Dzisiejsza recenzja będzie zapewne nieco gorszej jakości niż zazwyczaj, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam, co miałabym o tej książce napisać. Po prostu nie wywołała we mnie tylu emocji co tom pierwszy, więc cóż... wyszło jak wyszło, zapraszam :)
Tytuł: Dzień 21
Autor: Kass Morgan
Seria: Misja 100
Tom: 2
Wydawnictwo: Bukowy Las
Ilość stron:
Data przeczytania: wrzesień 2016
Moja ocena: 7/10
Opis:
Stu zesłańców walczy o przeżycie ze świadomością, że uda im się to tylko dzięki solidarności. Od lądowania misji 100 na porzuconej niegdyś Ziemi minęło 21 dni. Są pierwszymi ludźmi, którzy postawili stopę na ojczystej planecie od stuleci... a przynajmniej tak myśleli.
Wells usiłuje przekonać zesłańców, aby wspólnie stawili czoło nieznanym wrogom.
Clarke wyrusza na Mount Weather w poszukiwaniu innych przybyszów z Kolonii, a Bellamy chce za wszelką cenę uratować siostrę.
Tymczasem na statku Glass musi wybrać pomiędzy miłością swojego życia - a samym życiem!
Moja recenzja:
Krótko, zwięźle i na temat:
Po przeczytaniu pierwszego tomu byłam strasznie ciekawa dalszych losów bohaterów, zwłaszcza, że zakończył się on w dość... ważnym momencie. Miałam nadzieję, że teraz wszystko się wyjaśni, że będzie dobrze, okej i ogólnie wszystko cacy, i super. Nie do końca poszło po mojej myśli, jednak jestem zadowolona.
Część pierwsza pozostawiła mnie w takim stanie, że nie mogłam usiedzieć na miejscu w oczekiwaniu na to, aż poznam dalsze losy bohaterów. Fakt, nie była bez wad, ale do tej pory nie spotkałam jeszcze książki, która by takowych nie posiadała (tak, nawet moje ukochane „Upadające królestwa" miały jedną wadę...). Tak więc kiedy tylko znalazłam czas, pobiegłam do biblioteki i pożyczyłam "Dzień 21".
Przyznam się, że nie tego oczekiwałam. W zasadzie ciężko jest mi opisać moje oczekiwania względem tej książki, jednak śmiało mogę powiedzieć, że zaczęłam patrzeć na nią bardziej krytycznym okiem i starałam się wykryć więcej wad. Jedno jest pewne - udało mi się.
Poza tymi, które powtórzyły się po pierwszym tomie, nie znalazłam wiele nowych, więc powiem tak; autorka niewiele się poprawiła (o ile w ogóle to zrobiła), kiedy porównamy tom pierwszy z drugim. Powtórzyła te same błędy, jak zbyt szybkie relacje między bohaterami, czasowe przeskoki, brak opisów miejsc - to wszystko już było i pozostało. Jej styl nie poprawił się na tyle, aby było to widoczne i nie było widać żadnych większych różnic. Niestety, ale czuję się zawiedziona z tego powodu.
Miałam nadzieję, że pani Morgan poprawi swój warsztat pisarski choć w małym stopniu. Cóż, nie wyszło i drugi tom został napisany na tym samym poziomie, co pierwszy. Powinnam się cieszyć, że poziom powieści nie spadł, ale jakoś nie potrafię, bo przez to, wszystko stało się po prostu nijakie. Jeśli zaś chodzi o moją ocenę - jest niższa, bo tak jak wspominałam, zaczęłam patrzeć nieco bardziej krytycznie na książkę.
Po zakończeniu lektury nie jestem pewna, co mam o niej sądzić. Z jednej strony wciągnęła mnie, czytało się ją szybko i przyjemnie, a mimo to ten fakt, że autorka nic nie zmieniła pozostawił po sobie jakby małą niechęć. Nie umiem opisać tego w inny sposób. Myślę, że jeśli ktoś spotkał się kiedykolwiek z czymś podobnym, będzie wiedział, o co mi chodzi, jednak nie wiem jak mam to wytłumaczyć.
Postaram się więc jakoś to zsumować;
"Dzień 21" jest dobrą kontynuacją pierwszej części. Podobnie jak tom pierwszy, potrafi wciągnąć na kilka godzin i zapewnić oderwanie się od rzeczywistości, albo chociażby problemów życia codziennego. Autorka zachowała ten sam styl pisania, nie pogorszyła się, ale również nie polepszyła. Książka po prostu dotrzymuje poziomu swojej poprzedniczce.
Pomysł na fabułę jest ciekawy i daje bardzo szerokie pole do popisu, przez co pani Morgan mogła wykazać się wyobraźnią. I właśnie tego mi brakowało. Tak, historia toczy się trzysta-ileś lat po katastrofie na ziemi, setka ludzi zostaje na nią zesłana, muszą walczyć o przetrwanie i tak dalej. Pole do popisu - temat rzeka. Co robi autorka? Wybiera najprostszą drogę. Jestem rozczarowana.
Mimo wszystkich swoich wad, większych, lub mniejszych wedle uznania - książka potrafi wciągnąć i sprawić, że człowiek spędzi z tą książką kilka ciekawych godzin, które upłyną nie wiadomo kiedy. Moim zdaniem powieść ta jest godna polecenia, zwłaszcza, dla osób, które dopiero chcą spróbować historii tego typu i nie wiedzą, czego mają się spodziewać. Wystarczy jedno - nie oczekiwać od niej efektu wow, a wtedy może naprawdę się spodobać.
Część pierwsza pozostawiła mnie w takim stanie, że nie mogłam usiedzieć na miejscu w oczekiwaniu na to, aż poznam dalsze losy bohaterów. Fakt, nie była bez wad, ale do tej pory nie spotkałam jeszcze książki, która by takowych nie posiadała (tak, nawet moje ukochane „Upadające królestwa" miały jedną wadę...). Tak więc kiedy tylko znalazłam czas, pobiegłam do biblioteki i pożyczyłam "Dzień 21".
Przyznam się, że nie tego oczekiwałam. W zasadzie ciężko jest mi opisać moje oczekiwania względem tej książki, jednak śmiało mogę powiedzieć, że zaczęłam patrzeć na nią bardziej krytycznym okiem i starałam się wykryć więcej wad. Jedno jest pewne - udało mi się.
Poza tymi, które powtórzyły się po pierwszym tomie, nie znalazłam wiele nowych, więc powiem tak; autorka niewiele się poprawiła (o ile w ogóle to zrobiła), kiedy porównamy tom pierwszy z drugim. Powtórzyła te same błędy, jak zbyt szybkie relacje między bohaterami, czasowe przeskoki, brak opisów miejsc - to wszystko już było i pozostało. Jej styl nie poprawił się na tyle, aby było to widoczne i nie było widać żadnych większych różnic. Niestety, ale czuję się zawiedziona z tego powodu.
Miałam nadzieję, że pani Morgan poprawi swój warsztat pisarski choć w małym stopniu. Cóż, nie wyszło i drugi tom został napisany na tym samym poziomie, co pierwszy. Powinnam się cieszyć, że poziom powieści nie spadł, ale jakoś nie potrafię, bo przez to, wszystko stało się po prostu nijakie. Jeśli zaś chodzi o moją ocenę - jest niższa, bo tak jak wspominałam, zaczęłam patrzeć nieco bardziej krytycznie na książkę.
Po zakończeniu lektury nie jestem pewna, co mam o niej sądzić. Z jednej strony wciągnęła mnie, czytało się ją szybko i przyjemnie, a mimo to ten fakt, że autorka nic nie zmieniła pozostawił po sobie jakby małą niechęć. Nie umiem opisać tego w inny sposób. Myślę, że jeśli ktoś spotkał się kiedykolwiek z czymś podobnym, będzie wiedział, o co mi chodzi, jednak nie wiem jak mam to wytłumaczyć.
Postaram się więc jakoś to zsumować;
"Dzień 21" jest dobrą kontynuacją pierwszej części. Podobnie jak tom pierwszy, potrafi wciągnąć na kilka godzin i zapewnić oderwanie się od rzeczywistości, albo chociażby problemów życia codziennego. Autorka zachowała ten sam styl pisania, nie pogorszyła się, ale również nie polepszyła. Książka po prostu dotrzymuje poziomu swojej poprzedniczce.
Pomysł na fabułę jest ciekawy i daje bardzo szerokie pole do popisu, przez co pani Morgan mogła wykazać się wyobraźnią. I właśnie tego mi brakowało. Tak, historia toczy się trzysta-ileś lat po katastrofie na ziemi, setka ludzi zostaje na nią zesłana, muszą walczyć o przetrwanie i tak dalej. Pole do popisu - temat rzeka. Co robi autorka? Wybiera najprostszą drogę. Jestem rozczarowana.
Mimo wszystkich swoich wad, większych, lub mniejszych wedle uznania - książka potrafi wciągnąć i sprawić, że człowiek spędzi z tą książką kilka ciekawych godzin, które upłyną nie wiadomo kiedy. Moim zdaniem powieść ta jest godna polecenia, zwłaszcza, dla osób, które dopiero chcą spróbować historii tego typu i nie wiedzą, czego mają się spodziewać. Wystarczy jedno - nie oczekiwać od niej efektu wow, a wtedy może naprawdę się spodobać.
No dobra. Nie jestem zadowolona z tego tekstu, jednak wydaje mi się, że wypadł nieco lepiej w porównaniu z recenzją pierwszego tomu <klik>. Dajcie znać co sądzicie zarówno o książce, jak i o jej recenzji.
PS: Rozejrzyjcie się na fanepage'u na fb, bo już niedługo rozdawajka z okazji 200 obserwatorów ;)
Nie wiem czy sięgnę po tą serię nie lubię gdy mamy czasowe przeskoki i gdy relacje pomiędzy bohaterami za szybko się rozwijają ale sam opis książki nawet mnie zaciekawił więc jeszcze się zastanowię :)
OdpowiedzUsuńPierwszy tom raczej mnie nie zainteresował, więc po drugi też nie sięgnę. ;/ No i szkoda, że jesteś rozczarowana kontynuacją, nawet jeśli w końcowym efekcie nie oceniłaś jej aż tak surowo.
OdpowiedzUsuńKsiążka zupełnie inna niż film, na co inne zwrócono uwagę, wiele pozmieniani, tak jakby dwa różne światy.
OdpowiedzUsuńJakoś nie ciągnie mnie za bardzo do tych książek, po recenzji drugiej części, myślę, że to jednak nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♥
SZELEST STRON