Chciałam, naprawdę chciałam przekonać się do tej książki. Wyszło, jak wyszło, w efekcie tego czytania miałam chęć, żeby przybić głównej bohaterce piątkę. W twarz. Krzesłem.
Tak więc zapraszam was dzisiaj na recenzję książki, której niby "fenomenu" nie rozumiem.
Tytuł: Upadli
Autor: Lauren Kate
Seria: Upadli
Tom: 1
Wydawnictwo: MAG
Ilość stron: 480
Data przeczytania: 14 lipca 2016
Moja ocena: 3.5/10
Opis:
Gdybyście nie mogli być z osobą, która jest waszym przeznaczeniem?
Para kochanków.
Starożytna wojna.
Skazani na miłość, która nigdy się nie spełni.
Przeznaczeniem niektórych aniołów jest upadek.
Moja recenzja:
I już sam opis książki powinien mnie zniechęcić. Powinnam nie sugerować się piękną okładką (no dobra, może nie piękną, jednak mnie się podoba). Powinnam była posłuchać swojej intuicji czytelnika, która mówiła, że to nie jest dobra książka. Powinnam, nie posłuchałam, teraz tego żałuję...
W przeszłości spotkałam się z wieloma "ochami" i "achami" na temat tej serii. Teraz zastanawiam się czy osoby, które tak sądziły miały co do niej jakiekolwiek wymagania prócz tego, żeby były literki -,-
Po książkę sięgnęłam z dwóch powodów:
1) namówiła mnie na to moja koleżanka,
2) znalazła się ona na mojej wakacyjnej liście książek do przeczytania.
I jeśli mam być szczera, to się zawiodłam.
Słyszałam niektóre opinie, że "Upadli" to jedna z tych serii, które powinny zakończyć się na pierwszym tomie ale nie bardzo w to wierzyłam. Prawdopodobnie dałam się zwieść okładce, która swoją drogą wydaje mi się dwa razy lepsza od treści książki. Bardzo chętnie doczepię się również do wydania.
Po książkę sięgnęłam z dwóch powodów:
1) namówiła mnie na to moja koleżanka,
2) znalazła się ona na mojej wakacyjnej liście książek do przeczytania.
I jeśli mam być szczera, to się zawiodłam.
Słyszałam niektóre opinie, że "Upadli" to jedna z tych serii, które powinny zakończyć się na pierwszym tomie ale nie bardzo w to wierzyłam. Prawdopodobnie dałam się zwieść okładce, która swoją drogą wydaje mi się dwa razy lepsza od treści książki. Bardzo chętnie doczepię się również do wydania.
W najlepszym wypadku zaufanie jest próżnym zajęciem. W najgorszym może doprowadzić do śmierci.
Cóż, może i moje zaufanie względem tej książki nie doprowadziło mnie do śmierci, jednak o mało nie zabiło mojej wiary w czytelnicze upodobania koleżanki, która mi ją poleciła...
Nie wiem, czy to ja mam jakiś felerny egzemplarz, czy co, ale niektóre słowa w mojej książce były tak wydrukowane, że nie mogłam się niczego doczytać. I nie chodzi tu o jakieś rozmazanie tuszu lecz o jego brak. Bywały takie miejsca, w których jedno słowo było ucięte w górnej części i trzeba było się domyślać co tam było napisane. Mało tego, co jakiś czas odnajdywałam literówki, błędy gramatyczne, lub całkowity brak przecinków w zdaniu. Rozumiem, każdemu może się zdarzyć błąd tu, czy tam, ale jeśli już wydaje się książkę, to powinno się robić to porządnie albo pomyśleć nad zmianą korektora, czy kto to tam akurat się zajmował tym tomem.
Przechodząc do treści - główna bohaterka irytowała mnie swoją naiwnością i rozmyślaniami na poziomie dzieciaka z podstawówki, przez nią w ogóle nie mogłam się wciągnąć w to, co czytałam. Pomijając fakt, że praktycznie połowa (jak nie więcej) jej myśli krążyła wokół tego "dlaczego on wystawił mi środkowy palec?" lub "co ze mną jest nie tak, że on mnie nie chce?". Wszystko dziewczyno, oto odpowiedź. Główna bohaterka widzi cienie, chłopak, z którym chodziła, zginął w tajemniczych okolicznościach na jej oczach, a ona nic z tego nie pamięta. Rozumiem, trauma lub siły wyższe, jednak w niektórych momentach miałam ochotę dać jej krzesłem przez głowę za to jak bardzo mnie irytowała.
Nie wiem, czy to ja mam jakiś felerny egzemplarz, czy co, ale niektóre słowa w mojej książce były tak wydrukowane, że nie mogłam się niczego doczytać. I nie chodzi tu o jakieś rozmazanie tuszu lecz o jego brak. Bywały takie miejsca, w których jedno słowo było ucięte w górnej części i trzeba było się domyślać co tam było napisane. Mało tego, co jakiś czas odnajdywałam literówki, błędy gramatyczne, lub całkowity brak przecinków w zdaniu. Rozumiem, każdemu może się zdarzyć błąd tu, czy tam, ale jeśli już wydaje się książkę, to powinno się robić to porządnie albo pomyśleć nad zmianą korektora, czy kto to tam akurat się zajmował tym tomem.
Przechodząc do treści - główna bohaterka irytowała mnie swoją naiwnością i rozmyślaniami na poziomie dzieciaka z podstawówki, przez nią w ogóle nie mogłam się wciągnąć w to, co czytałam. Pomijając fakt, że praktycznie połowa (jak nie więcej) jej myśli krążyła wokół tego "dlaczego on wystawił mi środkowy palec?" lub "co ze mną jest nie tak, że on mnie nie chce?". Wszystko dziewczyno, oto odpowiedź. Główna bohaterka widzi cienie, chłopak, z którym chodziła, zginął w tajemniczych okolicznościach na jej oczach, a ona nic z tego nie pamięta. Rozumiem, trauma lub siły wyższe, jednak w niektórych momentach miałam ochotę dać jej krzesłem przez głowę za to jak bardzo mnie irytowała.
I może jemu nie musiała nic wyjaśniać. (...) Może wystarczy, że będzie stała w ramionach kogoś, kto się o nią troszczył, i pozwoli, by jego prosta sympatia ją uspokajała, choć przez chwilę.
Warto też dodać, że nie jestem osobą, która lubi przydługie opisy miejsc, pomieszczeń, bądź też strojów, ale tutaj były one tak znikome, że aż mi to przeszkadzało. Nie wiem, czy to ja gdzieś to wszystko przegapiłam, ale nie został opisany nawet kościół, który przerobiono na basen. Tak, był jakiś tam dwu zdaniowy opis, ale jak na mój gust to za mało, żeby wczuć się w atmosferę miejsca. Moim zdaniem autorka w ogóle nie potrafiła przenieść czytelnika do swojego wykreowanego świata i to właśnie to jest w tym wszystkim najgorsze. Miałam wrażenie, jakbym czytała kiepskie opowiadanie, które zajeżdżało amatorstwem. Brak odpowiednio rozwiniętych opisów i zbyt wiele myśli głównej bohaterki. Chociaż może ilość tego ostatniego była w normie, jednak denerwował mnie jej tok rozumowania.
Warto też dodać, że ni z gruszki, nie z pietruszki zostajemy wrzuceni w akcję i miałam wrażenie jakbym otworzyła książkę gdzieś na 3-cim rozdziale, zaraz po wprowadzeniu. Nie lubię czegoś takiego.
Dobra, już chyba wymieniłam wszystkie wady tej powieści. Jakie są zalety?
Jak już wspominałam do przeczytania tej powieści namawiała mnie znajoma, która twierdziła, że jest to najlepsza książka jaką czytała. Nie dziwię się jej z kolejnych dwóch powodów a) czytała to w wieku 12 lub 13 lat, kiedy to nie wymaga się zbyt wiele od książki i b) wtedy nie miała zbyt dużej styczności z książkami, właściwie ta seria była tą, od której zaczynała przygodę z czytaniem.
Podsumowując:
Jest już prawie północ, kiedy piszę tą recenzję, więc może być ona nieco niespójna, ale zauważyłam, że to o tej porze najlepiej mi się pisze. Nie ważne.
Wracając do książki: Myślę, że nie nadaje się ona dla osób, które przeczytały już swoje i wyroiły sobie już jako-takie wymagania co do lektur. Jak na mój gust jest zbyt naiwna i po prostu zbyt. Jak już wspominałam, nie należę do osób, które lubią przydługawe opisy miejscu itp., jednak tu był ich prawie, że brak, więc strasznie mnie t denerwowało. Przyznam się, że nie doczytałam książki do końca, zostało mi tak może 80 stron, jednak po prost nie dałam rady. Nie wciągnęła mnie tak jak tego oczekiwałam i koniec. Zdaję sobie sprawę, że mogę być zbyt surowa dla tej książki, jednak jestem na nią wściekła, bo straciłam kilka godzin życia na próbę wciągnięcia się -,-
Jednak nie skreślam jej całkowicie, bo wiem, że jest w sam raz dla osób, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z czytaniem i nie mają jeszcze wyrobionego określonego gustu. Może zachęcić do dalszego czytania, choć nie zdziwiłabym się gdyby całkowicie zniechęciła. Jest to kwestia względna co do każdej osoby, więc nie będę tu nikomu mówić, że ma nie czytać.
Dobra, właśnie zakończyłam mój słowotok. Co myślicie? Czytaliście, polecacie? Dajcie znać ;)