poniedziałek, 11 grudnia 2017

#102 „Król Kier" – Aleksandra Polak, czyli istny cyrk... na kółkach

Witajcie!
     Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją, do napisania której nie mogłam się kompletnie zebrać. Próbowałam kilkanaście razy i jakoś nie mogłam sklecić niczego sensownego (nie, żeby te moje wstępne gadki w ogóle miały jakiś sens, bo szczerze wątpię, by ktoś je czytał, no ale okej), co usatysfakcjonowałoby mnie w jakikolwiek sposób. Tak oto długo po terminie przydatności przychodzę do Was z wyjątkowo słabym, moim zdaniem tekstem (ach, ja to umiem się wypromować...), w którym postanowiłam uczepić się każdego szczegółu. Czy wyszło? No cóż, musicie ocenić to sami ;)


PORÓWNANIA PORÓWNANIAMI, TYLKO NIECH MI KTOŚ POWIE: ILE W NICH PRAWDY?

     Jeśli mnie znacie, zapewne wiecie (albo i nie), że jestem wielką, ale to wielką fanką uniwersum o Nocnych Łowcach stworzonego przez Cassandrę Clare. Dary Anioła i Diabelskie Maszyny były jednymi z tych pierwszych książek, od których rozpoczynałam swoją przygodę z czytaniem. Mam do nich mega wielki, ogromny wprost sentyment i chociaż wiem, że mają swoje wady, to i tak uważam je za jedne z najlepszych jakie miałam przyjemność czytać. I w tym jakże przydługim wstępie zmierzam do tego, iż kiedy tylko widzę gdziekolwiek jakiekolwiek, choćby najmniejsze, najociupniejsze (jest w ogóle takie słowo?) porównanie do owego uniwersum, podchodzę do takich książek wyjątkowo ostrożnie i bardzo sceptycznie. Dlaczego? Ponieważ zazwyczaj mają one niewiele wspólnego z rzeczywistością. Tym razem jednak nie dało się nie wyczuć tego specyficznego klimatu, jaki towarzyszył naszym Łowcom... tylko pozostaje pytanie, czy aby na pewno wyszło to na plus?

     Główna bohaterka powieści, Alicja, jest uczennicą ostatniej klasy liceum. Ma najlepszą przyjaciółkę, cudownego chłopaka, lekko zwariowaną rodzinkę i przede wszystkim: spokojne, momentami wręcz wyjątkowo nudne życie... Jest nastolatką jakich pełno, a jej największe problemy ograniczają się do pytania, co ubrać na nadchodzący bal maturalny, jak przeżyć wizytę młodszych kuzynów i czy cudowny chłopak naprawdę jest taki cudowny. Standard, prawda?

     Wszystko to zmienia się jednak w chwili, gdy dziewczyna postanawia odwiedzić wystawę Circus Lumos i poznaje tam Hadriana. Od tamtej pory w jej życie wkracza magia, zjawiska niewyjaśnione, nowa miłość i... demony. W miarę poznawania świata Cyrkowców, dziewczyna zaczyna dostrzegać coraz więcej rzeczy i nic nie jest już tym, czym się wydawało. W jej życie wkracza niebezpieczeństwo...

BAJECZNA OKŁADKA, CIEKAWY OPIS, MEGA POZYTYWNE OPINIE, ALE CO Z WNĘTRZEM?

     A no wnętrze jakieś takie nadzwyczaj anemiczne w cudowności. Zapewne większość z Was, jeśli macie czasami do czynienia z książkami dla młodzieży, natknęła się gdzieś kiedyś na ten tytuł. Być może przeczytaliście jego opis, kilka bardzo pozytywnych, przedpremierowych recenzji i możliwe, że tak jak ja, daliście się w to wszystko wciągnąć. Stwierdziliście, że tak, to musi być TO COŚ. Że ta książka zapowiada się naprawdę cudownie. Że to będzie magiczna przygoda. Być może ją zakupiliście, może już przeczytaliście. Być może Wam się podobała, być może uznaliście ją za naprawdę świetną. I to jest okej. To dobrze. A jednak równie prawdopodobne jest to, że tak jak ja, zostaliście na końcu z jednym wielkim, świecącym się na różowo pytaniem: DLACZEGO?

     Dlaczego to wypadło tak... tak słabo? Tak przeciętnie? No cóż, postaram się odpowiedzieć na te pytania i mam nadzieję, że pomogą one choć jednej osobie w rozstrzygnięciu, czy chce przeczytać tę książkę.

     Pierwszą rzeczą, która najbardziej mnie uderzyła, była naiwność, wręcz głupota głównej bohaterki. A właściwie to cała jej osoba. Jej sposób bycia, zachowanie, a nawet te wszystkie myśli i ciamajdowatość. No kurczę felek. Mając te dziewiętnaście lat pasowałoby być w miarę ogarniętym, wiedzieć, czego się chce, choćby na tym podstawowym poziomie i umieć wyrazić swoje zdanie. Nie wierzyć we wszystko, co powiedzą nam ludzie. No i przede wszystkim myśleć. Chociaż odrobinkę.  A w tym krytycznym, wręcz klinicznym przypadku momentami miałam pieruńsko natarczywe wrażenie, iż nasza ukochana główna bohaterka używa mózgu tylko od święta. Naprawdę.
     No bo sami powiedzcie: laska czeka na studniówkę miesiącami. Odlicza czas, godziny, a nawet durne sekundy do jej rozpoczęcia. Siedzi jak na szpilkach, stresuje się jak ciele, które po raz pierwszy wyszło na pastwisko i planuje wszystko z kilometrowym wręcz wyprzedzeniem... A w ostatniej chwili orientuje się, że w ogóle zapomniała o owej imprezie. Że ma tylko pół godziny do wyjścia, a jest nieubrana, nieumalowana, nieumyta, nieuczesana i w ogóle cała niezorganizowana. A do tego niezdarna w uj, nieposiadająca za grosz instynktu samozachowawczego, umiejętności wyciągania konsekwencji ze swoich działań i nieprzewidywalna pod względem zrobienia kolejnej niesamowicie durnej rzeczy. 
      Po prostu życiowa porażka.

     A żeby było zabawnie, to idźmy jeszcze dalej. Otóż wspomniana, wyczekiwana, cudowna, magiczna, niesamowicie ważna studniówka okazała się być wyjątkowo zwyczajną imprezą z wyjątkowo zwyczajnymi atrakcjami. Nudna jak flaki z olejem, a jedynym wydarzeniem godnym uwagi była afera, która się tam rozpętała, a o której zapomniano kilka stron dalej.

     Czytam dalej. Mamy romans. Myślę sobie: no dobrze, może do tej pory nie było cudów, ale początki bywają różne, może się rozkręci... Oj nie. Nie ma tak dobrze. Dlaczegóż to? A ponieważ owy romans, nie dość, że będący po części trójkątem, okazał się być wyjątkowo sztuczny. Niemal pisany na siłę. Ta relacja rozwijająca się między głównymi bohaterami nie dość, że jak na mój gust rozwijała się wyjątkowo szybko i dziwnie, to była przy tym jakaś taka... mocno nijaka, wręcz nienaturalna, wymuszona. Gdy to czytałam miałam wrażenie, że wszystko jest o prostu sztuczne. Nie wiem jak Wy, ale im więcej czytam, tym więcej wymagam od kolejnych tytułów. Staram się przymykać oko na książki będące debiutami autorów, jednak w wypadku takich rażących kwiatków niestety się nie dało...

      Jeśli zaś chodzi o ogólny pomysł na fabułę, nie można zaprzeczyć, iż był on naprawdę świetny. Niby prosty, a jednak coś w sobie ma. Coś, co mnie do tej książki przyciągnęło... Ale na dobrym pomyśle niestety się skończyło, bo z wykonaniem znacznie gorzej. Czytając opis miałam nadzieję na powiew świeżości. Coś, czego jeszcze nigdy nie było. Albo przynajmniej z czym nie miałam do tej pory do czynienia. A czytając książkę... powiedzmy, iż było to dla mnie takie déjà vu. Dlaczego? A no ponieważ to wszystko już było. A gdzie? Choćby w Darach Anioła, które osobiście wielbię, a w których również wystąpił wątek walki z demonami, łowców, którzy się tym zajmowali, świata ukrytego przed zwykłymi ludźmi, psychopatycznego brata, któremu tylko śmierć i zniszczenie w głowie... a do tego kilka scenek było niczym wyjęte z owej serii. No ja rozumiem, można się zainspirować i w ogóle, jednak takie mocne zabiegi, do tego niezbyt dobrze wykonane po prostu odstraszają.

CZY JEDNAK BYŁO TAK BARDZO ŹLE?

    Otóż nie. Przyznam się, że przez pierwszą połowę, a właściwie to przez jakieś 4/5 książki myślałam, że podczas pisania recenzji zjadę ją od góry do dołu i to bez mrugnięcia okiem, jednak koniec końców muszę powiedzieć, że całość nie wypadła aż tak tragicznie. Całość została uratowana przez te kilkadziesiąt ostatnich stron, które choć i tak wypadły słabo, to jednak sprawiły, że nabrałam chęci by dowiedzieć się co było dalej. A może to ja po prostu jestem nienormalna i dręczę sama siebie... W każdym razie postaram się to wszystko jakoś zwięźle podsumować.

      Mimo mega nudnego początku, który sprawił, że wręcz przysypiałam, akcja książki jakoś ruszyła do przodu i momentami czytało się ją naprawdę dobrze (czytaj: nie miałam ochoty rzucić nią o ścianę). W ogólnym rozrachunku wypadła wyjątkowo nijako, przeciętnie, żeby nie powiedzieć, że słabo, jednak skłamałabym mówiąc, że przez cały czas było źle. Bo czasami człowiekowi przyda się coś niewymagającego...

     Bohaterowie powieści to jej najsłabszy punkt. Oni i relacje między nimi. W kreowaniu ich postaci i ich wzajemnego nastawienia można było czuć tą niepewność jaka wynika z faktu, iż jest to debiut autorki, dlatego też postaram się przymknąć na to oko. Zdaję sobie sprawę z tego, że sama nie napisałabym nic lepszego, ale przecież nie trzeba być kucharzem, by ocenić smak potrawy, prawda? W każdym razie muszę uczciwie powiedzieć: jeśli szukacie książki z głębokimi postaciami, które są wyjątkowo barwne, nie tylko pod względem charakteru, ale i wzajemnych relacji, to niestety, ale ten tytuł nie jest dla Was. Tutaj czegoś takiego nie dostaniecie, co oczywiście nie oznacza, że całkowicie odradzam Wam ten tytuł. Może ktoś będzie miał zupełnie odmienne zdanie na ten temat.

     Pomysł na fabułę był ciekawy, jednak rozwinął się w sposób wyjątkowo wtórny, dlatego też nie mam sił by się nad tym wszystkim rozwodzić. Gdyby to było coś wyjątkowego, zapewne moja wypowiedź na ten temat zajęłaby pół recenzji, a tak... no cóż, to wszystko już było. Nihil novi. 

     Początkowo miałam wielki kłopot z wciągnięciem się, potem irytowała mnie główna bohaterka, nudziły elementy wtórne... i najlepiej wypadło zakończenie. Sprawiło, że jeśli nadarzy się taka okazja, to owszem, sięgnę po drugi tom by przekonać się co jest dalej. Nie mniej jednak książka miała dużo wad, spowodowanych głównie jej przewidywalnością, powielaniem schematów i niepewnością w stylu autorki, więc tutaj każdy musi sam stwierdzić, czy ma na nią ochotę. Nie odradzam, ale nie mogę polecić z czystym sumieniem.




Tytuł: Król Kier

Autor: Aleksandra Polak

Seria: Circus Lumos
Tom: 1

Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ilość stron:

Moja ocena: 6/10

ISBN: 9788379767595


http://czwartastrona.pl/
 

 
No i to by było tyle na dzisiaj. Ta recenzja miała pojawić się już w sobotę, jednak jak zwykle wyszło na to, że nie powinnam nic planować... No i jest dzisiaj. Mam tylko nadzieję, że da się z niej cokolwiek zrozumieć i że choć jedna osoba pozbyła się wątpliwości w kwestii doboru kolejnej lektury ;)
Do następnego!
Buziaki, Kinga ;*
    

8 komentarzy :

  1. Daję znać, że ja chętnie czytam wstępy. :D O tej książce słyszałam różne opinie. Nie jest może szczególnie dobra, ale chciałabym jednak ją przeczytać i zobaczyć jak ja ją odbiorę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bohaterowie są bardzo ważni w powieści, więc nie wiem czy sięgnę po tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna okładka, ale książka nie dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Też sporo widziałam recenzji tej książki, ale chyba jeszcze żadnej pochlebnej. Dopiero Twoja opinia utwierdziła mnie w przekonaniu, że to nie jest pozycja dla mnie. Główna bohaterka chyba doprowadziłaby mnie do szału no i chyba lepiej przeznaczyć swój czas na coś ciekawszego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Raczej nie zapoznam się z tą książką. Okładka jest piękna, ale dla mnie ważniejsze jest wnętrze :)
    Recenzja świetna! Bardzo dokładna :)
    Buziaki! ;* Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń
  6. Kusi mnie ta okładka, jest taka magiczna. Ostatnio jednak czytałam pewną opinię rozczarowanej tym tytułem osoby i nieco ochłonęłam. Widzę, że Ty też uważasz tę powieść za przeciętną. Chyba więc potwierdzają się moje obawy i po prostu odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja zawsze czytam wstęp. Jak już mam czytać recenzję, to całą :D Ta książka od samego początku przyciągnęła mój wzrok okładką. Bo nie można zaprzeczyć, że okładka jest fantastyczna. Jednak kilka recenzji skutecznie zniechęciły mnie do treści. I stwierdziłam, że szkoda mi czasu, skoro w planach mam tyle "perełek" (oby takie były). Akcja ze studniówką jest hitem. Czytałam na kilku blogach już o tym. Co za nielogiczna sytuacja w ogóle. Myślę, że nawet jakby nie czekała na tę imprezę i tak by o tym dniu jednak pamiętała. W tym przypadku. Jak napisałaś - czekała i planowała, żyła tym i w sądnym dniu, tak zwyczajnie wyleciało jej z głowy? No nie, coś tu nie wyszło :D Jak już pisałam, odpuszczam sobie tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie jest to książka idealna, ale z chęcią dam szanse kontynuacji - a nuż będzie lepiej? :D

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś mój post zostaw po sobie jakiś ślad :)
Z chęcią poznam wasze opinie na dany temat.
Nie musisz spamować linkami, odwiedzam każdego, kto zaciekawi mnie komentarzem lub po prostu stałych czytelników :)

SZABLON WYKONANY PRZEZ RONNIE