czwartek, 26 stycznia 2017

TOP 10: największe klumpy książkowe roku 2016

Cześć, hej, witajcie, ahoj i w ogóle :D

 Dzisiaj zapraszam Was na bardzo nieco spóźniony ranking 10 książek, które w 2016r. zawiodły mnie najbardziej, lub też okazały się bezkresnie beznadziejne. Mam nadzieję, że pomoże Wam to w uniknięciu tych beznadziejnych książek, a jeśli obraziłam którąś z Waszych ulubionych - przepraszam, ale takie moje zdanie ;) Zaczynajmy.



Rozczarowanie na miejscu 10

„Dusze cieni" - L.J. Smith
 O ile pierwsze dwie księgi były całkiem fajne i przyjemne w odbiorze, talk trzecia i czwarta to po prostu absurd. Autorka naprała tutaj wszystkiego, co było możliwe, jakby myślała, że im więcej, tym lepiej. Muszę tutaj kogoś rozczarować: większy nie zawsze znaczy lepszy. Tyle w temacie. Nie polecam. Serial bije wszystkie książki na głowę, więc jeśli chcecie poznać historię wampirów z Mystic Falls, od razu omijajcie książki szerokim łukiem, a bierzcie się za serial.



Miejsce 9 wędruje do...

„Czy wspominałam, że cię kocham?" - Estelle Maskame

 Kompletnie nie rozumiem tego szału na tą serię. Książka była beznadziejnie słaba i schematyczna. Nic, czego nie przeczytałabym wcześniej na wattpadzie (w sumie, to pierwowzór książki powstał na wattpadzie, więc nie ma się czemu dziwić). Historia głównych bohaterów przewidywalna na maksa, autorka nie zaskoczyła mnie absolutnie niczym... Aż serce krwawi kiedy widać, że takie coś zostało wydane całe, we wszystkich trzech częściach, a zamiast tego wydawnictwo zaniechało wydania ostatniej części "Pojedynku" od Marie Rutkoski, który to jest jedną z najlepszych książek, jakie miałam okazję przeczytać w ubiegłym roku. Po prostu NIE.




Rozczarowaniem na miejscu 8-mym okazał się:

„Chłopak na zastępstwo" - Kasie West
 Kolejna powieść i kolejny autor, którego fenomenu nie rozumiem. Głupia historia na odmóżdżenie i nic więcej. Zdecydowanie nie zasługuje na te wszystkie zachwyty i recenzje pisane w samych superlatywach. Przewidywalne na maksa, od samego początku było wiadomo, jak się skończy. Nie dość, że irytowała mnie główna bohaterka, to robili to właściwie wszyscy, którzy występowali w tej powieści. BEZNADZIEJA.



Miejsce 7-dme wędruje do:

„Playlist for the Dead" - Michelle Falkoff
 Książka nudna aż do bólu. Pomysł na fabułę naprawdę genialny - przy odpowiednim rozwinięciu dałoby się napisać z tego bestseller. Ale za to spalony już na wstępie. Czytając tą książkę odnosiłam wrażenie iż autorka w ogóle nie potrafiła się zdecydować, czy woli raczej napisać coś depresyjnego, czy jakiś pseudo-romans z nieudolnym głównym bohaterem. Cały wątek wiał jakimś absurdem i może jestem tępa, ale zakończenie jak dla mnie niczego nie wyjaśniło i tym sposobem straciłam cały tydzień życia (tak, czytałam dwieście coś stron przez tydzień, głównie ze względu na to, że ta książka była tak nudna). Jedyne co mi po tej książce zostało? Depresja. Że można w ogóle stworzyć coś tak nijakiego.



A na miejscu 6-stym ląduje:

„19 razy Katherine" - John'a Green'a
 Wahałam się, czy dać ją na miejscu 6-stym, czy 7-dmym, ale koniec końców wylądowała tutaj. Dlaczego? Ponieważ wynudziła mnie jeszcze bardziej niż „Playlist for the Dead", o ile to w ogóle możliwe. Nie rozumiem szału na Greena - jego książki najzwyczajniej w świecie mnie nudzą. Co jest pewne? Nigdy więcej nie tknę żadnej jego powieści. Amen.



Wbijam do pierwszej 5-tki:

„Mroczny szept" - Gena Showalter
 Ja nie wiem. Nie mam pojęcia kto zakwalifikował tą książkę do gatunku fantasy, ale chyba powinien poważnie zastanowić się nad swoją znajomością gatunków literackich. Oczekiwałam fantasy z demonami i harpiami. A zamiast tego dostałam strasznie słaby i wulgarny erotyk z dokładnie trzema harpiami i demonem zwanym dalej jako "zwątpienie". Coś chyba jest nie tak, prawda? 
 Zamysłem autorki najprawdopodobniej było wykreowanie brutalnego świata w którym ludzie walczą z nieśmiertelnymi istotami, z których każda nosi w sobie "prawdziwego demona". Jednak źle to rozwinęła,ten wątek przeszedł na dalszy plan, a głównym punktem stał się "romans" pomiędzy harpią a owym demonem.
 Nie przeszkadzałoby mi to tak bardzo, gdyby nie fakt, że główni bohaterowie uprawiali seks co trzy strony, a autorka przy "opisywaniu" tego cały czas używała tych samych słów w nieco innej kolejności. Różnicą było chyba tylko to, gdzie to robili. No wiecie, raz w samolocie innym razem w lesie na drzewie (?!?!), z kolei później na podłodze w salonie... No cholera aż się rzygać tym chciało, zwłaszcza ze względu na beznadziejnie wulgarne słownictwo. Ja nie wiem dlaczego to w ogóle zostało u nas wydane. PO PROSTU DNO



To już prawie podium -  miejsce 4-te

„Piękna katastrofa" - Jamie McGuire
  Dlaczego to zostało wydane. DLACZEGO JA PO TO SIĘGNĘŁAM? Przecież to jest jakieś... AGHMWTDB. No.
 Główna bohaterka to typowa Mary Sue po przejściach, która uciekła z rodzinnego domu by wyrwać się przeszłości. Główny bohater oczywiście jest bad boyem. Mało tego. Ten pseudo bed boj jest w zasadzie beznadziejnie ciepłą kluchą. Tu niby zmienia dziewczyny jak rękawiczki i bawi się nimi, tu niby jest bardzo niebezpieczny, a jak przyjdzie co do czego to płacze przed główną bohaterką by go nie rzucała, że się zmieni, że ją kocha, że jest dla niego wszystkim. Fu.
 Fabuła leży i kwiczy dźgana beznadziejnym stylem. Ład i skład pieprzy się gdzieś w fosie z sensem... Ach za dużo by tu wad wymieniać. Nie będę się denerwować, więc może przejdźmy dalej.



 Miejsce 3-cie zajmuje:

„Pułapka uczuć" - Colleen Hoover
 Część z Was zapewne się ze mną nie zgodzi, będzie zaskoczona i w ogóle ale mniejsza o to. TA KSIĄŻKA WIEJE SCHEMATAMI. Wszystko już było. Wszystko. I nie rozumiem kiedy ktoś się ze mną o to kłóci. Potrafię wymienić kilkanaście innych książek, w których znajdzie się dokładnie to samo. Romans z nauczycielem? OBECNY. Śmiertelna choroba? PRZYBYŁA. Brak jednego z rodziców? JEST! Bohaterowie z bagażem ciężkich doświadczeń? SĄ! Schematy? PEŁNO! Także NIE. Nie mam pojęcia, dlaczego CoHo jest nazywana "Królową New Adult", bo jak dla mnie nie zasługuje na ten tytuł. Spośród sześciu jej przeczytanych książek tylko jedna była bardzo dobra, jedna dobra, a reszta po prostu słaba i przeciętna, do tego przesłodzona i w ogóle bez sensu. Możecie mnie za to zjechać - nie rusza mnie to. Jak dla mnie Colleen Hoover pisze za słabo na swój tytuł i tyle w temacie. Kropka.



Miejsce 2-gie:

„Never Never" - Colleen Hoover, Tarryn Fisher
FUUUUUUUU!
Ci, którzy czytali moją recenzję tego dzieUa doskonale wiedzą, co mam na myśli. O ile początek zapowiadał się genialnie, o ile mogła to być cudowna historia, tak wszystko szlag jasny trafił dzięki jej rozwinięciu. Beznadzieja. Ogólnie chodzi o zakończenie, które moim zdaniem jest najbardziej beznadziejnym zakończeniem z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia. Autorki pojechały po całości. Poziom podniesiony przez trzysta stron spadł do Rowu Mariackiego w ciągu jednego głupiego rozdziału. Od tak sobie. Zakończenie to kpina nade wszystko. Nic nie zostało wyjaśnione, okazało się, że działo się tak, a nie inaczej BO TAK. Po prostu. BO TAK! Rozumiecie? Nic nie wyjaśniono. Chociaż nie - wyjaśniono wszystko. Ale to wyjaśnienie było tak beznadziejne, że aż się płakać chce. Mówcie co chcecie, dla mnie jedna z dwóch najgorszych książek CoHo i zdania nie zmienię (no chyba, że po raz kolejny napisze coś tak beznadziejnie słabego, to wtedy pogadamy).



DUM DUM DUUUUM.


Miejsce pierwsze wędruje do...

„Upadłych" - Lauren Kate
 Jedyna powieść co do której nigdy nie miałam wątpliwości gdzie wyląduje. Boże, jakie to było słabe. I dlaczego w ogóle ktoś to chce zekranizować ja się pytam? BEZNADZIEJA. Miałam ochotę zabić główną bohaterkę za samo oddychanie. Miałam ochotę ukręcić jej ten durny łeb za te jej głupie myśli. Nie przeczytałam całej książki. Rozwalił mnie tok rozumowania głównego bohatera. No bo sory. Jeśli masz te kilkaset lat i cały czas się czegoś uczysz... To dlaczego do cholery twój tok rozumowania nie różni się niczym od myśli trzynastolatki z pierwszej gimnazjum, która myśli, że jest już dorosła?!! (Bez obrazy proszę. Chciałam to tylko porównać, a nie wiedziałam co by tutaj pasowało. Jeśli ktoś poczuł się urażony, to przepraszam, nie taki był mój zamysł). NIE. PO PROSTU NIE. A idź pan z tym ode mnie.


UGH.
SKOŃCZYŁAM :D


Na reszcie mi się udało to napisać. Wybaczcie mi te wszystkie emocje i te gify, ale po postu nie mogłam się powstrzymać mając przed sobą listę tych klumpów. Jestem z siebie dumna, że mi się udało tutaj nie oszaleć kiedy sobie przypominałam te wszystkie beznadziejne historie. Mam nadzieję, że się Wam podobało ;)

32 komentarze :

  1. Czytałam książki z miejsca 9 i 8 i nie były może jakimiś arcydziełami, ale mimo wszystko całkiem mi się podobały - ot, taka niewymagająca i nieirytująca lektura na chwilę relaksu i odmóżdżenia. :) "Upadłych" z kolei czytałam już dawno temu, pewnie ze 6 lat temu, wtedy całkiem mi się podobało, ale teraz pewnie też by mnie irytowała. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na odmóżdżenie może i są dobre, ale kiedy wszyscy zachwalają i nie jest się świadomym tego, że są to książki bynajmniej przeciętne inaczej się do nich podchodzi. Ja np. się zawiodłam bo naczytałam się jakie są och i ach... i cóż, nie wyszło.

      Usuń
  2. Całkowicie zgadzam się co do "Upadłych" :D Pomysł na nią może był fajny, al sposób pisania autorki i kreacja bohaterów... Nie, nie, nie, aż brak mi słów.
    Hoover lubię (chociaż może "Slammed" nie należy do moich ulubionych, napisanych przez nią, książek),a "Chłopak na zastępstwo" bardzo mi się podobał. Zgoda, jest przewidywalny i bardzo odmóżdżający, ale przy tym tak słodki i uroczy, że nie mogę powiedzieć na tę książkę złego słowa.


    Pozdrawiam serdecznie,
    Paulina z naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma swoje zdanie ;) Ja akurat się zawiodłam na "Chłopaku..." więc nie mam żadnych zahamowań przy powiedzeniu o niej czegoś złego :P

      Usuń
  3. Również nie rozumiem fenomenu Greena. Czytałam "Gwiazd naszych wina", niby tą najlepszą pozycję i naprawdę się zawiodłam. Oczekiwałam wielkiego WOW, a otrzymałam zwykłą, przeciętną młodzieżówkę. Z wymienionych przez Ciebie pozycji czytałam jeszcze "Chłopaka na zastępstwo" i mimo, że rzeczywiście była mocno przewidywalna, to miło spędziłam czas przy jej czytaniu, i "Never never". I na tej właśnie pozycji się troszkę zawiodłam. Niby mi się podobała, ale nie jest to coś czego spodziewałam się po Collen Hoover.
    Pozdrawiam Karolina z bloga Bookwormscity

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ktoś podziela moje zdanie w kwestii Greena ;) Co do "Never Never" - też nie tego się spodziewałam, być może jest to wina Tarryn, nie wiem, nie wnikam, bo przez tą książkę nie ciągnie mnie do innych powieści tych pań :/

      Usuń
  4. Wow, no dobra, to lecimy po kolei. XD
    10. miejsca nie czytałam, więc idę dalej...
    9. Dla mnie było OK, chociaż bez szału. Podeszłam do tego jak do kolejnego fanfiction, dzięki czemu nie zawiodłam się po całości. I wtedy świadomie sięgnęłam po coś "na raz", bo miałam Zastój Czytelniczy i może właśnie dlatego, że po 3 tygodniach w końcu coś tknęłam, sprawia, że mam do tej pozycji jakiś dziwny sentyment...
    Pozycji od 8 do 4 nie czytałam, ale twórczości Greena nie znoszę. Jak dla mnie on nie potrafi pisać. W ogóle. Nie wiem, jakim cudem to wydają. :/
    3. miejsce, hmm... Uwielbiam CoHo, serio, ale Pułapka uczuć to jest bardzo NIE udany debiut. Nie wiem, jakim cudem tak pozytywnie zadebiutowała. To jej najgorsza książka. Co nie zmienia faktu, że ją uwielbiam.
    2. miejsce - zgodzę się w połowie. Bo mimo tego koszmarnego zakończenia (tak, to też moje najgorsze, jakie przeczytałam), książka była dobra. Pierwsze dwie części było serio OK, dopiero ta trzecia to totalna klapa. Nic Tarryn Fisher jeszcze nie czytałam, ale póki co podejrzewam, że to jej wina. A do tego... Ciężko oceniać CoHo przez nasz Polski pryzmat. U nas jej książki nie są wydawane po kolei, jak w Stanach, przez co poziom naszych "nowości" strasznie się waha, a w jej coraz nowszych pozycjach naprawdę widać niesamowity progress. Uwielbiam Maybe someday i November 9 - cuda ponad cudami! A Hoover to moja ulubiona autorka. NA w jej wydaniu mega do mnie trafia. Ale jak mówiłam, potrafię zrozumieć, czym się kierowałaś przy ocenie tej pozycji. ;)
    A pierwszego miejsca nie czytałam, więc już koniec mojego ględzenia. XD

    Pozdrawiam,
    Koneko z recenzje-koneko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakiego ględzenia? Uwielbiam czytać takie długie komentarze :D
      Również pozdrawiam ;)

      Usuń
  5. Niewiele z tych książek czytałam, ale wiem, że wiele z nich wzbudziło zachwyt wśród blogerek, tym bardziej Twoja lista mnie zaskoczyła :) Znam jedynie "Playlist for the dead"- przyjemna, ale daleko jej faktycznie do bestsellera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, gusta są różne ;) A "Playlist..." nie nazwałabym przyjemną, raczej depresyjną :/

      Usuń
  6. Jestem olbrzymią fanką Hoover, ale nie czytałam tej jej "trylogii", bo słyszałam już wiele razy, że jest słaba, więc to są jedyne książki Hoover jakich nie znam, ale resztę uwielbiam. Co do Never Never to ta książka naprawdę miała potencjał, ale faktycznie zakończenie było tak ogromną klapą, że płakać mi się chciało. Ciężko uwierzyć, że można tak dobrą historię zakończyć tak bezndziejnie.
    Pozdrawiam,
    moonybookishcorner.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaczęłam czytać Pamiętniki Wampirów i bardzo się zawiodłam serial jest o niebo lepszy. Uwielbiam go!

    http://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Pamiętników Wampirów nie ma zamiaru oglądać ani czytać, nie mój klimat, choć nie mówię nie, bo ostatnio dużo zmieniam, więc może kiedyś przyjdzie czas także i na to :) Książkę „Czy wspominałam, że cię kocham?" mam zamiar przeczytać, a jak mi się spodoba to nawet całą serię, nie przeszkadza mi schematyczność i przewidywalność. Uwielbiam twórczość Kasie West, a najnowszą książkę chyba najbardziej, przemawia do mnie jej prostota :) „Playlist for the Dead" jeszcze przede mną, ale jakoś mi się do niej nie spieszy. „19 razy Katherine" nie czytałam, ale czytałam za to ,,Gwiazd Naszych Wina" i ,,Papierowe Miasta", pierwsze jest jako takie, choć totalnie do mnie nie przemawia, to drugie wieje okropną nudą. Nie przepadam za Green'em, bo nie widzę w jego książkach niczego fajnego :/. „Mroczny szept" i „Piękna katastrofa" nie czytałam, rozważałam, ale widząc, że dałaś je do najgorszych książek zrezygnuję i zaoszczędzę sobie czas. „Pułapka uczuć" jest słabe, ale drugi tom jeszcze gorszy, a trzeci to już w ogóle. Też nie rozumiem czemu jest nazywana królową tego gatunku, bo mi się podobały tylko trzy jej książki z siedmiu, jednakże ogółem w większości uważam je za słabe. „Never Never" przede mną i przeczytam tylko dlatego, że jestem ciekawa jej, bo albo ją nadmiernie polecają, albo nadmiernie odradzają i zastanawiam się w której grupie się znajdę XD „Upadłych" nie mam zamiaru czytać, nie przemawia do mnie ta seria XD

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♥
    SZELEST STRON

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Jeżeli któreś zdania nie będą miały sensu to z góry przepraszam, ale czytam ten post po matematyce, która totalnie rozwaliła mi mózg. Serio. Jak lubię matmę, tak ten dział tak strasznie wymaga skupienia, a ja obecnie nie posiadam takich luksusów.

      Usuń
    2. Spokojnie, wszystko rozumiem - mój mózg też nie ma się najlepiej po matematyce :P

      Usuń
  9. Never never też mnie rozczarowało :/

    OdpowiedzUsuń
  10. "Piękna katastrofa"... ufff... aż nie chcę mi się pisać o tej książce ;P Dla mnie to powieść o niczym...
    'Never never" nie było tragiczne, ale zgadzam się, że zakończenie było rozczarowujące. Spodziewałam się jakiegoś interesującego wytłumaczenia, a tu... nic. Zero. Trochę to niepoważne ze strony autorek :/
    "Pułapkę uczuć" dobrze mi się czytało, ale według mnie to najsłabsza powieść Hoover - z tym pisanych solo :)
    No i ostatnia, którą czytałam z Twojej listy, czyli "Chłopak na zastępstwo" - skusiłam się na nią po angielsku, bo jeszcze wtedy nie było jej na polskim rynku, a szukałam czegoś lekkiego i niezobowiązującego. Książka mi się podobała, ale to taka powieść na raz. Przyjemna, ale bez zachwytów.
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękna katastrofa jest nie tyle o niczym, co robią w niej z igły widły... wszystko wyolbrzymione i w ogóle. Ja rozczarowałam się "Chłopakiem..." przez te wszystkie zachwyty, bo oczekiwałam nie wiadomo czego i wyszło jak wyszło :/
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Czyli jak widać Colleen Hoover góruje w tym zestawieniu, skoro znalazły się tu dwie jej książki, i to jeszcze tak wysoko. Dobrze, że żadnej nie mam zamiaru czytać :D Schematyczność zawsze odrzuca mnie w książkach, a już w szczególności, jeśli "Pułapka uczuć" naszpikowana jest motywami, o których wspominasz. "Never never" dużo osób zalicza do rozczarowań właśnie ze względu na zakończenie, ale mnie daleko do sięgnięcia po tę powieść. Jedyne dzieło Hoover, które mnie ciekawi to "Maybe Someday", więc zapewne przeczytam je jeszcze w tym roku. Ale ogólnie, to mam trochę wrażenie, że autorka idzie bardziej w ilość, aniżeli jakość, w końcu tyle tych książek ostatnio wydaje :/
    "Upadli" mają cudowną okładkę, ale najwidoczniej tu zalety się kończą :D Wprawdzie książki nie czytałam, ale kiedyś byłam nią zainteresowana, co zmieniło się po przeczytaniu kilku opinii. Dobrze, że nie zdecydowałam się jednak na jej przeczytanie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie na pierwszym miejscu stało by Czy wspominałam, że cię kocham?. Boooosze, co to za książka... Meh. I nigdy Feeri nie wybaczę przerwania Pojedynku. NIGDY!
    Dusze cieni też mnie męczyły.

    Z kolei Hoover i West bardzo lubię. <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Z przytoczonych przez Ciebie książek czytałam jedynie "19 razy Katherine" i zdecydowanie nie umieściłabym jej w tym zestawieniu. Fakt faktem, był to raczej zwyklaczek, a nie coś, co powinno być wychwalane przez wieki, no ale całkiem nieźle się przy tym bawiłam. Dodam też, że jestem osobą, która woli sporo akcji i to jeszcze w fantastycznym świecie, a nie jakieś realistyczne historie. Swoją drogą - większość obecnych młodzieżówek to albo przeciętniaki, albo kompletne dno i kompletnie się nie dziwię, że zdominowały one to zestawienie. Schematy gonią schematy, bohaterowie bywają nijacy lub mają charaktery, ale nie jakieś ciekawe, ale takie, o których nastolatki chcą czytać (np. cyniczne bad-boye, śmieszki i inne takie). No ale cóż. :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również uwielbiam akcję w fantastycznym świecie, dlatego też ta książka była dla mnie tak koszmarnie nudna. I co do młodzieżówek się zgodzę - to chyba najbardziej schematyczny gatunek literacki, ale mnie one nie przeszkadzają pod warunkiem, że autor ciekawie je rozwinie. Tutaj tego nie dostałam...

      Usuń
  14. Ja czytałam "Gwiazd naszych wina" Johna Greena i nie rozumiem fenomenu tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytałam z tej listy jedynie Chłopaka na zastępstwo i 19 razy Katherine i obie książki jak najbardziej mi się podobały. Lekkie, przyjemne i idealne na zrelaksowanie się. Nie oczekiwałam od nich nie wiadomo jak ambitnej fabuły, bo wiedziałam, że to książki dla poprawy humoru, a nie zmieniające świat, więc się nie zawiodłam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do "Chłopaka..." może i bym się zgodziła, ale "19..." - nie. Po prostu nie. Ja podczas jej czytania byłam zirytowana i znudzona, relaksem bym tego nie nazwała, ale przecież każdy odbiera wszystko inaczej i z tym nie ma się co kłócić ;) Cieszę się, że tobie się podobały :)

      Usuń
  16. Hmm.. Nie zrażam się mimo twoich opinii i Upadłych i dwie książki (mojej ulubionej autorki) Hoover planuję przeczytać- muszę się sama przekonać. Czy wspominałam jak dla mnie było całkiem fajną książką aczkolwiek teraz po dłuższym czasie zdaję sobie sprawę, że nie było wielkiego wow. Co do Chłopaka na zastępstwo jeszcze go nie czytałam, ale dwie inne książki autorki zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie i po nią także siegnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Chyba mamy podobne gusta ;) Na mojej liście książek, które zdecydowanie zmarnowały mój czas i tylko wprawiły w niepotrzebną irytację, znajduje się ,,Playlist for the Dead" i ,,19 razy Katherine". Jeśli chodzi o drugą z nich, jest mi przykro, ponieważ John Green jako autor jest jednym z moich ulubionych pisarzy, więc nie wiem, co się podziało w tej książce. A ,,Playlist for the Dead" to po prostu jedno wielkie rozczarowanie ;)

    Pozdrawiam cieplutko
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń
  18. Upadli - zgadzam się w stu procentach. I nie wiem czemu Hoover jest tak wychwalana. Nie za bardzo mi podchodzi jej twórczość.
    Czytałam jeszcze z twojej listy Dusze cieni. Masakra. Bigos, miszmasz i wszystkiego po trochu. A nudne to przy tym cholernie. Ale nie wiem jakim cudem doszłam do księgi 5 i 6, a one już znowu są całkiem znośne.
    19 razy Katherine. Kocham Greena ale ta książka to mordęga

    Pozdrawiam
    toreador-nottoread.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. ,,Pamiętniki Wampirów" L.J. Smith uważam za o wiele lepsze od serialu. Książki czytałam dawno temu, jednak to była pierwsza seria, na którą samodzielnie nazbierałam sobie pieniędzy. Jak i pierwsza, którą udało mi się postawić na półce. Czytałam to dawno temu, więc dla takiej dwunastolatki książka przypadła do gustu.
    Co do serialu - zirytował mnie i tyle. Wynudziłam się okropnieee, naprawdę.

    Pozdrawiam,
    Izzy z Heavy Books

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś mój post zostaw po sobie jakiś ślad :)
Z chęcią poznam wasze opinie na dany temat.
Nie musisz spamować linkami, odwiedzam każdego, kto zaciekawi mnie komentarzem lub po prostu stałych czytelników :)

SZABLON WYKONANY PRZEZ RONNIE