niedziela, 21 lipca 2019

Czasem zaufanie jest najgorszym błędem... – „Zły król" – Holly Black || #120

holly black

Holly Black powraca z kontynuacją „Okrutnego księcia", a w niej jeszcze więcej magii, elfów i... kolejnych intryg...


Minęło pięć miesięcy, odkąd Jude Duarte zagrała swoimi najlepszymi kartami, stawiając na szali swoje życie i ryzykując wszystko to, czym była, po to, by wygrać czas dla siebie i swojego małego braciszka. Czas tak cenny dla śmiertelnika, a nic nieznaczący dla nieśmiertelnego elfa. I udało jej się. Podstępem posadziła na tronie znienawidzonego przez siebie Cardana – syna brutalnie zamordowanego króla elfów, Eldreda – i zmusiła go do posłuszeństwa dzięki złożonej przez niego przysiędze. 
Od tamtego momentu najmłodszy z książąt stał się królem Elfhame i objął władzę nad tą krainą. Lecz to tylko pozory. Bo to właśnie Jude stała się szarą eminencją, która tak naprawdę pociąga za wszystkie sznurki. Udało jej się. Zdobyła władzę. Szybko jednak dowiedziała się, że mogło to być najprostsze z dotychczasowych jej zadań. Wspięcie się na szczyt – nawet pod zasłoną z cienia intrygi – to jedno. Gorzej jest się na tym szczycie utrzymać...
Aby to jej się udało, dziewczyna musi mieć oczy dookoła głowy i uszy w całej krainie. Musi knuć i spiskować, być skuteczniejsza i szybsza od każdego z wrogów. Jednak nie będzie mogła skupić się tylko na swoich przeciwnikach. Oj nie. Będzie musiała również radzić sobie z tymi, którzy mogli by zagrażać koronie, czyli Cardanowi. A młody król elfów wcale nie zamierza ułatwić jej tego zadania. Wręcz przeciwnie. Mimo tego, że wiąże go przysięga posłuszeństwa, znajdzie on sposób, by dopiec głównej bohaterce. Stanie się jej kolejnym powodem do zmartwień, kolejną rzeczą, która będzie spędzać jej sen z powiek.
W międzyczasie nad Elfhame pojawią się czarne chmury. Ktoś dokona zdrady, ktoś zerwie sojusze. Starzy przyjaciele staną się wrogami... Czy zwykła śmiertelniczka jest w stanie utrzymać władzę w królestwie nieśmiertelnych, potężnych istot i wyjść z tego cało?


POWOLI PODCHODZIMY DO TEMATU...

O ile rozpoczynając pierwszy tom serii miałam niemały problem, by w ogóle jako tako wbić się w historię, tak w przypadku kontynuacji okazało się, że wciągnęła mnie ona niemal od samego początku.
Z resztą – po takim zakończeniu, jakie autorka zaserwowała nam w „Okrutnym księciu" naprawdę się nie dziwię. Bo to, co się tam działo, wprowadziło mnie w niemałe zaskoczenie.

Holly Black stworzyła rewelacyjną historię i nadała jej niesamowity, pełen mroku klimat. Pokazała nam elfy z zupełnie innej strony. To już nie są łagodne, wesołe istotki, gotowe nieść pomoc innym, jakie możemy znać z bajek dla dzieci. Oj nie. Elfy w historii tej pani to naprawdę krwiożerczy i bezwzględny lud. Dla zabawy rzucają klątwy, męczą śmiertelników i knują najróżniejsze spiski, które mogą być śmiertelne w skutkach. A pałac w Elfhame, pałac Króla, to wbrew pozorom jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc w tej krainie. Tam spisek i intryga czekają na każdym rogu. Ukrywają się w cieniu i czekają, by namieszać. Tam nigdy nie możesz w pełni zaufać nikomu. Bo to właśnie tam przyjaciele zmieniają się we wrogów.
Pamiętam, jak podczas lektury pierwszego tomu byłam zaskoczona brutalnością tego świata. Teraz, po przeczytaniu drugiej części, nie mogę ukrywać, że ze strony na stronę owa brutalność podoba mi się coraz bardziej. Nadaje temu wszystkiemu nowy smak i nie pozwala się oderwać.

okrutny książę 2 holly black

SZARA EMINENCJA WKRACZA DO AKCJI

Już czytając „Okrutnego księcia" zauważyłam, – co z resztą zadziałało jako ogromny plus dla tej historii – że Jude nie jest taka jak znaczna część bohaterek książek z gatunku YA fantasy, No ale dobrze, „taka", czyli jaka? Otóż nie jest ona płytka. Nie jest szarą myszką, która potrzebowałaby ratunku niesamowicie-przystojnego-odważnego-walecznego-blabla-samca-alfa-który-może-mieć-każdą-blabla, lecz sama w sobie jest niesamowicie silną postacią. A z resztą – jeśli autor przedstawia nam brutalną rzeczywistość, przydałoby się, żeby wykreował przy tym postaci, które będą w stanie się z nią zmierzyć. I tutaj nie mam zastrzeżeń, bo Holly Black naprawdę się to udało.

Jak już wspomniałam w recenzji pierwszego tomu <klik>, tak też powtórzę to raz jeszcze. Jude Duarte to postać z krwi i kości. Nie jest żadną "wybranką", która ma ocalić świat, nie ma żadnych ukrytych, magicznych mocy, nie jest najpiękniejsza, najcudowniejsza i w ogóle bez wad. Jest człowiekiem. Zwykłą śmiertelniczką, którą życie skazało na przetrwanie w krainie pełnej okrucieństwa. I musi sobie z tym poradzić, więc robi to najlepiej jak może.
Przewagę magiczną, jaką mają nad nią elfy nadrabia niesamowitym sprytem. Jest mądra, spostrzegawcza i całkiem dobrze radzi sobie ze strategią i knuciem. Do tego dobrze włada mieczem i jest naprawdę odważna... i dumna. Czasami uparta jak osioł i wkurzająca. Ale to wszystko tak naprawdę tylko sprawia, że jest bardziej żywa. Że łatwiej jest ją zrozumieć i sobie wyobrazić. Mogłabym powiedzieć też, że dzięki temu również łatwiej jest ją polubić... ale no niestety, byłoby to kłamstwo, bo nasza główna bohaterka potrafi grac na nerwach jak cholera. Ale to nie zmienia faktu, że pani Black naprawdę dobrze poradziła sobie z jej wykreowaniem. Ba – powiedziałabym nawet, że w tym tomie zaszła pewna zmiana, a Jude w pewnym sensie wydoroślała i stała się bardziej dojrzała. Przestała podejmować decyzje tak pochopnie jak wcześniej i zaczęła dokładnie planować każde swoje działanie. Naprawdę, autorce należą się za to wielkie brawa.

Jednak nasza Jude, jak wiemy, nie jest jedyną bohaterką tej powieści. I tutaj również dostrzegłam spory progres. Jaki?
Otóż w „Okrutnym księciu" tak naprawdę żadna inna postać nie zapadła mi jakoś szczególnie w pamięć. Wiedziałam tylko tyle, że Cardan jest wrednym dupkiem, Madok starym, zgorzkniałym okrutnikiem, a siostra bliźniaczka Jude to tępa dzida – i akurat po lekturze drugiej części wciąż potwierdzam to ostatnie. Ugh, nawet nie zliczę ile razy podczas lektury miałam ochotę udusić Tarryn gołymi rękami. I wciąż mam ochotę to zrobić. Błagam, niech ją coś rozjedzie w następnej części. Niech się utopi w strumyku, czy zadławi podczas kolacji. Cokolwiek. Byle by już więcej nie pchała tego swojego wścibskiego nosa i pustego łba w nieswoje sprawy.

A co do reszty najważniejszych postaci... Cóż, mam wrażenie, że Cardan, w miarę zyskiwania coraz ważniejszej roli w powieści staje się coraz bardziej "wyraźny". I bardzo dobrze, bo tak właśnie powinno być. Teraz jestem w stanie powiedzieć, że go polubiłam. Nawet mimo tego ile razy okazał się dupkiem i jak bardzo spieprzył na sam koniec książki. Wciąż – lubię tego dziada. Holly Black z każdym kolejnym rozdziałem rozrysowywała jego portret coraz lepiej, dzięki czemu powstał nam kawał dobrej postaci.

Do tego wszystkiego, w tym tomie pojawiło się kilka niezupełnie nowych postaci, które zaczęły odgrywać ważne role w przebiegu historii. I tutaj autorka poradziła sobie całkiem dobrze. Bo o ile konkretni bohaterowie nie mieli zbyt wielkiego udziału, jeśli idzie o ilość scen, w jakich zostali przedstawieni, to mimo tego uważam, że wykreowano ich naprawdę dobrze. No wiecie. Czarny charakter, mimo, że jeszcze nie znany nam zbyt dobrze, był takim prawdziwym czarnym charakterem. Czytałam tę książkę i od razu wiedziałam, że mam ochotę utopić go gdzieś w oceanie, czy usmażyć ją na słońcu (zamiana form męska/żeńska występuje tutaj celowo). Jak widać jakieś emocje to coś wywoływało.


A CZEGO TUTAJ BRAKUJE?

Tak, jak wspominałam o tym w recenzji pierwszego tomu, tak i wspomnę tutaj: Elfhame to kraina mająca naprawdę wielki potencjał. Autorka ma wielkie pole do popisu podczas jej rozbudowywania i naprawdę liczę na to, że w kolejnym tomie dowiem się o niej jeszcze więcej. Bo mimo tego, że w „Złym królu" naprawdę widać progres jeśli idzie o przedstawienie świata (w końcu tutaj pokazała nam naprawdę wiele nowych miejsc), to jednak uważam, że panią Black stać na wiele więcej. I szczerze mam nadzieję, że uda jej się to jeszcze pokazać. I żeby nikt mnie źle nie zrozumiał – wcale nie chodzi mi o to, że elfia kraina do tej pory była słabo rozbudowana – wręcz przeciwnie. Z każdą stroną można było dowiedzieć się o niej coraz więcej i więcej. Jednak po prostu chciałabym, aby ta tendencja utrzymała się w kolejnym tomie, albo żeby było jeszcze lepiej.

Kiedy omawiałam pierwszy tom, wspomniałam również o tym, że większość pobocznych bohaterów wydała mi się w nim płaska. Jednowymiarowa. Prawie że tekturowa. I choć jak już wspominałam, widzę tutaj poprawę, to jednak wciąż czegoś mi brakuje. Bo tak, jak nie mogę doczepić się do Jude, Cardana, czy nawet Madoka lub Tarryn, tak naprawdę chciałabym wiedzieć więcej o takim Karakanie, Bombie, czy Duchu lub Nicassii. Cóż, może się uda, zobaczymy.


PODSUMOWUJĄC:

„Zły król" to naprawdę dobra kontynuacja historii z krainy elfów. Początkowo, sięgając po niego obawiałam się, że mogłaby tutaj zadziałać dobrze nam znana „klątwa drugiego tomu", jednak na szczęście moje obawy się nie sprawdziły, a Holly Black sprezentowała czytelnikom kawał naprawdę dobrej historii. Ba, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że ten tom jest zdecydowanie lepszy od pierwszego.

Dostrzegłam tutaj o wiele mniej wad, niż w „Okrutnym księciu" i całkiem sporą poprawę warsztatu pisarskiego autorki. Bohaterowie stali się o wiele „żywsi", a historia nabrała tempa. Do tego romans, który w pierwszym tomie był prawie że niewidoczny, w tym przybrał nieco inny obrót. Wciąż było go bardzo mało, więc jeśli ktoś obawia się, że w pewnym momencie na środek imprezy wpieprzy mu się słodki do porzygu wątek romantyczny – ee, nic z tych rzeczy. Tutaj cała ta akcja jest tak subtelna i tak niejednoznaczna, że tak naprawdę to na koniec sama już nie wiem, co mam o tym sądzić. To już nie to samo co wcześniej – teraz naprawdę nie mogłam oderwać się od lektury. A gdy przeczytałam zakończenie, w mojej głowie pojawiło się milion myśli i pytań. Naprawdę nie mogę się doczekać kiedy wreszcie poznam zakończenie tej historii. No i przede wszystkim liczę na to, że będzie ono pomyślne... ale cóż, to wie tylko autorka ;)

Czy polecam? Ależ oczywiście! Co więcej – jestem pewna, że na koniec roku ta historia znajdzie się wśród grona najlepszych, jakie miałam okazję przeczytać ;)

Jeśli tylko ktoś lubi fantasy, albo interesuje się elfami, chce przeczytać historię, która go wciągnie... to zdecydowanie jest to seria dla niego. Polecam gorąco raz jeszcze i zachęcam do lektury. Nie pożałujecie!


Tytuł: Zły król
Autor: Holly Black
Seria: Okrutny książę
Tom: 2
Tytuł oryginalny: The Wicked King
Wydawnictwo: Jaguar
Tłumaczenie: Stanisław Kroszczyński
Ilość stron: 388
Moja ocena: 9/10
ISBN: 978-83-7686-764-9




A Wy? Mieliście już okazję zapoznać się z tą historią? Co o niej sądzicie? A może dopiero macie ją w planach? Zapraszam do dyskusji w komentarzach <3

Do następnego!
Buziaki, Kinga ;*

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Jeśli przeczytałeś/aś mój post zostaw po sobie jakiś ślad :)
Z chęcią poznam wasze opinie na dany temat.
Nie musisz spamować linkami, odwiedzam każdego, kto zaciekawi mnie komentarzem lub po prostu stałych czytelników :)

SZABLON WYKONANY PRZEZ RONNIE