuższy, sensowny tekst. Zapraszam na recenzję :)
Dzisiaj bardzo pozytywnie, ponieważ na moim blogu po raz kolejny gości Sarah J. Maas... marzenia... no w każdym razie jej książka. Ale to prawie to samo... Ciii. Nie ważne.
Dzisiaj nieco krócej niż zwykle, ale to dlatego, że wszystkie emocje wciąż są świeże i po prostu nie wiem, czy dałabym radę napisać dłuższy, sensowny tekst. Zapraszam na recenzję :)
Znacie to uczucie, kiedy wiecie, jak skończy się jakaś historia, a i tak brniecie w nią dalej, licząc, że nie będzie tak źle? Tak? No to witam w klubie. „Zabójczyni" jest nowelką-prequelem do serii „Szklany tron" autorstwa Sary J. Maas. Opowiada losy Cealeny Sardothien z czasów zanim trafiła do kopalni w Endovier. W tej książce możemy wreszcie dowiedzieć się kim był Sam i poznać historię jego, i głównej bohaterki.
I tu właśnie jest ten uczuć. Każdy, kto czytał „Szklany tron" wie, co się stało z tym chłopakiem. Ma mniej, lub bardziej jasne pojęcie. Zapewne sięgając po ten tom jest świadom jak się skończy. Tak było ze mną. Od samego początku nie chciałam przywiązywać się do bohaterów, bo wiedziałam, że zakończenie złamie mi moje biedne czytelnicze serducho. Miałam pełną świadomość ich losów, wiedziałam, że to już kiedyś się stało, że teraz historia toczy się dalej... a jednak dalej brnęłam w opór.
I wiecie, tego nie da się wyjaśnić. Tych uczuć, które towarzyszyły mi na końcu, gdy to moje serce zostało bezwzględnie podeptane, potargane, poszarpane i w ogóle po. I najgorsze jest to, że ja wiedziałam, jak to się skończy, a na koniec i tak byłam jakby zaskoczona, i ryczałam jak bober nad zniszczoną tamą. Tak się nie robi. Jeśli ktoś z Was czytał jakąkolwiek książkę pani Maas, doskonale wie, że potrafi ona manipulować czytelnikiem z niesamowitą łatwością. Bawi się słowem i tworzy niesamowite historie, przez które niejednokrotnie nasze serca przyspieszają. A to, co zostało pokazane tutaj, wywołało we mnie jedno wielkie tornado emocji.
DAWNO, DAWNO TEMU...
Sarah J. Mass stworzyła cudowny świat, który pochłania czytelnika i nie pozwala mu się wyrwać. Postacie i miejsca zostały idealnie wykreowane i skomponowane ze sobą tak, że po prostu nie idzie się nudzić. Ten świat wciąga i nie pozwala o sobie zapomnieć przez dłuuugi czas. Uwielbiam styl pisania autorki, to, jak jej historie trafiają prosto do mojego serca. I śmiało mogę powiedzieć, że podbiła je już od pierwszego tomu, kiedy tylko poznałam Celaenę. Oczywistym było więc to, że chciałam poznać jej wcześniejszą historię.
Poznałam. Poznałam historię tak bardzo rozrywającą serducho, że tego nie da się opisać. I nie mówię tu o samym romansie. Po prostu w jakiś sposób to, czego się dowiedziałam o przeszłości Cealeny sprawiło, że polubiłam ją jeszcze bardziej. Na reszcie większość zagadek została wyjaśniona. Po części zaspokojono moją ciekawość, wreszcie znalazłam to, czego szukałam... A jednak lektura tej historii sprawiła, że w mojej głowie pojawiły się kolejne pytania. Nowe informacje sprawiły, że nie dało się od niej oderwać, jednak akcja wręcz nakazywała przerwać na chwilę czytanie, choćby po to, żeby przejść się po mieszkaniu, czy też powiedzieć "wow". Tak, zdarzyło mi się zrobić coś takiego. Niejednokrotnie.
Dobra, koniec odchodzenia od tematu. W każdym razie, jak już wiecie, w tej książce mogliśmy poznać przeszłość Cealeny. Dowiedzieć się tego, co nie zostało ujawnione na kartach „Szklanego tronu", ani jego kolejnych tomów. Poznaliśmy historię Sama, Króla Zabójców i tego, jak główna bohaterka trafiła do Endovier. To ostatnie bolało najbardziej.
EMOCJE NA NAJWYŻSZYM POZIOMIE, CZYLI PODSUMOWANIE
Prawdopodobnie ta recenzja jest jednym wielkim, bezsensownym absurdem, ale w wypadku pani Maas nie potrafię pisać inaczej. Nawet samo pisanie recenzji wywołuje we mnie potok bezsensownych słów i uwag. To jest coś po prostu niesamowitego.
Wiedziałam, co stanie się z Samem, a jednak pozwoliłam sobie go pokochać. Wiedziałam, że niektóre z postaci mają po prostu obrzydliwy charakter, a jednak od nowa je nienawidziłam. Wiedziałam, jak zakończy się ta historia, a jednak na końcu ryczałam jak bóbr. I to jest cholera najgorsze. Miałam spoilery, czyli siłą rzeczy powinnam nie odczuwać tego tak mocno. Ale się po prostu, cholercia nie dało. Sarah J. Maas posiada jakąś niezwykłą umiejętność sprawiania, że przeżywam jej historię strona za stroną. Wciąga i nie pozwala się wyrwać.
Kończąc, bo widzę, że bredzę:
Moim zdaniem "Zabójczyni" to obowiązkowa pozycja dla fanów serii "Szklany tron". Dzięki niej dowiadujemy się jeszcze więcej i lepiej rozumiemy świat wykreowany przez panią Maas. Ja przeczytałam ją po lekturze "Dziedzictwa ognia" i jakoś nie żałuję. Wydaje mi się, że emocje nadal pozostałyby takie same. Czyli: na przemian uśmiechałabym się jak głupia, lub też ryczała jak bóbr.
Zdaję sobie sprawę z tego, jak wygląda moja recenzja. Jeśli coś jest niezrozumiałe, bardzo przepraszam, ale po prostu się nie dało inaczej.
Tytuł: Zabójczyni
Autor: Sarah J. Maas
Tytuł oryginalny: The Assasin
Seria: Szklany tron Tom: 0.5
Wydawnictwo: Uroboros
Tytuł oryginalny: The Assasin
Seria: Szklany tron Tom: 0.5
Wydawnictwo: Uroboros
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Ilość stron: 462
Moja ocena: 9/10
ISBN: 9788328020047
Z serii ukazały się:
Tom 0.5: „Zabójczyni"
Tom 1: „Szklany tron" <recenzja>
Tom 2: „Korona w mroku" <recenzja>
Tom 3: „Dziedzictwo ognia" <recenzja>
Tom 4: „Królowa cieni"
Niebawem:
Tom 5: „Imperium burz" (26 kwietnia 2017r.)
Tradycyjne pytanie: czytaliście? Zamierzacie? Dajcie znać ;)
Ilość stron: 462
Moja ocena: 9/10
ISBN: 9788328020047
Z serii ukazały się:
Tom 0.5: „Zabójczyni"
Tom 1: „Szklany tron" <recenzja>
Tom 2: „Korona w mroku" <recenzja>
Tom 3: „Dziedzictwo ognia" <recenzja>
Tom 4: „Królowa cieni"
Niebawem:
Tom 5: „Imperium burz" (26 kwietnia 2017r.)
Za możliwość przeczytania książki ślicznie dziękuję wydawnictwu Uroboros
Tradycyjne pytanie: czytaliście? Zamierzacie? Dajcie znać ;)
Buziaki, Kinga ;*
Te nowelki podobały mi się o wiele bardziej niż pierwszy tom. ;)
OdpowiedzUsuńsmieszna-nazwa.blogspot.com
Na pewno były o wiele bardziej emocjonujące, więc się nie dziwię ;)
UsuńZa tę serię wezmę się dopiero jak przeczytam wreszcie Dwór cierni i róż! :D Bo tamta seria kusi mnie zdecydowanie bardziej. ;)
OdpowiedzUsuńDwór poziomowo przewyższa pierwsze dwa-trzy tomy Szklanego tronu, więc jeśli ci się spodoba, radziłabym ci nie oczekiwać czegoś lepszego przy szklanym tronie. Ale za to "Królowa cieni" to mistrzostwo <3
UsuńZgadzam się!
UsuńA ja mam ogromną obawę przed czytaniem twórczości Maas. Jej książki - zarówno "Szklany tron", jak i "Dwór cierni i róż" zdobywają mega-pozytywne i emocjonalne recenzje, a ja boję się, że się rozczaruję. No cóż, przekonamy się wkrótce, kiedy przeczytam pierwszy tom przygód Celaeny.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to nie oczekiwać cudów na kiju, myślę, że wtedy powinno Ci się spodobać ;)
UsuńNienawidzę krótkich form i opowiadań uzupełniających, ale jak mus to mus ;) Do niedawna nie planowałam czytać tych nowelek, ale parę dni temu kupiłam sobie ebooka i na pewno wkrótce się za niego zabiorę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com