wtorek, 1 października 2019

„Dirty" – Kylie Scott || #128

dirty kylie scott
Do dnia dzisiejszego życie Lydii było niczym z bajki. Ta młoda kobieta miała dobrą pracę, którą kochała, wspaniałego narzeczonego, który ją kochał i rozpieszczał, a także multum planów na cudowną przyszłość z gromadką dzieci i własnym domem w tle. Niestety w dniu ślubu dowiedziała się, że tak naprawdę to wszystko było jednym wielkim kłamstwem. Jej narzeczony zdradził ją na dzień przed planowaną uroczystością, a do tego wyszło na jaw, że jest gejem. Gorzej: że tak naprawdę wszyscy o tym wiedzieli. Wszyscy, prócz samej zainteresowanej.
Zrozpaczona kobieta pod wpływem emocji postanawia uciec z własnego wesela i w ten oto sposób włamuje się do domu mieszkającego po sąsiedzku Vaughana. Mężczyzna zastaje ją w swojej wannie w zupełnie opłakanym stanie: mokrą, z rozmazanym makijażem i potarganą suknią ślubną. Dobrym słowem na określenie stanu, w jakim wtedy znajdowała się Lydia byłoby „wrak" – tak wyglądała i tak też się czuła. 
Vaughan jednak z jakiegoś powodu postanowił wyciągnąć do niej pomocną dłoń i pozwolił jej zostać u siebie do czasu, aż cała afera z niedoszłym ślubem nieco ucichnie – w końcu huczało o niej całe miasto, zwłaszcza, że ex-narzeczony Lydii należał do znanej rodziny. W tym czasie nasza główna bohaterka ma szansę zastanowić się nad swoim dotychczasowym życiem i wszystkim tym, co chciałaby w nim zmienić. A do zastanowienia się jest sporo. Pierwsze pytania pojawiają się niemal od razu: jak pozbierać się po złamanym sercu i dlaczego do licha jej nowy przyjaciel wygląda jak bóg seksu?


ŚLUBNA AWANTURA WKRACZA DO AKCJI

Nie wiem jak Wam, ale mi osobiście ta książka spodobała się już „od pierwszego wejrzenia". Przeczytałam opis, zobaczyłam okładkę i stwierdziłam, że po prostu MUSZĘ ją mieć. Po pierwsze: Kylie Scott jest autorką, z której książkami nie miałam do tej pory okazji się zapoznać, choć samo nazwisko mignęło mi wiele razy – i to w większości z dobrymi opiniami. Po drugie: już od pierwszej chwili niesamowicie spodobał mi się pomysł na wątek z uciekającą panną młodą, zwłaszcza, że sama nie miałam okazji czytać do tej pory żadnej książki, w której by się pojawił. 

Szybko jednak okazało się, że Lydia nie jest taka, jak się tego po niej spodziewałam. Myślałam, że będzie to pełna rozterek miłosnych załamana dziewczyna, a tymczasem okazało się, że jest z niej całkiem konkretna babka, która wie, czego chce, a która została po prostu zraniona przez kogoś, kogo kochała. Jednak mimo tego nie załamała się i nie płakała, że jej życie jest "skończone". Pozbierała się całkiem szybko, otarła łzy i ruszyła dalej, mimo, że to bolało. I to naprawdę mi się w niej spodobało. To i jej podejście do życia, które zmieniło się po felernym dniu. Poza tym jest kobietą z dużym dystansem do siebie, która w pełni akceptuje swoje ciało. A to nieczęsto się zdarza w romansach. Zawsze znajdzie się jakaś bohaterka z kompleksami, która będzie piękna, a która i tak będzie widziała w sobie tylko to, co najgorsze. A Lydia taka nie jest. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jej ciało jest trochę bardziej obfite, niż przeciętnych kobiet, jednak w pełni to akceptuje, a nawet więcej: potrafi zrobić z tego swój atut. Owszem – przez pewien czas miała problem z pewnością siebie, jednak patrząc na sytuację, w której się znalazła, wcale jej się nie dziwię. W końcu została zdradzona – kto po czymś takim nie utraciłby choć trochę wiary w samego siebie? Na pewno nie znalazłoby się wiele takich osób. Dlatego też uważam, że ta bohaterka zdecydowanie zasługuje na oklaski, mimo swoich wad.
Być może nie jest to postać wybitna, ani nie dołączy do grona moich ulubionych, jednak uważam, że autorka świetnie poradziła sobie z jej wykreowaniem, a to zalicza się na duży plus.

Wśród kolejnych bohaterów mamy Vaughana, czyli naprawdę intrygującego typa, który bez większych trudności zdobywa serca kobiet – zwłaszcza czytelniczek ;) 
Vaughan to pewny siebie, dobrze wyglądający mężczyzna, który wie czego chce i dąży do spełnienia swoich marzeń. Szkoda tylko, że czasami robi to kosztem tych, którzy go kochają. Bo to właśnie w pogoni za marzeniami wyjechał pewnego dnia z rodzinnej miejscowości i prawie całkowicie odciął się od siostry i przyjaciół. Pragnął grać w zespole i jeździć na koncerty. I przez pewien czas naprawdę mu się to udawało. Wszystko szło dobrze, do momentu, w którym coś w jego kapeli zaczęło się psuć, a on musiał "wrócić na stare śmieci". I tak oto poznał Lydię – kobietę, która dosłownie włamała się do jego życia. Między nimi nawiązała się dość specyficzna relacja, a Vaughan tak naprawdę nie wiedział, co ma z tym począć.

Jeśli zaś mowa o postaciach drugoplanowych, to większość z nich odgrywa większą lub mniejszą rolę w życiu Lydii i Vaughana. Część miesza, część pomaga, a ogólnie tworzą całkiem ciekawą zgraję. W większości przypadków ich losy nie są jakoś bardzo rozwinięte, choć mi osobiście ani trochę to nie przeszkadzało – o wiele bardziej wolałam się skupić na tym, co działo się z postaciami głównymi.


OBIECUJĄCY POCZĄTEK SERII

Jak już wcześniej wspominałam, „Dirty" jest moją pierwszą książką autorstwa pani Scott i pierwszym tomem serii „Dive Bar". Początkowo nie miałam pojęcia, że może ona w jakikolwiek sposób łączyć się z inną serią tej pani, a mianowicie „Stage Dive", więc kiedy tylko się dowiedziałam, martwiłam się, czy aby na pewno uda mi się wszystko zrozumieć i przede wszystkim czy nie zarobię jakiegoś ciekawego spojlera, jednak wydaje mi się, że wszystko było w porządku. Zwłaszcza, że czytając opinie innych czytelników tej książki, którzy mieli okazję poznać „Stage Dive" widzę, że powiązań tak naprawdę jest niewiele. Tak więc jeśli ktoś się martwi, czy może czytać tę serię bez znajomości poprzedniej: myślę, że tak. Nie odniosłam jakoś wrażenia, że czegoś mi w tym wszystkim brakuje.

Co do samej tej książki jako pierwszego tomu serii: uważam, że wyszła naprawdę dobrze i jest to obiecujący początek. Liczę też na to, że autorka utrzyma, a nawet poprawi poziom w kolejnych tomach i przede wszystkim, że dalej będzie się to tak dobrze czytać ;)

Styl autorki okazał się lekki, niewymuszony i przyjemny w ogólnym odbiorze, choć książkę czytało mi się powoli. Z drugiej strony myślę, że ilość czasu, jaką zajęła mi lektura wynika po prostu z tego, że czytałam ją głównie wieczorami, kiedy byłam naprawdę zmęczona po całym dniu – a ostatnio dzieje się u mnie naprawdę sporo.

Akcja książki była dość spokojna, jeśli w ogóle mogę to tak nazwać. Czytając opis miałam wrażenie, że będzie to książka z rodzaju tych "szybszych", jednak nieco się pomyliłam. Zdarzały się oczywiście bardziej dynamiczne momenty, jednak tak naprawdę całość wypadła dość umiarkowanie, dzięki czemu mogłam odkładać lekturę w dowolnym momencie i nie rozpraszać się tym, że nie wiem, co stanie się dalej. Dla jednych jest to plus, dla drugich minus, ja osobiście uważam, że można by to "podkręcić", ale tak naprawdę nie uważam tego za wadę.

Poza tym razu też nie miałam wrażenia, że coś, jakiś fragment jest pisany na siłę, dlatego też w ogólnym rozrachunku naprawdę mogę tę książkę polecić. Jeśli tylko lubicie romanse, warto jest dać jej szansę. 


PODSUMOWUJĄC:

„Dirty" to moje pierwsze spotkanie z piórem Kylie Scott, jednak już po jej lekturze jestem pewna, że na pewno nie będzie ono ostatnie.
Jest to obiecujący wstęp do serii z ciekawą fabułą i intrygującymi, dobrze wykreowanymi bohaterami.
Autorka pisze lekko, dzięki czemu książkę czyta się dobrze, a akcja nie pędzi, więc można odłożyć ją w dowolnym momencie. Ma też w sobie coś, co przyciąga, a więc odłożenie jej "na stałe" nie wchodzi w grę – ciekawość tego, co stanie się dalej będzie zbyt wielka, by móc to zrobić ;) A jeśli ktoś nie lubi grubych tomiszczy – tutaj również się ucieszy, bo całość ma tylko nieco ponad trzysta stron. Uważam, że jest to dobra grubość jak na książkę będącą początkiem serii. Nie przynudzi, ani nie zmęczy zbytnią objętością, a po prostu pokaże, czy jest to historia dla nas.

Patrząc na całość stwierdzam, że była to naprawdę dobra lektura. Nie jakaś super cudowna, nie mega wybitna, ale po prostu dobra. Jeśli tylko macie ochotę na romans, w którym brak jest sztuczności i irytujących bohaterów, który po prostu dobrze się czyta – to jest to książka dla Was. Sięgnijcie, a nie zawiedziecie się. Polecam!

Tytuł: Dirty
Autor: Kylie Scott
Tytuł oryginalny: Dirty
Seria: Dive Bar
Tom: 1
Wydawnictwo: Editio Red

Tłumaczenie: Wojciech Białas
Ilość stron: 304

Moja ocena: 7/10

Dzień dobry!
Ostatnimi czasy coraz częściej sięgam po książki nowych autorów i powiem Wam, że całkiem całkiem mi się to podoba. Pani Scott okazała się pewniakiem – w końcu naczytałam się dość dobrych opinii, by być prawie pewną, że mi się spodoba i tak też się stało. Sama zamierzam przeczytać jeszcze więcej jej książek, a jak z Wami? Znacie? Lubicie? A może dopiero się przymierzacie? Dajcie znać w komentarzach ;)

Do następnego!
Buziaki, Kinga ;*

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Jeśli przeczytałeś/aś mój post zostaw po sobie jakiś ślad :)
Z chęcią poznam wasze opinie na dany temat.
Nie musisz spamować linkami, odwiedzam każdego, kto zaciekawi mnie komentarzem lub po prostu stałych czytelników :)

SZABLON WYKONANY PRZEZ RONNIE