On i tak wiedział, co czuła, ale mimo to udawała. Może jeśli będzie dość długo udawać, to sama w to uwierzy.
Tytuł: Zabrana o zmierzchu
Autor: C.C. Hunter
Seria: Wodospady cienia
Tom: 3
Wydawnictwo: Feeria Young
Ilość stron: 400
Data przeczytania: 2015
Moja ocena: 8/10
Opis: (zawiera spoilery dla osób, które nie czytały 2 poprzednich części)
Kyle Galen pragnie prawdy aż do bólu. Prawdy o tym, kim naprawdę jest jej rodzina, prawdy o chłopaku, z którym powinna być – i prawdy o znaczeniu jej ogromnych mocy. Ale jest tylko o krok od odkrycia, że pewne sekrety mogą zmienić jej życie na zawsze… i to niekoniecznie na lepsze.
W końcu, gdy ona i Lucas się zbliżają, Kylie odkrywa, że jego paczka zabroniła im być razem. Popełniła błąd wybierając jego zamiast Dereka? A nie tylko ten romans ją niepokoi. Nawiedza ją dotknięty amnezją duch, przynosząc ze sobą przerażające ostrzeżenie: ktoś żyje i ktoś umiera. Kylie rozpoczyna wyścig, aby odkryć tajemnicę i chronić tych, których kocha i w końcu odkrywa prawdę o swoim nadnaturalnym pochodzeniu, które jest zupełnie inne – i bardziej zadziwiające – niż mogłaby sobie kiedykolwiek wyobrazić.
Moja recenzja (bez spoilerów):
Cudowna kontynuacja 2 poprzednich części. Jeśli ktoś uważa, że w poprzednich tomach było mało akcji, to teraz zaczyna się dziać.
Błędy. Ludzie je popełniają. I zazwyczaj muszą za nie zapłacić.
Główna bohaterka coraz bardziej dąży do odkrycia prawdy o tym kim jest, kim jest pewien tajemniczy duch. Szkoda tylko, że tych duchów jest więcej...
Pojawia się Jane Doe - tajemniczy duch z amnezją, którego słowa mrożą Kylie krew w żyłach. „Ktoś żyje i ktoś umiera". Nie wiem jak wy, ale gdybym ja widywała duchy i nagle jeden z nich wyjechałby mi z takim tekstem padłabym na zawał na miejscu...
Odkrywanie sekretów duchów w cale nie jest przyjemne. A to właśnie głównie na tym skupia się akcja tego tomu. Tak, główna bohaterka miesza się, ma rozterki sercowe, konflikty z rodziną, jednak podczas czytania wydawało mi się, że to chodzi na dalszy plan, bo za wszelką cenę chciałam się dowiedzieć kim jest ta Jane Doe.
No ale nie będę zdradzać więcej fabuły, za to mogę podzielić się kilkoma cytatami. Uwielbiam humor C.C. Hunter. Jej książki mają jednocześnie lekkie podejście do życia, ale zawierają wartościowe rady i morały. Fakt, nie jest to literatura najwyższego sortu, jednak ja uwielbiam styl tej autorki i jest ona jedną z moich ulubionych. A dialogi pomiędzy główną bohaterką a jej przyjaciółkami po prostu mnie rozwalały.
- Derek nie był moim chłopakiem - odparła Kylie.
- Jasne, a niedźwiedzie nie robią tego w lesie - stwierdziła Della.
- Rany - zawołała Miranda. - Lepiej uważaj, Dello. W ciągu ostatnich kilku dni zużyłaś chyba zapas wampirzych przeprosin przeznaczonych na najbliższe dziesięć lat.
- Pocałuj mnie w moją przepraszającą dupę! - warknęła Della.
Taa... może i nie oddałam tego w tych cytatach, jednak to trzeba przeczytać, żeby wiedzieć co tak naprawdę jest śmieszne...
Podsumowując:
Jak już wcześniej wspominałam „Zabrana o zmierzchu" jest świetną kontynuacją dwóch poprzednich tomów i nie można w niej narzekać na brak akcji. Może i bywa przewidywalna, może nie odkrywa zbyt wiele nowego w świecie młodzieżówek, jednak nie wiem jak wy, ale ja lubię od czasu do czasu przeczytać coś cienkiego i lekkiego.
Pojawia się tu wiele odpowiedzi na pytania z poprzednich tomów, główna bohaterka jest coraz bliżej celu, jakim jest cóż... Nie zdradzę wam tego, bo to byłby spoiler. W każdym razie uwielbiam styl pisania pani Hunter. Ludziowie. Jej książki idealnie do mnie trafiały pomimo tego, że nie są jakieś wybitne. Nie dość, że są pełne humoru i zagadek, to jeszcze potrafiły mnie pochłonąć na kilka godzin.
Nie wiem jak reszta, ale ja po prostu zakochałam się w Wodospadach Cienia i wiem, że ten świat pozostanie w mojej pamięci na długi czas i jestem z tego bardzo zadowolona.
Zmiana nie jest najgorsza. Należy się niepokoić, gdy nic się nie zmienia.
Hej, na dziś taka krótka recenzja bo nie wiedziałam co mam napisać o książce, którą czytałam prawie rok temu. Obecnie jestem w trakcie przetwarzania informacji o „Losing hope", którą zakończyłam dzisiaj w nocy i po prostu potrzebowałam czegoś na oderwanie się od natłoku niespójnych myśli.
Mam nadzieję, że to, co tutaj napisałam ma jakikolwiek ład i skład, bo odniosłam wrażenie, że plotę trzy po trzy... Ostatnio pisanie recenzji w ogóle mi nie idzie...
Dajcie znać czy was zachęciłam, czy wręcz przeciwnie. A może czytaliście już tę książkę? Podobała się? :)
Czasami rzeczy nie wydają nam się prawdziwe dopóki o nich nie porozmawiamy.