wtorek, 9 sierpnia 2016

#28 „Zdrada" - Marie Rutkoski, czyli o tym, jak w mojej głowie zapanował kompletny chaos.

Czasami zastanawiam się jak to możliwe, że jakaś książka może wbijać nas w fotel od samego początku do samego końca...

Hej wszystkim :) Dzisiejsza recenzja może być bardzo nieco chaotyczna i niezrozumiała, za co bardzo was przepraszam, jednak ta książka zrobiła ze mną coś dziwnego... Na osłodzenie dodam kilka cytatów, może dzięki temu będzie się dało jakoś przez nią przebrnąć.


Tytuł: Zdrada
Autor: Marie Rutkoski
Seria: Niezwyciężona
Tom: 2
Wydawnictwo: Feeria young
Data przeczytania: 28 lipca 2016
Moja ocena: 9/10

Opis:



"Na wojnie najlepsze jest kłamstwo, które nie jest kłamstwem"

- tę zasadę Kestrel, córka valoriańskiego generała Trajana, przejęła właśnie od swojego ojca i z powodzeniem stosowała w życiu. Musiała naginać fakty do bezwzględnej rzeczywistości i szpiegować, by odsłonić prawdę. Wiedziała że realizacja celu wymaga czasem poświęcenia siebie i innych. Dlatego nie wahała się długo, gdy cesarz zaproponował,  by została jego synową, skoro za tę cenę mogła uratować Arina i jego herrańskich pobratymców.

Tylko czy uda jej się wytrwać w postanowieniu i nie odkryć kart? Kestrel musi zachować swoje motywy w sekrecie nie tylko przed Arinem, ale i przed wyjątkowo niebezpiecznym manipulatorem, jakim jest władca. Życie na cesarskim dworze wymaga wielkiej ostrożności, zwłaszcza gdy prowadzi się podwójną grę. Jeden nieopatrzny krok może bowiem spowodować czyjąś tragedię, a nawet śmierć. Stawka jest więc wyjątkowo wysoka.




Moja recenzja:


Na początku przez długi czas zwlekałam z sięgnięciem po ten tom. I teraz mam jedno pytanie: dlaczego?! Ta książka jest świetną kontynuacją pierwszej części, w zasadzie jest o niebo lepsza od swojej poprzedniczki i nie potrafię zrozumieć skąd wzięły się moje obawy na jej temat.

*gada sama do siebie pytając się "czemu?"*


Książka czekała u mnie na półce już od premiery, właściwie zamówiłam ją przedpremierowo, jednak tak jak większość nowych książek na mojej półce musiała odleżeć swoje (tak to jest, kiedy zapoluje się na wyprzedażach, a potem książek do czytania jest tyle, że robi się słabo, kiedy tylko widzi się stosy). W zasadzie miałam zamiaru na razie jeszcze jej nie czytać, skłoniło mnie do tego tylko to, że była jedną z dziesięciu losowo wybranych przeze mnie książek na wyjazd wakacyjny. Tak więc kiedy wreszcie udało mi się przemóc i po nią sięgnąć od razu sobie wszystko przypomniałam. I nie mówię tu tylko o tym, co stało się w poprzedniej części, oj nie. Przypomniałam sobie genialny styl pisania autorki, to jak na mój gust idealnie odtworzyła realia panujące wśród szlachty.

Czasem myślisz, że bardzo czegoś potrzebujesz, a tak naprawdę powinieneś pozwolić temu odejść.

Intrygi, tajemnice, akcja, niespodziewane zwroty akcji - to wszystko znajdziecie czytając tę książkę. Jeśli uważaliście, że sytuacja głównej bohaterki była już wystarczająco skomplikowana w pierwszym tomie, to powiem wam tak - tamto było tylko wierzchołkiem góry lodowej, w porównaniu z tym, w co wplątała się Kestrel w drugiej części.

Zapewne większość z was słyszała o tak zwanym "syndromie drugiego tomu", który dopada autorów piszących trylogie, lub serie składające się z trzech głównych tomów. Obawiacie się, że znajdziecie go i tutaj? Nic bardziej mylnego. Pani Rutkoski stworzyła cudowny świat, który pomimo niezbyt bogatych opisów można było sobie wyobrazić. Fakt, nie dostaliśmy opisów miejsc takich jak sala balowa czy ogrody, ani nawet sypialnia głównej bohaterki, ale intrygi ciągnęły się w takim tempie, że nie zwracało się na to uwagi (przynajmniej w moim przypadku).

Prawda jest taka, że w tym tomie jedno kłamstwo prowadziło do drugiego, każda poszlaka do innej, niektóre kończyły się ślepym zaułkiem, a czytelnik zastanawiał się co tym razem wymyśli autorka. Chociaż powinnam raczej powiedzieć - czym nas zaskoczy. Czasami odnosiłam wrażenie, że jedno nie trzyma się drugiego, że coś tu nie pasuje, ktoś lub coś wprowadza zamęt. A potem nagle autorka coś pokazywała i wyglądało to mniej więcej tak - "dum, dum, dummm!!!". I nagle wszystko jednocześnie traciło i nabierało sensu.

Komuś może wydawać się, że gadam od rzeczy. Jest to możliwe, ponieważ znowu piszę recenzję dobrze po północy. Wiadomo, ja, jak to ja, albo wezmę się za recenzję od razu po przeczytaniu, albo po kilku tygodniach, kiedy zdążę już połowę zapomnieć. Tutaj zaczęłam pisać zaraz po zakończeniu lektury (godzina 2:27) i męczyłam się ze składaniem zdań przez ponad pół godziny. Kiedy następnego dnia po odespaniu zarwanej nocy przyjrzałam się moim bazgrołkom, miałam ochotę puknąć się w głowę (tak też zrobiłam).

No ale dość już tego ględzenia bez sensu o mętliku w mojej głowie. Czas po prostu nakreślić całokształt. I tu mamy problem. Z jednej strony książka niesamowicie wciąga na długie godziny, jednak czegoś jej brakuje. "Czego?" - Zapytacie. Otóż chodzi mi tutaj o opisy. Nie jestem ich wielką fanką, jednak jak na mój gust, autorka nie zgrzeszyłaby tymi kilkoma dodatkowymi zdaniami na temat wyglądu bohaterów lub pomieszczeń. To jedyny minus jakiego się dopatruję. No dobra, wychwyciłam jeszcze jedną literówkę, ale wiadomo, błędy zdarzają się każdemu, a to nie był jakiś rażący w oczy błąd,  nie zmieniał sensu zdania, więc myślę, że nie ma nad czym się rozwodzić. I po raz wtóry na tym blogu muszę wspomnieć o dobrej robocie wydawnictwa. Feeria young naprawdę bardzo dobrze wydaje książki. Zajmuje ono miejsce na podium, jeśli chodzi o moje ulubione wydawnictwa.

Dobra, koniec. Zaczęłam gadać o fabule, a skończyłam na wydawnictwie -,-


Tak więc akcja. Ciąg dalszy. Fabuła. Czy jak to sobie będziecie chcieli nazwać. I cóż ja biedna mam wam tutaj powiedzieć? W książce panuje ład, pełen intryg i tajemnic, ale do tej pory (prawie dwa tygodnie po jej przeczytaniu) nie mogę tego opisać. Czy istnieje coś takiego jak "kac recenzencki"? o.O


Podsumowując:

Kompletnie nie miałam pomysłu na tą recenzję, dlatego wyszło, jak wyszło. W każdym razie uważam, że książka była dużo lepsza od pierwszego tomu. Autorka doskonale poradziła sobie z kontynuacją, a zakończenie tego tomu sprawiło, że miałam ochotę krzyczeć i ciskać przypadkowymi przedmiotami o ścianę. Dosłownie. Nie tego się spodziewałam. Zostałam zaskoczona i mam ochotę płakać z tego powodu, ponieważ nic nie poszło po mojej myśli. NIC. Najchętniej nawrzeszczałabym na autorkę za to, co zrobiła, albo po prostu przeczytała kolejny tom. Tak, myślę, że to drugie wyjście byłoby lepsze. Tak więc nie pozostaje mi nic innego, jak dalej złościć się na zakończenie i czekać na kontynuację. Ale uprzedzam. Jeśli nie zakończy się to tak, żeby był "hepi end" to będzie największy foch na świecie dla autorki... Chociaż nie. Największy foch dostała Morgan Rhodes za to, co zrobiła z moim biednym serduchem w „Upadających królestwach"... W każdy razie poleci foch i kropka.

A co do książki - nic wam nie powiem! Sami musicie ją przeczytać, a jeśli nie znacie jeszcze pierwszego tomu to biegusiem do księgarni/biblioteki/ciotki Klotki czy gdziekolwiek i PRZECZYTAJCIE. Gwarantuję wam, że jeśli pierwszy tom wyda wam się "zwyczajny" (w co szczerze wątpię), to drugi będzie o niebo lepszy.


No dobra, to tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że moja recenzja nie wyszła aż tak chaotyczna jak mi się to wydaje. A jeśli tak, to przepraszam, ale nie umiałam inaczej. Dajcie znać, co wy o tym sądzicie ;)

7 komentarzy :

  1. Czekałam na Twoją recenzję Zdrady. Byłam cholernie ciekawa, czy tylko mnie to zakończenie tak wkurzyło, i czy Ty też będziesz tak strasznie kaleczyć recenzję tej książki. Ja nijak nie umiałam się za nią zabrać, wyszedł cyrk na kółkach. ty chyba poradziłaś sobie lepiej, ale widać, że miałaś podobny mętlik w głowie. I to jest świetne - emocje, które nie pozwalają sklecić zdań świadczą o tym, jak dobra jest druga część Niezwyciężonej.
    Mi też odrobinę brakowało opisów, ale uświadomiłam to sobie dopiero teraz, czytając Twój wpis :). Jedno do czego mogłabym się jeszcze przyczepić, to przejmowanie się tą szramą przez Arina. To znaczy okej, nie do końca umiem sobie wyobrazić go z tą raną (przez brak porządnego opisu), ale na litość boską, czy to był jego największy problem? Ale poza tym książka jest cudowna, i chyba uschnę zanim doczekam się kontynuacji. Muszę, po prostu MUSZĘ dowiedzieć się co dalej z Kestrel, bo to zakończenie.. Ughhh , zabić Rutkoski to mało!

    Pozdrawiam serdecznie ^^
    Q.

    https://doinnego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie miałam styczności z tę serią i jak na razie nie będę po nią sięgać, bo nie chcę zaczynać kolejnej serii, której mogę nie skończyć ;)
    Kochana, super recenzja! Czekam na więcej <3

    Pozdrawiam cię z całego serduszka i zapraszam do mnie na '7ReadUp 3.0 - czyli mój TBR!' :)
    Tusia z bloga tusiaksiazkiinietylko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam jeszcze pierwszej części, ale zachęciłaś mnie do zainteresowania się tą serią! ;) Mam nadzieję, że uda mi się ją kiedyś przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że jest ciekawie. ;)
    Moja koleżanka wspominała coś o niej, więc z pewnością gdy ona przeczyta to i ja sięgnę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Autorka faktyczne jest oszczędna jeśli chodzi o opisy, ale ja jej to wybaczam, bo ta seria jest niesamowita! Czekam na trzeci tom :D
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Przede mną jeszcze pierwsza część :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://recenzjebrunetki.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Okładka niezbyt mnie zachęciła ale opis już bardziej wątpię mimo to abym sięgnęła

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś mój post zostaw po sobie jakiś ślad :)
Z chęcią poznam wasze opinie na dany temat.
Nie musisz spamować linkami, odwiedzam każdego, kto zaciekawi mnie komentarzem lub po prostu stałych czytelników :)

SZABLON WYKONANY PRZEZ RONNIE