niedziela, 8 kwietnia 2018

O rozmowach ze zmarłymi słów kilka, czyli „Szamanka od umarlaków" Martyny Radychowskiej || #108

RODZINY SIĘ NIE WYBIERA

Ida Brzezińska urodzona w szanowanej rodzinie czarodziejów jest – delikatnie mówiąc – kompletnym magicznym beztalenciem. Nie posiada żadnego imponującego magicznego daru, nie potrafi wykrywać magii, ani też bronić się przed magicznymi pułapkami... a jedynym sposobem, by nie przyniosła rodzinie hańby okazuje się być wydanie jej za mąż za potężnego czarodzieja.
Niestety, Ida ma w nosie to, co jej brak zdolności oznacza dla jej rodziny. Pragnie jedynie normalnego życia, z dala od wszystkich magicznych bredni. W tym celu postanawia wyjechać na studia i tak oto rozpocząć egzystencję szarego człowieka. Jednak szybko okazuje się, że los ma dla naszej głównej bohaterki zupełnie inne plany...
Gdy dziewczyna zaczyna widzieć duchy okazuje się, że jednak jest medium. A co jeśli okaże się, że jeden z tych duchów jest żywy i wcale nie wygląda na ani trochę martwego?
Wtedy dopiero będą kłopoty...


CIĘŻKO TO WSZYSTKO ZE SOBĄ SKLEIĆ...

     Wiecie... mimo, że od chwili, gdy miałam okazję przeczytać tę książkę minęły dobre dwa tygodnie, ja nadal mam głowę pełną chaosu i ogólnie splątanych ze sobą odczuć na jej temat. A sprawa jest o tyle niewygodna, że po prostu NIE WIEM od czego mogłabym tutaj zacząć, ponieważ jest tak wiele rzeczy, o których chciałabym Wam tutaj opowiedzieć.
     To może zacznę od samego, samiuśkiego początku?... niegłupi pomysł ;)

     Prawda jest taka, że kiedy zobaczyłam ten tytuł w zapowiedziach w ogóle mnie do niego nie ciągnęło. Jakoś nie potrafiłam się przekonać z dwóch powodów: 1) opis nie brzmiał zbyt zachęcająco (mój powyższy też zapewne tak się prezentuje) i 2) po ostatnich, niezbyt udanych przygodach z książkami polskich autorek *kaszlu*Król kier*kaszlu*Akuszer Bogów*kaszlukaszlu* byłam sceptycznie nastawiona do wszelkich polskich nazwisk widocznych na okładkach. Nie zrozumcie mnie źle – wcale nie twierdzę, że polskie książki, książki polskich autorów są gorsze – po prostu nie zawsze potrafię dopasować się do specyficznego stylu naszych rodaków, który jednak jest wyczuwalny, gdy ma się do czynienia tylko i wyłącznie z literaturą zagraniczną. Tak więc pierwsze spotkanie z tym tytułem nie wywarło na mnie większego wrażenia.
     W takim razie dlaczego po nią sięgnęłam? No cóż, głównie z powodu tego, że blogosfera zaczęła się nią zachwycać, w tym kilka osób, którym ufam prawie bezgranicznie, jeśli chodzi o gust do książek. Stwierdziłam: no dobra, może jednak warto dać jej szansę...
     Zaczęłam czytać i... się zakochałam!

     Mimo iż na samym początku ciężko było mi przyzwyczaić się do stylu pani Raduchowskiej – wydawał mi się jakiś taki dziwnie-dziwny – to w pewnym momencie okazało się, że nie potrafię oderwać się od tej historii. Miała w sobie coś wręcz magicznego – porwała mnie i nie pozwoliła odłożyć nawet na małą tycią-tycieńką chwilkę. Fabuła okazała się niesamowicie wciągająca, akcja ciekawa, a bohaterowie i humor powieści... no cud, miód, malina :)


A ŚMIECHOM NIE BYŁO KOŃCA... DOSŁOWNIE ;)

     Niewątpliwie jednymi z największych atutów tej książki są niesamowita lekkość i humor... lub po prostu lekki humor. Książka ta jest pełna różnego rodzaju sytuacji lub też dialogów niepoważnych, które dodają jej uroku. Co oczywiście nie oznacza, że jest przy tym jedną z tych lekkich i niskiego lotu. Oj nie! Bohaterowie są inteligentni i wygadani, a śledzenie ich dialogów i narracji – niejednokrotnie pełnych sarkazmu i docinek – nie raz i nie dwa wywoływało szeroki uśmiech na mojej twarzy (i czytaj tu człowieku w szkole na przerwie, czy w busie... a ludzie patrzą jak na wariata...). I żeby było jasne: nie ma tu czegoś takiego jak humor wciskany na siłę. Te wszystkie drobiazgi są tak dobrze wpasowane w akcję powieści, wypadają tak naturalnie, że stanowią jej nieodłączny element. Jestem prawie pewna, że wśród stron tej historii znalazłabym niejeden świetny pocisk na totalne zgaszenie przeciwnika podczas przekomarzań ;)
     No po prostu rewelacja.


HALO? CZY GDZIEŚ NA ŚWIECIE ŻYJĄ TACY LUDZIE??

     Kolejną rzeczą, o której grzechem byłoby nie wspomnieć jest kreacja bohaterów. Jak na powieść fantastyczną z nutem humoru przystało, są oni bardzo realnymi postaciami, w których łatwo zakochać się już od pierwszego momentu.
     Ida – główna bohaterka – to dziewczyna, która potrafi niejednokrotnie zirytować, a przy tym nie da się jej nie pokochać. Ma charakterek, jest wygadana i inteligenta, ale ma też swoje wady, co do których w większości przypadków nie boi się przyznać, a to czyni z niej naprawdę żywą bohaterkę fantasy. Nie jest żadną Marysią Zuzanną, szarą myszką, ani inną księżniczką, która czeka na księcia na białym koniu. Gdy los daje jej kopa, ona postanawia mu oddać i nie boi się prosić o pomoc.
     Tekla, czyli typowy przykład zwariowanej, półmartwej ciotki, którą albo się kocha, albo nienawidzi. Jest ona idealnym wzorem wrednej baby z osiedla, która nic, tylko narzeka i narzeka, do tego ma wyjątkowy typ wyrażania się (jak choćby mowa w trzeciej osobie, nawet jeśli się do kogoś zwraca, np. idzie, patrzy jak chodzi, głupia itd.), który albo irytuje, albo zachwyca. Cóż, ja w obu przypadkach zaliczam się do tej pierwszej grupy. Nasza ciotuchna, choć potrafi zaleźć za skórę, podbiła moje serce już w pierwszym momencie.
     Reszta bohaterów? Również zasługuje na pochwałę. Autorce trzeba przyznać to, że skupiła się na kreacji każdego ze swoich bohaterów, nie pomijając przy tym nikogo, dzięki czemu wszyscy tworzyli spójną całość. Co więcej: jej postaci okazały się być jednymi z tych, które nie wylatują z głowy dzień, góra dwa po przeczytaniu, a zostają z czytelnikiem na dłużej. I mówię tutaj o KAŻDEJ postaci. Po prostu cudo.


JAKIEŚ MINUSY?

     Skoro do tej pory nic, tylko wychwalam tę historię ile się da, może przydałoby się powiedzieć coś na temat jej słabszych stron. A takowe niestety również się pojawiały. Jednym z tych największych jest fakt, iż pomimo świetnie rozbudowanej fabuły i akcji tak naprawdę wiemy niewiele o samym świecie, w którym przyszło żyć naszej głównej bohaterce. Najsłabiej w tym tomie wypadła właśnie jego kreacja. Tak naprawdę obraz miejsc akcji sprawia wrażenie... niepełnego. Czegoś w nim brak. Weźmy przykładowo taki dom Tekli, czy kamienicę, w których rozgrywa się prawie cała akcja. Tutaj autorka dostała wielkie pole do popisu, a jednak miejsca przez nią stworzone wydają się jakieś takie odrealnione, dziwnie nijakie, można by posilić się o stwierdzenie, że wręcz mdłe. Jakoś w ogóle nie czuć ich klimatu, zwłaszcza tej nawiedzonej kamienicy, przez co momentami można mieć wrażenie, że akcja powieści toczy się w szklanej kuli, która chroni Idę przed światem zewnętrznym.
     I w sumie to jest chyba jedyna rzecz, do której mogłabym się doczepić.


PODSUMOWUJĄC:

    „Szamanka od umarlaków" to kawał naprawdę dobrej historii z wątkiem magiczno-paranormalnym. Prosta, przyjemna w odbiorze, pełna humoru i wciągająca. Dzięki niej z łatwością można uciec od potworów życia codziennego i zagłębić się w tej jakże interesującej historii.
     Bohaterowie powieści to postaci, których po prostu nie da się nie lubić, a akcja nie pozwala się oderwać. Razem tworzą naprawdę dobrą całość, która zapewnia rozrywkę na długie godziny. Pozycja doskonała dla każdego, kto ma ochotę na mieszankę magii, humoru i nietuzinkowych postaci po stresującym dniu, lub po prostu dla rozrywki.
     Co najważniejsze, a o czym chyba nie wspominałam: nie ma tutaj romansu, który wpychałby się na pierwszy, lub też nawet drugi plan. Jeśli ktoś się obawia tęczy, słodkich kwiatków i serduszek – nie musi się już bać, albowiem cukrowaną miłością ta historia nie sypie. Co oczywiście nie oznacza, że fani wątków romantycznych nie mogą doszukiwać się tutaj pewnych powiązań... :)
   
     Świetny pomysł i świetne wykonanie. Polecam całym serduchem <3



Tytuł: Szamanka od Umarlaków
Autor: Martyna Raduchowska
Seria: Szamanka od umarlaków
Tom: 1
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 416
Moja ocena: 8/10
ISBN: 978-83-280-4523-1


Z serii ukazały się:
Tom 1: Szamanka od umarlaków
Tom 2: Demon luster

Za możliwość przeczytania książki ślicznie dziękuję wydawnictwu Uroboros <3


A Wy? Słyszeliście o tej książce? Czytaliście? A może dopiero zamierzacie? Dajcie znać w komentarzach ;)

PS: czy ta okładka nie jest cudowna? *.*

1 komentarz :

Jeśli przeczytałeś/aś mój post zostaw po sobie jakiś ślad :)
Z chęcią poznam wasze opinie na dany temat.
Nie musisz spamować linkami, odwiedzam każdego, kto zaciekawi mnie komentarzem lub po prostu stałych czytelników :)

SZABLON WYKONANY PRZEZ RONNIE