Zanim przemogłam się aby sięgnąć po tę książkę minęło dość sporo czasu.
Czytałam tak wiele sprzecznych recenzji i opinii, że nie miałam bladego
pojęcia czego się spodziewać. Jedni mówili o niej w samych
superlatywach, inni twierdzili, że jest beznadziejna. Same sprzeczności...
Tytuł: Czerwona królowa
Autor: Victoria Aveyard
Seria: Czerwona Królowa
Tom: 1
Wydawnictwo: Moondrive
Ilość stron: 440
Data przeczytania: 4 lipca 2016
Moja ocena: 6.5/10
Opis:
– Mare Molly Barrow, urodzona siedemnastego listopada 302 roku Nowej Ery, córka Daniela i Ruth Barrowów – recytuje z pamięci Tyberiasz, streszczając moje życie. – Nie masz zawodu i w dniu następnych urodzin masz wstąpić do wojska. Chodzisz do szkoły nieregularnie, osiągasz słabe wyniki i masz na swoim koncie wykroczenia, za które w większości miast trafiłabyś do więzienia. Kradzieże, przemyt, stawianie oporu podczas aresztowania to zaledwie początek listy. Ogólnie rzecz biorąc, jesteś biedna, nieokrzesana, niemoralna, mało inteligentna, zgorzkniała, uparta i przynosisz hańbę swojej wiosce i królestwu. […]
– A mimo to jest w tobie coś więcej. – Król wstaje, ja zaś przyglądam się z bliska jego koronie. Jej końce są nieprzeciętnie ostre. Jak sztylety. – Coś, czego nie mogę pojąć. Jesteś jednocześnie Czerwoną i Srebrną. Ta osobliwość pociąga za sobą potworne konsekwencje, których nie jesteś w stanie zrozumieć. Co zatem mam z tobą począć?
Moja recenzja:
Kiedy w końcu udało mi się ją zdobyć przeleżała kilka tygodni na mojej
półce zanim się za nią zabrałam. Cały czas się wahałam, bo bałam się rozczarowania... Muszę przyznać, że czytałam ją ponad
tydzień, a dla mnie to jest naprawdę bardzo dużo jeśli chodzi o książkę i
teraz sama nie wiem co takiego mogłabym o niej napisać.
Wiele osób twierdzi, że jest ona bardzo podobna do innych popularnych
serii, mają rację. Podczas czytania nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że
przypomina mi ona po części Mroczne Umysły, trochę Igrzysk śmierci,
gdzieś przewinął się Szklany Tron, znalazły się Rywalki, mignęły mi
książki i filmy o hybrydach. To wszystko strasznie psuło mój odbiór tej
książki, ponieważ podczas czytania nie raz nachodziło mi wspomnienie z
innej serii, a to z kolei strasznie mnie denerwowało. Jeśli ktoś nie
lubi książek, które są tzw mieszańcami, to niech się nawet za tą nie
zabiera, bo mam wrażenie, że nie przypadnie mu ona do gustu.
Styl pisania autorki był ciekawy, zaskoczyło mnie to, że główna
bohaterka mnie NIE irytowała pomimo iż wiele osób wspominało iż miało
ochotę ją udusić. Jak dla mnie to plus. Akcja momentami była wolna,
potem zaś przyspieszała, ale nie była taka, żeby nie dało się odłożyć
książki (świadczy o tym choćby to, ze czytałam ją tydzień). Jeśli chodzi
o zakończenie - było ono do bólu przewidywalne. Nie trzeba było być
Sherlockiem, żeby wiedzieć co się święci i to było irytujące. Uwielbiam,
kiedy zakończenie mnie zaskakuje, nawet jeśli nie idzie po mojej myśli.
A tu co? Fakt, Shade mnie zaskoczył, ale co poza tym? Nic. Do samego końca miałam nadzieję na to, że jednak coś mnie zaskoczy, że będę się zastanawiać jak to możliwe, że może jednak pewne osoby nie zginą... I guzik z pętelką.
Nie za bardzo wiem jak to teraz podsumować, jednak po tych wszystkich
ochach i achach na jej temat, a także masowej krytyce mogę śmiało
powiedzieć, że w cale nie była tak dobra, ani tak zła jak to niektórzy
mówią. Jak dla mnie była trochę wyżej niż dobra, szału nie robiła, nie
czekałam w napięciu na rozwój akcji, a 6.5 na 10 daję tylko ze względu na
to iż autorka na pewno ma potencjał, myślę, że gdyby napisała jakąś książkę, która byłaby mniej inspirowana innymi mogłoby wyjść z tego coś naprawdę bardzo dobrego. Plusem jest również to, że po zakończeniu książka aż się prosi o to
aby czytać drugą część.
Podsumowując:
„Czerwona królowa" nie była dla mnie wybitna, jak to niektórzy mówili,
ale nie była też zła. Była po prostu dobra. Autorka na pewno ma
potencjał, pomimo tego iż momentami miałam wrażenie, że czytam
multifandomowe fan-fiction. Nie wiem jak będzie z drugą częścią, w cale
nie pali mi się do jej przeczytania - jeśli uda mi się ją zdobyć, to
przeczytam. Jeśli nie, to kiedyś od kogoś pożyczę i nie będę rozpaczać.
Moim zdaniem nada się dla kogoś, kto poszukuje książki z akcją, choć nie
jest tam ona jakaś wybuchowa. Plusem jest to, że nie było przydługawych
opisów miejsc, więc jest też dobra dla osób, które takowych nie lubią.
Ogółem takie 6.5/10.
Dobra, na dzisiaj mam tu taką krótką recenzję, może i niewiele ona mówi, ale nie widziałam powodu aby się nad nią rozwodzić. A wy? Czytaliście? Macie zamiar? :) Dajcie znać ;)