Tytuł: Toxic
Autor: Rachel Van Dyken
Seria: Zatraceni
Tom: 2
Wydawnictwo: Feeria Young
Ilość stron: 344
Data przeczytania: wrzesień 2016
Moja ocena: 7/10
Opis:
Każdy kryje jakąś tajemnicę ... Gabe Hyde żyje na kredyt. Od czterech lat ukrywa swoją prawdziwą tożsamość przed światem, który niegdyś obsesyjnie go uwielbiał. Jeden niewłaściwy krok doprowadził go na skraj szaleństwa. krok, który na zawsze zmienił ścieżkę jego życia. Udawanie nie prowadzi do niczego dobrego, zwłaszcza, gdy grasz kogoś innego przed tymi, którym najbardziej na tobie zależy. Ale gdyby ktoś kiedyś odkrył prawdę, to nie jego życie stanęłoby pod znakiem zapytania – ale jej.
Saylor nie nienawidzi mężczyzn. Tylko Gabe’a. Ten lekkomyślny, beztroski, w czepku urodzony gość to prawdziwa sól w jej oku. Który sprawia tylko, że wszystko coraz bardziej się gmatwa. Niestety, jest takie miejsce, w którym ich spotkania są nieuniknione. Dom opieki. Gdyby tylko tak się nawzajem nie pociągali… Im bliżej są ze sobą, tym więcej pytań powstaje w Saylor. Bo Gabe coś ukrywa.
Co się stanie, gdy te dwa światy na siebie wpadną? Dwa światy, które nigdy nie powinny się spotkać? Czy on zniszczy wszystkich, których kocha? Czy w końcu uzyska odkupienie, o którym marzy od czterech lat?
Moja recenzja:
Kiedy wreszcie ochłonęłam po pierwszym tomie <recenzja - klik> i wirze emocji jaki mi
zapewnił, stwierdziłam, że pora sięgnąć po czekający na mojej półce
drugi tom serii "Zatraceni". Jak wrażenia?
Cóż, zacznijmy od tego, że prawdopodobnie zbyt wiele wymagałam, co przeniosło się na mój dalszy odbiór tej historii. Za każdym razem powtarzam sobie "spokojnie, nie wymagaj niczego, a książka na pewno ci się spodoba". W większości przypadków ta metoda się sprawdza, ale tutaj?! Ciężko jest nie wymagać, kiedy jest się zachwyconym pierwszym tomem, a w poprzedniej części autorka zapewniła rollercoaster emocji i podbiła serce. Tak więc przyznaję - zawiodłam się na tej książce.
Ale w sumie zaczęłam ni od początku, ni od końca, więc powiem tak: w trakcie lektury pierwszego tomu pewien facet podbił moje serce. Tm facetem był Gabe. Miałam wielki zaciesz kiedy wyobrażałam sobie to, co będzie się działo w powieści pisanej z jego perspektywy, bo wprost nie mogłam doczekać się poznania jego losów. I tutaj mamy taki mały problem. Książka, jako całość była naprawdę dobra. Jednak jakoś wszystko mi spłyciła. Dodatkowo, ten tom sprawił, że mój zapał, albo raczej szał, jeśli chodzi o Gabe'a nieco się zmniejszył. Odniosłam wrażenie, że autorka owszem, miała pomysł na fabułę. Bardzo dobry pomysł. Jednak nie udało jej się przeskoczyć nad poprzeczką, którą sobie ustawiła. Jednak podczas lektury nie zwracałam na to uwagi, dopiero po jej zakończeniu zaczęłam myśleć nad tym wszystkim i cóż, wyszło, jak wyszło...
Nie za bardzo wiem, co jeszcze mogłabym napisać o tej książce, więc postaram się to jako tako podsumować:
Kiedy teraz o tym wszystkim myślę, mam wrażenie, że jestem jednak trochę zbyt surowa, ale zdania nie zmienię. "Toxic" wypadło zdecydowanie gorzej od "Utraty", a Gabe stracił połowę swojego uroku, nad czym potwornie ubolewam. Autorka nie poradziła sobie z wyzwaniem, jednak nie wydaje mi się, aby miało mi to przeszkodzić w daniu jej kolejnej szansy i sięgnięciu po trzeci tom serii. Czuję się nieco zawiedziona, jak i może żałuję zbyt wielkich wymagań, mam mętlik w głowie... Po prostu nie wiem, czy powinnam napisać coś niepochlebnego, czy raczej znaleźć te dobre strony.
Czytając "Toxic" nie czułam tego samego, co przy "Utracie". Mimo, że książka była dobra, to cały czas czegoś mi brakowało, a ja do tej pory nie jestem pewna czego. Pani Van Dyken miała dobry pomysł, ale nie poradziła sobie z jego wykonaniem. A przynajmniej nie w zadowalającym dla mnie stopniu. Mimo tego wszystkiego nie żałuję, że zdecydowałam się zakupić od razu wszystkie trzy tomy (przynajmniej na razie) i mam nadzieję, że to się nie zmieni. W niedalekiej przyszłości planuję sięgnąć po kolejny tom, jednak nie odczuwam już tak palącej potrzeby.
Książkę polecam zarówno tym, którzy czytali, jak i tym, którzy nie mieli jeszcze okazji zapoznać się z pierwszym tomem. Plusem jest to, że nie trzeba go znać by kontynuować, lub rozpoczynać serię, bo wszystko jest w miarę rozjaśnione i przypomniane. Właściwie można zacząć równie dobrze od trzeciego, jak i drugiego, bądź też pierwszego tomu...
A na koniec macie tutaj mój ukochany cytat. Mimo wszystko Gabe nadal pozostaje cudowny <3
Tak więc co sądzicie? Dajcie znać ;)
Cóż, zacznijmy od tego, że prawdopodobnie zbyt wiele wymagałam, co przeniosło się na mój dalszy odbiór tej historii. Za każdym razem powtarzam sobie "spokojnie, nie wymagaj niczego, a książka na pewno ci się spodoba". W większości przypadków ta metoda się sprawdza, ale tutaj?! Ciężko jest nie wymagać, kiedy jest się zachwyconym pierwszym tomem, a w poprzedniej części autorka zapewniła rollercoaster emocji i podbiła serce. Tak więc przyznaję - zawiodłam się na tej książce.
Ale w sumie zaczęłam ni od początku, ni od końca, więc powiem tak: w trakcie lektury pierwszego tomu pewien facet podbił moje serce. Tm facetem był Gabe. Miałam wielki zaciesz kiedy wyobrażałam sobie to, co będzie się działo w powieści pisanej z jego perspektywy, bo wprost nie mogłam doczekać się poznania jego losów. I tutaj mamy taki mały problem. Książka, jako całość była naprawdę dobra. Jednak jakoś wszystko mi spłyciła. Dodatkowo, ten tom sprawił, że mój zapał, albo raczej szał, jeśli chodzi o Gabe'a nieco się zmniejszył. Odniosłam wrażenie, że autorka owszem, miała pomysł na fabułę. Bardzo dobry pomysł. Jednak nie udało jej się przeskoczyć nad poprzeczką, którą sobie ustawiła. Jednak podczas lektury nie zwracałam na to uwagi, dopiero po jej zakończeniu zaczęłam myśleć nad tym wszystkim i cóż, wyszło, jak wyszło...
Nie za bardzo wiem, co jeszcze mogłabym napisać o tej książce, więc postaram się to jako tako podsumować:
Kiedy teraz o tym wszystkim myślę, mam wrażenie, że jestem jednak trochę zbyt surowa, ale zdania nie zmienię. "Toxic" wypadło zdecydowanie gorzej od "Utraty", a Gabe stracił połowę swojego uroku, nad czym potwornie ubolewam. Autorka nie poradziła sobie z wyzwaniem, jednak nie wydaje mi się, aby miało mi to przeszkodzić w daniu jej kolejnej szansy i sięgnięciu po trzeci tom serii. Czuję się nieco zawiedziona, jak i może żałuję zbyt wielkich wymagań, mam mętlik w głowie... Po prostu nie wiem, czy powinnam napisać coś niepochlebnego, czy raczej znaleźć te dobre strony.
Czytając "Toxic" nie czułam tego samego, co przy "Utracie". Mimo, że książka była dobra, to cały czas czegoś mi brakowało, a ja do tej pory nie jestem pewna czego. Pani Van Dyken miała dobry pomysł, ale nie poradziła sobie z jego wykonaniem. A przynajmniej nie w zadowalającym dla mnie stopniu. Mimo tego wszystkiego nie żałuję, że zdecydowałam się zakupić od razu wszystkie trzy tomy (przynajmniej na razie) i mam nadzieję, że to się nie zmieni. W niedalekiej przyszłości planuję sięgnąć po kolejny tom, jednak nie odczuwam już tak palącej potrzeby.
Książkę polecam zarówno tym, którzy czytali, jak i tym, którzy nie mieli jeszcze okazji zapoznać się z pierwszym tomem. Plusem jest to, że nie trzeba go znać by kontynuować, lub rozpoczynać serię, bo wszystko jest w miarę rozjaśnione i przypomniane. Właściwie można zacząć równie dobrze od trzeciego, jak i drugiego, bądź też pierwszego tomu...
A na koniec macie tutaj mój ukochany cytat. Mimo wszystko Gabe nadal pozostaje cudowny <3
Ludzie rzadko myślą to, co mówią. Dla mnie "przepraszam" to tylko kolejne słowo, którego nadużywają - podobne jak "kocham". "Kocham lody", "kocham naleśniki", "kocham kolor niebieski" - gówno prawda. Bo kiedy ja mówiłem "kocham", to znaczyło, że wykrwawiałem się dla ciebie. Kiedy wypowiadam słowo "miłość", powołuję je do życia. Uskrzydlam swoją duszę - łączę się z twoją.
Tak więc co sądzicie? Dajcie znać ;)
Buziaki ^^
Mam tą pozycję w planach. :D
OdpowiedzUsuńGratuluję 200 obserwatorów (nie wiem czy Ci już tego nie pisałam).
Buziaki,
StormWind z bloga cudowneksiazki.blogspot.com/
Nie przypominam sobie, nie mniej jednak bardzo dziękuję :D
UsuńUwielbiam właściwie wszystkie trzy tomy "Zatraconych", ale chyba najbardziej podobała mi się jednak "Utrata". Kiersten i Wes stali się jedną z moich ukochanych literackich par :D
OdpowiedzUsuńHmm... Muszę chyba się przyznać, że ich nie shipowałam. Kibicowałam Kiersten i Gabe'owi, jednak cóż, nie wyszło... No ale Wes też jest cudowny ;)
UsuńPrzeczytałam kiedyś 1 tom i był nawet spoko, ale jakoś nie ciągnie mnie do dalszych tomów. :c
OdpowiedzUsuńMnie się podoba, zapisuję tytuł :)
OdpowiedzUsuńMam ochotę ją poznać jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńa ja peirwsze o niej slysze: D przeczytalabym a co! pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPierwszy raz czytam o tej książce. Recenzja mnie zachęciła!
OdpowiedzUsuńI opis także. Lubię takie książki, chciałabym ją przeczytać
Pozdrawiam x i zapraszam do siebie, wczoraj była premiera mojej książki i z tej okazji post :)
http://polecam-goodbook.blogspot.com/
Książka raczej nie dla mnie, więc sobie odpuszczę, ale fajnie, że nie trzeba się tak kurczowo trzymać kolejności tomów - zawsze jakiś plus, jeśli kiedyś zabraknie nakładu pierwszego tomu, a tak się często zdarza z seriami. ;/
OdpowiedzUsuńJakoś za bardzo mnie do niej nie ciągnęło, ale zmieniam zdanie skoro ma dość dobrą ocenę, a recenzja tylko zachęca :D
OdpowiedzUsuńOstatnio dużo o niej czytałam i powiem Ci szczerze, że mam na nią ochotę, jednak ten brak czasu mnie dobija ... :/
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwsze dwa tomy tej serii i mimo to, że nie jest ona w żaden sposób wymagająca, to i tak zrobiła na mnie duże wrażenie. Pozytywne oczywiście. Czekam teraz na chwilę wolnego aby przeczytać ostatnią część
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To Read Or Not To Read