Cześć kochani :)
Dzisiaj zapraszam Was na pewien powiew świeżości na moim blogu, coś, czego jeszcze nie było, słowem: coś nowego. Przedstawiam Wam recenzję pierwszego tomu Serii Nikity, a dlaczego jest to nowość, dowiecie się w trakcie ;)
RECENZJA BEZSPOILEROWA
Dzisiaj zapraszam Was na pewien powiew świeżości na moim blogu, coś, czego jeszcze nie było, słowem: coś nowego. Przedstawiam Wam recenzję pierwszego tomu Serii Nikity, a dlaczego jest to nowość, dowiecie się w trakcie ;)
RECENZJA BEZSPOILEROWA
PIERWSZE SPOTKANIE
Przyznaję bez bicia, że „Dziewczyna z Dzielnicy Cudów" jest pierwszą książką polskiego autora (autorki), jaką miałam okazję przeczytać dla przyjemności. Nie liczę tutaj lektur, czy książeczek dla dzieci pożyczanych w podstawówce. Nie wiem dlaczego nigdy nie sięgałam po książki napisane przez naszych rodaków, może po prostu nie było nam po drodze, nie spieszyło mi się do nich. Nie uważam, że są gorsze od tych zagranicznych - po pierwsze nie mam podstaw by tak sądzić, po drugie jak to mówią cudze chwalicie i tak dalej, i tak dalej.
ZASKOCZENIE
Odkąd ta powieść pojawiła się w zapowiedziach wiedziałam, że chcę ją przeczytać, jednak jakoś nigdy nie było na to czasu, to znowu to, to tamto... Ale jak teraz na to patrzę, to widzę, że nie brak czasu był powodem, myślę, że raczej nie chciałam się zawieść, a tym samym zrazić. Starłam się unikać wszelkich spoilerów i wszystkiego, co mogłoby w jakiś sposób zepsuć mi radość z czytania. Podeszłam do niej bardzo sceptycznie, starając się nie oczekiwać właściwie niczego... Decyzja na jej przeczytanie była tak właściwie próbą, która swoją drogą miała dużo lepsze wyniki, niż się spodziewałam. Nigdy nie przypuszczałam, że powieść tego typu tak miło mnie zaskoczy, a tym bardziej, że będę miała ochotę na jeszcze więcej. Lubię fantasy, naprawdę mocno i bardzo szczerze, jednak jakoś nigdy nie przekonywały mnie alternatywne rzeczywistości, ani nic w ten deseń. Aż do teraz. Nie mam pojęcia, co takiego ma w sobie styl pani Jadowskiej, jednak spodobał mi się bardzo, bardzo.
CUD, MIÓD, POMARAŃCZE
Świat tej powieści, pomysł na fabułę, te wszystkie miejsca, magiczne stworzenia, opisy i bohaterowie... Współgrały ze sobą niemal idealnie. Pani Jadowska dobrze zadbała o nawet najmniejsze szczegóły. Zainteresowała czytelnika i dała mu wyjaśnienia, jednak nie tak prosto i łatwo, by książka stała się nudna. Wszystko wydało mi się dopracowane i dopięte na ostatni guzik. Podczas lektury ani razu nie odniosłam wrażenia déjà vu, wszystko do siebie pasowało, było na swoim miejscu. I cholercia ci bohaterowie. Mam zamiar się troszeczkę nad nimi porozpływać, ale polubiłam prawie że wszystkich.
Główna bohaterka ma charakterek, jest odważna, jednak ma też swoje słabości i lęki. Wygadana, jednak nie irytuje. Inteligentna, pewna siebie, perfekcyjnie wyważona. Skrywa swoje tajemnice i wierzcie mi, jest ich naprawdę wiele. Życie dało jej kilka solidnych kopniaków, a ona dzielnie brnie dalej. Nie rozpacza nad sobą, nie jest typem kobitki, która potrzebuje rycerza na białym koniu, by ten wyrwał ją z opresji. Prędzej sama zburzy wieżę i ukatrupi smoka, a potem zrobi sobie z niego płaszcz, niżeli pozwoli sobie na słabość. I mimo tego wszystkiego nie jest idealna, ma wady jak każdy człowiek. Nie jest kolejną pustą lalą, Marysią czy inną Zuzanką, nastolatką myślącą o niebieskich migdałach. Jest pełnokrwistą bohaterką książki fantasy, taką typu kickass, której nie chcielibyście mieć za wroga. I naprawdę mam to na myśli. Ma też swoje magiczne moce, jednak nie będę zdradzać Wam jakie. Jednak śmiało mogę powiedzieć, że z tego rodzaju mocą nie spotkałam się nigdy wcześniej, co jest tylko kolejnym plusem dla autorki.
Poza naszą Nikitą mamy tutaj postaci drugoplanowe. I nie wiem, jak inne osoby, które miały okazję czytać tą książkę, ale ja wprost rozpływałam się nad pewnym tajemniczym typkiem, który momentami naprawdę był do rany przyłóż i łapał za moje czytelnicze serducho jak nikt inny. Ilekroć się pojawiał, na moich ustach gościł uśmiech, bo polubiłam go od samego początku nie wiedząc dlaczemu. Z reguły takie ciapciakowate postaci mnie odstraszają (tak, moją pierwszą myślą kiedy się pojawił było "ale z niego ciapciak", jednak w tym dobrym tego słowa znaczeniu) i wydają się być najsłabszym ogniwem powieści, a tym razem nic takiego się nie stało. Z czasem okazało się, że on też skrywa swoje tajemnice, (które wciąż próbuję rozwikłać, ale wydaje mi się, że słabo mi to idzie...) i w cale nie jest takim niegroźnym ktosiem, jak mogłoby się wydawać. Plus!
I oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła uwagi na czarny charakterek (do których swoją drogą mam ogromne zamiłowanie, co część z Was zapewne już wie, ale nie o tym chciałam tu powiedzieć). Otóż w tej historii pojawił się pewien pan. Do końca powieści nie było wiadomo kim on jest, autorka doskonale zadbała o to, by czytelnik przeżył szok na rewelację o jego tożsamości. I mimo, iż naprawdę, tak prawdziwie pojawił się tylko bodajże w jednym rozdziale polubiłam go i to bardzo. Eh, wiecie jakie to okropne kiedy bardzo chcę powiedzieć kto to i co było dalej, a jednak nie mogę?
Powiedziałam co wiedziałam na temat postaci, więc teraz przejdźmy dalej.
CO JAK CO, ALE TO KAWAŁ DOBREJ ROBOTY
Mówcie co chcecie. Ja do tej pory nie mogę wyjść z podziwu, jak szybko autorka sprawiła, że nawet nie zauważałam kiedy mijały kolejne strony, a za mną było pięć rozdziałów, połowa książki, a w końcu okazało się, że przeczytałam ją całą. Książka została pięknie wydana, co tylko cieszyło oko i sprawiało większą przyjemność z jej lektury. Idealnym uzupełnieniem całości były piękne ilustracje wykonane przez panią Magdalenę Babińską, które były nie tylko kolejnym dodatkiem, a raczej pomagały w wyobrażeniu sobie tego świata, a także piękne inicjały. Nie wiem, czy kiedyś o tym wspominałam, ale uwielbiam gdy rozdziały są przez nie rozpoczynane.
Ciekawym pomysłem, a właściwie to strzałem w dziesiątkę było wykreowanie Warsa i Sawy - z pozoru dwóch oddzielnych miast, różniących się wszystkim, a zwłaszcza wrogością do świata i zasadami. I nie mówię tutaj o wrogości ze względu na ich mieszkańców, choć część z nich z pewnością nie należała do najmilszych. Chodzi mi tutaj o panującą w nich magię. Coś, co sprawiało, że były wyjątkowe na tle innych. Nie wiem jak to opisać. Nie potrafię tego opisać. Żeby wiedzieć o co mi chodzi trzeba to po prostu przeczytać.
Jak już wspominałam, o ile nie przepadam za alternatywnymi rzeczywistościami, tak tą jestem zachwycona. Ma w sobie wszystko to, czego brakowało mi w dotychczas czytanych powieściach. Nowe fantastyczne stworzenia, nowe pomysły na fabułę, akcję, miejsca, moce i wszystko inne. Schematów możecie tutaj szukać ze świecą i nie wydaje mi się, żebyście je znaleźli. Zaczynając od kreacji bohaterów, zarówno na płaszczyźnie psychologicznej, jak i fizycznej, poprzez pomysł na fabułę, kończąc na świcie Warsa i Sawy - cała książka jest rewelacyjnym powiewem świeżości dla miłośnika fantasy. Albo przynajmniej dla mnie, gdyż do tej pory ani razu nie spotkałam się z takowymi berserkami, wąpierzami, selkie czy innymi wymyślnymi stworkami w literaturze fantasy. Być może jeszcze mało przeczytałam, być może naprawdę jest to coś nowego. Nie wiem, pojęcia nie mam. Więc podsumuję.
PODSUMOWUJĄC:
Pierwsza książka polskiego autora - pierwsze mega pozytywne zaskoczenie. Historia wciąga, zapewnia całe godziny rozrywki i przede wszystkim sprawia, że mamy ochotę na więcej. Uzupełniana piękną grafiką cieszy oko i pięknie prezentuje się na półce. Styl autorki ma w sobie coś, co przyciąga. Stworzyła coś, z czym nie miałam styczności do tej pory i zachwyciła mnie. Świat Warsa i Sawy, świat bohaterów został dobrze wykreowany, przy odrobinie wysiłku byłam w stanie go sobie wyobrazić. Nowe określenia, pomysły na fabułę i wszystko inne, czego nie było do tej pory, sprawiały, że każda kolejna strona niosła ze sobą jakieś odkrycie, coś, czego nie znałam wcześniej. Bywało też sporo momentów w których się śmiałam, w innych zaś w napięciu oczekiwałam na to, co stanie się dalej. Jak główna bohaterka sobie z tym poradzi. Fabuła w żadnym razie nie była przewidywalna. A przynajmniej dla mnie. Nie udało mi się odkryć tego, dokąd zmierza, jednak był to kolejny plus. Sherlockiem nie zostanę, ale mówi się trudno... Całość prowadzona na jednym, wysokim poziomie sprawiła, że te kilka godzin spędzone z tą historią było dla mnie wyjątkowo przyjemne i z pewnością będę je miło wspominać. Znalazłam też kilka naprawdę fajnych cytatów. Część z nich wrzuciłam tutaj, więc jeśli nie przekonało Was moje ględzenie, być może zrobią to one, choć nie jestem pewna, czy wybrałam najlepsze z nich.
Książkę gorąco polecam każdemu miłośnikowi urban fantasy, a właściwie fantasy każdego rodzaju, ponieważ jestem pewna, że znajdzie w niej coś dla siebie.
Tytuł: Dziewczyna z Dzielnicy Cudów
Autor: Aneta Jadowska
Seria: Seria Nikity Tom: 1
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Ilość stron: 314
Moja ocena: 8/10
Gatunek: Fantasy
Opis: Są przyjazne i urocze miasta alternatywne. I jest Wars – szalony i brutalny – oraz Sawa – uzbrojona w kły i pazury. Pokochasz je i znienawidzisz, całkiem jak ich mieszkańcy.Z serii ukazały się:
Jak ona. Nikita. To tylko jedno z jej imion, jedna z jej tajemnic. Jako córka zabójczyni i szaleńca chce od życia jednego – nie pójść ścieżką żadnego z rodziców. Choć na to może być już za późno.
Z Dzielnicy Cudów – części miasta, która w wyniku magicznych perturbacji utknęła w latach 30. ubiegłego wieku – zostaje uprowadzona jedna z piosenkarek renomowanego klubu Pozytywka. Sprawą zajmuje się Nikita. Trop szybko zaprowadzi ją tam, gdzie nigdy nie chciałaby się znaleźć. Na szczęście jej pleców pilnuje Robin. Czy na pewno? Kim on właściwie jest?
Tom 1: „Dziewczyna z dzielnicy cudów"
Tom 2: „Akuszer bogów"
Za możliwość przeczytania książki ślicznie dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non
Początkowo nie miałam pojęcia co mogłabym o niej napisać, więc mam nadzieję, że całość nadaje się do czytania :) Dajcie znać w komentarzach co sądzicie, czy czytaliście, a może dopiero zamierzacie ;)
Buziaki, Kinga ;*