czwartek, 26 stycznia 2017

TOP 10: największe klumpy książkowe roku 2016

Cześć, hej, witajcie, ahoj i w ogóle :D

 Dzisiaj zapraszam Was na bardzo nieco spóźniony ranking 10 książek, które w 2016r. zawiodły mnie najbardziej, lub też okazały się bezkresnie beznadziejne. Mam nadzieję, że pomoże Wam to w uniknięciu tych beznadziejnych książek, a jeśli obraziłam którąś z Waszych ulubionych - przepraszam, ale takie moje zdanie ;) Zaczynajmy.



Rozczarowanie na miejscu 10

„Dusze cieni" - L.J. Smith
 O ile pierwsze dwie księgi były całkiem fajne i przyjemne w odbiorze, talk trzecia i czwarta to po prostu absurd. Autorka naprała tutaj wszystkiego, co było możliwe, jakby myślała, że im więcej, tym lepiej. Muszę tutaj kogoś rozczarować: większy nie zawsze znaczy lepszy. Tyle w temacie. Nie polecam. Serial bije wszystkie książki na głowę, więc jeśli chcecie poznać historię wampirów z Mystic Falls, od razu omijajcie książki szerokim łukiem, a bierzcie się za serial.



Miejsce 9 wędruje do...

„Czy wspominałam, że cię kocham?" - Estelle Maskame

 Kompletnie nie rozumiem tego szału na tą serię. Książka była beznadziejnie słaba i schematyczna. Nic, czego nie przeczytałabym wcześniej na wattpadzie (w sumie, to pierwowzór książki powstał na wattpadzie, więc nie ma się czemu dziwić). Historia głównych bohaterów przewidywalna na maksa, autorka nie zaskoczyła mnie absolutnie niczym... Aż serce krwawi kiedy widać, że takie coś zostało wydane całe, we wszystkich trzech częściach, a zamiast tego wydawnictwo zaniechało wydania ostatniej części "Pojedynku" od Marie Rutkoski, który to jest jedną z najlepszych książek, jakie miałam okazję przeczytać w ubiegłym roku. Po prostu NIE.




Rozczarowaniem na miejscu 8-mym okazał się:

„Chłopak na zastępstwo" - Kasie West
 Kolejna powieść i kolejny autor, którego fenomenu nie rozumiem. Głupia historia na odmóżdżenie i nic więcej. Zdecydowanie nie zasługuje na te wszystkie zachwyty i recenzje pisane w samych superlatywach. Przewidywalne na maksa, od samego początku było wiadomo, jak się skończy. Nie dość, że irytowała mnie główna bohaterka, to robili to właściwie wszyscy, którzy występowali w tej powieści. BEZNADZIEJA.



Miejsce 7-dme wędruje do:

„Playlist for the Dead" - Michelle Falkoff
 Książka nudna aż do bólu. Pomysł na fabułę naprawdę genialny - przy odpowiednim rozwinięciu dałoby się napisać z tego bestseller. Ale za to spalony już na wstępie. Czytając tą książkę odnosiłam wrażenie iż autorka w ogóle nie potrafiła się zdecydować, czy woli raczej napisać coś depresyjnego, czy jakiś pseudo-romans z nieudolnym głównym bohaterem. Cały wątek wiał jakimś absurdem i może jestem tępa, ale zakończenie jak dla mnie niczego nie wyjaśniło i tym sposobem straciłam cały tydzień życia (tak, czytałam dwieście coś stron przez tydzień, głównie ze względu na to, że ta książka była tak nudna). Jedyne co mi po tej książce zostało? Depresja. Że można w ogóle stworzyć coś tak nijakiego.



A na miejscu 6-stym ląduje:

„19 razy Katherine" - John'a Green'a
 Wahałam się, czy dać ją na miejscu 6-stym, czy 7-dmym, ale koniec końców wylądowała tutaj. Dlaczego? Ponieważ wynudziła mnie jeszcze bardziej niż „Playlist for the Dead", o ile to w ogóle możliwe. Nie rozumiem szału na Greena - jego książki najzwyczajniej w świecie mnie nudzą. Co jest pewne? Nigdy więcej nie tknę żadnej jego powieści. Amen.



Wbijam do pierwszej 5-tki:

„Mroczny szept" - Gena Showalter
 Ja nie wiem. Nie mam pojęcia kto zakwalifikował tą książkę do gatunku fantasy, ale chyba powinien poważnie zastanowić się nad swoją znajomością gatunków literackich. Oczekiwałam fantasy z demonami i harpiami. A zamiast tego dostałam strasznie słaby i wulgarny erotyk z dokładnie trzema harpiami i demonem zwanym dalej jako "zwątpienie". Coś chyba jest nie tak, prawda? 
 Zamysłem autorki najprawdopodobniej było wykreowanie brutalnego świata w którym ludzie walczą z nieśmiertelnymi istotami, z których każda nosi w sobie "prawdziwego demona". Jednak źle to rozwinęła,ten wątek przeszedł na dalszy plan, a głównym punktem stał się "romans" pomiędzy harpią a owym demonem.
 Nie przeszkadzałoby mi to tak bardzo, gdyby nie fakt, że główni bohaterowie uprawiali seks co trzy strony, a autorka przy "opisywaniu" tego cały czas używała tych samych słów w nieco innej kolejności. Różnicą było chyba tylko to, gdzie to robili. No wiecie, raz w samolocie innym razem w lesie na drzewie (?!?!), z kolei później na podłodze w salonie... No cholera aż się rzygać tym chciało, zwłaszcza ze względu na beznadziejnie wulgarne słownictwo. Ja nie wiem dlaczego to w ogóle zostało u nas wydane. PO PROSTU DNO



To już prawie podium -  miejsce 4-te

„Piękna katastrofa" - Jamie McGuire
  Dlaczego to zostało wydane. DLACZEGO JA PO TO SIĘGNĘŁAM? Przecież to jest jakieś... AGHMWTDB. No.
 Główna bohaterka to typowa Mary Sue po przejściach, która uciekła z rodzinnego domu by wyrwać się przeszłości. Główny bohater oczywiście jest bad boyem. Mało tego. Ten pseudo bed boj jest w zasadzie beznadziejnie ciepłą kluchą. Tu niby zmienia dziewczyny jak rękawiczki i bawi się nimi, tu niby jest bardzo niebezpieczny, a jak przyjdzie co do czego to płacze przed główną bohaterką by go nie rzucała, że się zmieni, że ją kocha, że jest dla niego wszystkim. Fu.
 Fabuła leży i kwiczy dźgana beznadziejnym stylem. Ład i skład pieprzy się gdzieś w fosie z sensem... Ach za dużo by tu wad wymieniać. Nie będę się denerwować, więc może przejdźmy dalej.



 Miejsce 3-cie zajmuje:

„Pułapka uczuć" - Colleen Hoover
 Część z Was zapewne się ze mną nie zgodzi, będzie zaskoczona i w ogóle ale mniejsza o to. TA KSIĄŻKA WIEJE SCHEMATAMI. Wszystko już było. Wszystko. I nie rozumiem kiedy ktoś się ze mną o to kłóci. Potrafię wymienić kilkanaście innych książek, w których znajdzie się dokładnie to samo. Romans z nauczycielem? OBECNY. Śmiertelna choroba? PRZYBYŁA. Brak jednego z rodziców? JEST! Bohaterowie z bagażem ciężkich doświadczeń? SĄ! Schematy? PEŁNO! Także NIE. Nie mam pojęcia, dlaczego CoHo jest nazywana "Królową New Adult", bo jak dla mnie nie zasługuje na ten tytuł. Spośród sześciu jej przeczytanych książek tylko jedna była bardzo dobra, jedna dobra, a reszta po prostu słaba i przeciętna, do tego przesłodzona i w ogóle bez sensu. Możecie mnie za to zjechać - nie rusza mnie to. Jak dla mnie Colleen Hoover pisze za słabo na swój tytuł i tyle w temacie. Kropka.



Miejsce 2-gie:

„Never Never" - Colleen Hoover, Tarryn Fisher
FUUUUUUUU!
Ci, którzy czytali moją recenzję tego dzieUa doskonale wiedzą, co mam na myśli. O ile początek zapowiadał się genialnie, o ile mogła to być cudowna historia, tak wszystko szlag jasny trafił dzięki jej rozwinięciu. Beznadzieja. Ogólnie chodzi o zakończenie, które moim zdaniem jest najbardziej beznadziejnym zakończeniem z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia. Autorki pojechały po całości. Poziom podniesiony przez trzysta stron spadł do Rowu Mariackiego w ciągu jednego głupiego rozdziału. Od tak sobie. Zakończenie to kpina nade wszystko. Nic nie zostało wyjaśnione, okazało się, że działo się tak, a nie inaczej BO TAK. Po prostu. BO TAK! Rozumiecie? Nic nie wyjaśniono. Chociaż nie - wyjaśniono wszystko. Ale to wyjaśnienie było tak beznadziejne, że aż się płakać chce. Mówcie co chcecie, dla mnie jedna z dwóch najgorszych książek CoHo i zdania nie zmienię (no chyba, że po raz kolejny napisze coś tak beznadziejnie słabego, to wtedy pogadamy).



DUM DUM DUUUUM.


Miejsce pierwsze wędruje do...

„Upadłych" - Lauren Kate
 Jedyna powieść co do której nigdy nie miałam wątpliwości gdzie wyląduje. Boże, jakie to było słabe. I dlaczego w ogóle ktoś to chce zekranizować ja się pytam? BEZNADZIEJA. Miałam ochotę zabić główną bohaterkę za samo oddychanie. Miałam ochotę ukręcić jej ten durny łeb za te jej głupie myśli. Nie przeczytałam całej książki. Rozwalił mnie tok rozumowania głównego bohatera. No bo sory. Jeśli masz te kilkaset lat i cały czas się czegoś uczysz... To dlaczego do cholery twój tok rozumowania nie różni się niczym od myśli trzynastolatki z pierwszej gimnazjum, która myśli, że jest już dorosła?!! (Bez obrazy proszę. Chciałam to tylko porównać, a nie wiedziałam co by tutaj pasowało. Jeśli ktoś poczuł się urażony, to przepraszam, nie taki był mój zamysł). NIE. PO PROSTU NIE. A idź pan z tym ode mnie.


UGH.
SKOŃCZYŁAM :D


Na reszcie mi się udało to napisać. Wybaczcie mi te wszystkie emocje i te gify, ale po postu nie mogłam się powstrzymać mając przed sobą listę tych klumpów. Jestem z siebie dumna, że mi się udało tutaj nie oszaleć kiedy sobie przypominałam te wszystkie beznadziejne historie. Mam nadzieję, że się Wam podobało ;)
Jeśli przeczytałeś/aś mój post zostaw po sobie jakiś ślad :)
Z chęcią poznam wasze opinie na dany temat.
Nie musisz spamować linkami, odwiedzam każdego, kto zaciekawi mnie komentarzem lub po prostu stałych czytelników :)

SZABLON WYKONANY PRZEZ RONNIE