Dzisiaj przedstawiam Wam książkę, która sprawiła mi nie mały problem. Po raz chyba pierwszy od... właściwie od zawsze (czy to zdanie ma sens?) miałam tak wielki problem z oceną jakiejś powieści i musicie mi wybaczyć, jeśli będzie nieco chaotycznie, ale po prostu... no nie wiem jak inaczej mogłabym ubrać to w słowa...
No, ale nie przedłużajmy i przejdźmy do recenzji ;)
OD POCZĄTKU DO KOŃCA...
I w tym momencie wypadałoby jakoś sensownie przytoczyć fabułę, ale coś czuję, że nie potrafię. Jedyne, co mogę Wam powiedzieć po wnikliwym przeczytaniu książki i kilkukrotnym zapoznaniu się z opisem, to to, byście go nie czytali, bo odniosłam wrażenie, że opisał on książkę od początku do końca i przyjemność z tego potem raczej żadna. No po prostu opis to jeden wielki spojler fabuły od A do Z. Ale skoro nie polecam jego czytania, to powiem pokrótce o fabule.
Książka opowiada o losach trójki przyjaciół: Quin, Shinobu i Johna, którzy od lat szkolą się by móc dołączyć do niemal elitarnego grona Poszukiwaczy. Ich zadaniem ma być walka ze złem i zmiana świat na lepsze (choć po przeczytaniu książki nadal nie jestem pewna, czym do końca owi Poszukiwacze się zajmują, ale to szczegół...). Nie wiedzą jednak, że na przestrzeni wieków opowieści o walecznych i prawych Poszukiwaczach, Trzy Zasady i honor, straciły nieco na wartości.
Dopiero w chwili składania przysięgi Quin i Shinobu dowiadują się straszliwej prawdy (choć czytelnik zostaje nadal poza błękitnym światłem wtajemniczenia i ma tylko mgliste pojęcie na temat tego, co się zdarzyło...), ale niestety jest już zbyt późno, by się wycofać.
Na domiar złego John nie zostaje dopuszczony do przysięgi, co może przekreślić jego plany na dochowanie obietnicy, którą złożył swoim przodkom. Rozgoryczony chłopak robi coś, co popycha go coraz dalej od przyjaźni pozostałej dwójki.
No i to tak z grubsza. Choć coś czuję, że mój opis wcale nie jest lepszy od tego z tyłu. No ale trudno. Jedziemy dalej.
Książka opowiada o losach trójki przyjaciół: Quin, Shinobu i Johna, którzy od lat szkolą się by móc dołączyć do niemal elitarnego grona Poszukiwaczy. Ich zadaniem ma być walka ze złem i zmiana świat na lepsze (choć po przeczytaniu książki nadal nie jestem pewna, czym do końca owi Poszukiwacze się zajmują, ale to szczegół...). Nie wiedzą jednak, że na przestrzeni wieków opowieści o walecznych i prawych Poszukiwaczach, Trzy Zasady i honor, straciły nieco na wartości.
Dopiero w chwili składania przysięgi Quin i Shinobu dowiadują się straszliwej prawdy (choć czytelnik zostaje nadal poza błękitnym światłem wtajemniczenia i ma tylko mgliste pojęcie na temat tego, co się zdarzyło...), ale niestety jest już zbyt późno, by się wycofać.
Na domiar złego John nie zostaje dopuszczony do przysięgi, co może przekreślić jego plany na dochowanie obietnicy, którą złożył swoim przodkom. Rozgoryczony chłopak robi coś, co popycha go coraz dalej od przyjaźni pozostałej dwójki.
No i to tak z grubsza. Choć coś czuję, że mój opis wcale nie jest lepszy od tego z tyłu. No ale trudno. Jedziemy dalej.
COŚ TU CHYBA JEST NIE DO KOŃCA TAK, JAK POWINNO...
Zacznę może od tego, że sam pomysł na fabułę jest naprawdę genialny i gdyby dodać do tego ciut lepsze wykonanie, nazwałabym książkę bardzo dobrą. Niestety pojawiło się kilka potknięć, które mi to uniemożliwiają. Co dokładnie?
Książka została napisana w dość specyficzny sposób, a rozumiem przez to fakt, że po drodze chronologia tak jakby się poplątała i w efekcie otrzymujemy takie coś:
teraźniejszość >>> przeszłość, która dzieje się w innych czasach i innych miejscach, kij wie dokładnie kiedy >>> osiemnaście miesięcy później (po teraźniejszości oczywiście) >>> a w międzyczasie jeszcze jakieś nawiązania do przeszłości, które niejednokrotnie sprawiały, że musiałam się głowić nad tym, w którym momencie obecnie dzieje się akcja.
Skomplikowane? No cóż, przynajmniej obrazuje to, co się nawyprawiało w książce.
Oczywiście jest napisane, że jest część pierwsza, potem interludium (fragment uzupełniający pomiędzy poszczególnymi częściami książki), a potem część druga, jednak ja osobiście nie mogłam się w tym wszystkim połapać. Może jestem zbyt tępa, nie wiem, no ale w moim odczuciu nie wyszło to zbyt ciekawie.
Kolejną rzeczą, do której mogłabym się doczepić jest fakt, iż do tej pory nie wiem czym, tak właściwie zajmują się Poszukiwacze. No okej, głównym zamysłem była walka ze złem i zapobieganie mu, jednak nie zostało to powiedziane w prost i sama musiałam się domyślać, no bo halo, po co powiadamiać czytelnika o najważniejszym wątku? Phi. Niech się domyśla. Od tego jest. No mniej więcej tak to odczułam. Niefajnie. Nie obraziłabym się, gdyby autorka zechciała podać nam trochę więcej szczegółów na ten temat. No, chyba, że zamierza zrobić to w kolejnym tomie. Wtedy nie mam zastrzeżeń. No ale przecież mogłaby powiedzieć coś więcej :(
Co jeszcze mi nie pasowało? Chociażby fakt, że główna bohaterka była niesamowicie naiwna. Do samego wręcz końca nie mogła uwierzyć w prawdę, którą podstawiano jej pod nos i to sprawiało, że nie raz (i nie dwa!) miałam ochotę ją strzelić przez łeb, krzycząc żeby się opamiętała. No ale na szczęście nie działo się tak przez cały czas, ponieważ nasza kochana Quinn miewała również momenty geniuszu, w których przestawała być intelektualną amebą i w takich chwilach naprawdę dało się ją lubić, a lektura książki stawała się przyjemnością. Zdecydowanie więcej było tych drugich przypadków, jednak niestety nie zmienia to faktu, że no cóż, ciśnienie skoczyło.
Książka została napisana w dość specyficzny sposób, a rozumiem przez to fakt, że po drodze chronologia tak jakby się poplątała i w efekcie otrzymujemy takie coś:
teraźniejszość >>> przeszłość, która dzieje się w innych czasach i innych miejscach, kij wie dokładnie kiedy >>> osiemnaście miesięcy później (po teraźniejszości oczywiście) >>> a w międzyczasie jeszcze jakieś nawiązania do przeszłości, które niejednokrotnie sprawiały, że musiałam się głowić nad tym, w którym momencie obecnie dzieje się akcja.
Skomplikowane? No cóż, przynajmniej obrazuje to, co się nawyprawiało w książce.
Oczywiście jest napisane, że jest część pierwsza, potem interludium (fragment uzupełniający pomiędzy poszczególnymi częściami książki), a potem część druga, jednak ja osobiście nie mogłam się w tym wszystkim połapać. Może jestem zbyt tępa, nie wiem, no ale w moim odczuciu nie wyszło to zbyt ciekawie.
Kolejną rzeczą, do której mogłabym się doczepić jest fakt, iż do tej pory nie wiem czym, tak właściwie zajmują się Poszukiwacze. No okej, głównym zamysłem była walka ze złem i zapobieganie mu, jednak nie zostało to powiedziane w prost i sama musiałam się domyślać, no bo halo, po co powiadamiać czytelnika o najważniejszym wątku? Phi. Niech się domyśla. Od tego jest. No mniej więcej tak to odczułam. Niefajnie. Nie obraziłabym się, gdyby autorka zechciała podać nam trochę więcej szczegółów na ten temat. No, chyba, że zamierza zrobić to w kolejnym tomie. Wtedy nie mam zastrzeżeń. No ale przecież mogłaby powiedzieć coś więcej :(
Co jeszcze mi nie pasowało? Chociażby fakt, że główna bohaterka była niesamowicie naiwna. Do samego wręcz końca nie mogła uwierzyć w prawdę, którą podstawiano jej pod nos i to sprawiało, że nie raz (i nie dwa!) miałam ochotę ją strzelić przez łeb, krzycząc żeby się opamiętała. No ale na szczęście nie działo się tak przez cały czas, ponieważ nasza kochana Quinn miewała również momenty geniuszu, w których przestawała być intelektualną amebą i w takich chwilach naprawdę dało się ją lubić, a lektura książki stawała się przyjemnością. Zdecydowanie więcej było tych drugich przypadków, jednak niestety nie zmienia to faktu, że no cóż, ciśnienie skoczyło.
Poza tym reszta bohaterów to dość zgryźliwy temat. Dlaczego? Ponieważ autorka wykreowała ich tak, że do samego wręcz końca nie byłam pewna co do tego, którego z nich mam lubić, a którego nie. Owszem, kierowali się tutaj swoim własnym interesem (no i dobrem swoich bliskich), jednak ich zachowanie zmieniało się tak często, że w pewnym momencie była pewna, że "ej ludzie, tego tutaj, to ja uwielbiam!", a w następnym było już tylko "co za pacan!". Nie twierdzę, że to źle, bo ten zabieg zapewne miał budować napięcie i sprawić, by czytelnik uważniej przyjrzał się każdej postaci (zwłaszcza, że cztery najważniejsze posiadały rozdziały pisane ze swojej własnej perspektywy), i w pewnym sensie to się udało, jednak momentami naprawdę czułam się tak, jakbym miała wielki mętlik w głowie i po prostu już nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać.
ALE CZY BYŁO AŻ TAK ŹLE?
Nie, oczywiście, że nie. Bo mimo początkowych oczekiwań najgorszego (zaufana osoba skończyła książkę kilka dni przed tym, jak ja zaczęłam ją czytać i wyraziła się o niej niezbyt pochlebnie, więc trochę obawiałam się lektury...) i momentów irytacji, książka okazała się być naprawdę przyjemną lekturą, jeśli popatrzeć na to całościowo. Były momenty, kiedy byłam naprawdę wściekła, ale po chwili wszystko ulegało zmianie i już czułam jak mój zapał do lektury się zwiększa, a kolejne strony pochłaniałam z wielką przyjemnością. No i masz babo placek... jak to ocenić?
Mimo wielu zgrzytów śmiało mogę powiedzieć, że czytało mi się ją stosunkowo szybko (obecnie jestem na wakacjach i codziennie gdzieś chodzę, więc ciężko jest znaleźć czas na lekturę) i nawet nie zauważyłam kiedy, a już dobrnęłam do końca. Owszem, było wiele rzeczy, do których mogłabym się doczepić (i już to zrobiłam, a przynajmniej w większości), jednak było też wiele takich, które sprawiały, że w efekcie końcowym nie mogę zjechać tej powieści od góry do dołu (a w pewnej chwili naprawdę miałam taki zamiar), bo to by było po prostu nieuczciwe. A to oczywiście wychodzi na plus.
Bohaterowie byli zmienni (naprawdę bardzo, bardzo zmienni), momentami wkurzali, a momentami miałam ochotę ich przytulić, więc tutaj też nie mogę powiedzieć, że pod tym względem było źle, lub też bardzo dobrze. Po prostu bywały różne momenty i do tego trzeba było się przyzwyczaić, bo inaczej ani rusz. Podobnie jak z akcją. Raz wolna i nudna, innym razem naprawdę wciągająca (nie na tyle, bym nie mogła "złapać tchu", jak to nieraz mi się zdarzało, ale nadal wciągająca) i to do tego stopnia, że nie zauważałam kiedy mijało kolejne kilkanaście, kilkadziesiąt stron. No i jak tu coś o niej powiedzieć? No jak? Naprawdę, nie wiem jak mam to ocenić.
Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest chyba to, że w ogólnym rozrachunku całość wypadła dobrze i coś czuję, że w kolejnych tomach będzie tylko lepiej (a przynajmniej mam nadzieję, że autorka nie podda się bakcylowi zwanemu syndromem drugiego tomu, bo to przecież jest trylogia...). Jeśli tylko nadarzy się okazja, z pewnością po nie sięgnę, bo wbrew temu, co mogło się wydawać na początku tej recenzji, wcale nie było tak źle ;)
Coś czuję, że to, co teraz piszę zmienia się w jedno wielkie masło maślane, więc może już na tym zakończymy :p
Ogólnie: książkę polecam, głównie dlatego, że warto samemu wyrobić sobie o niej zdanie. W pewnym m,omencie byłam przekonana, że wyjdzie to bardzo źle, a jednak okazało się, że nie taki diabeł straszny ;) Najważniejsze jest jednak to, byście nie oczekiwali od niej cudów na kiju, bo wtedy naprawdę można się zawieść i nie jest to przyjemne. Po prostu podejdźcie do tego na lucie, a wtedy lektura powinna okazać się całkiem przyjemna ;)
Trochę się rozpisałam, ale chciałam omówić wszystkie za i przeciw, więc mam nadzieję, że komuś to pomoże w rozstrzygnięciu, czy ta lektura będzie dla niego dobra...
Tytuł: Poszukiwaczka
Autor: Arewn Elys Dayton
Tytuł oryginalny: Seeker
Seria: Poszukiwaczka Tom: 1
Tłumaczenie: Bartłomiej Ulatowski
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 479
Moja ocena: 6/10
ISBN: 9788328021303
Z serii ukazały się:
TOM 1: Poszukiwaczka
TOM 2: Podróżniczka
Ogólnie: książkę polecam, głównie dlatego, że warto samemu wyrobić sobie o niej zdanie. W pewnym m,omencie byłam przekonana, że wyjdzie to bardzo źle, a jednak okazało się, że nie taki diabeł straszny ;) Najważniejsze jest jednak to, byście nie oczekiwali od niej cudów na kiju, bo wtedy naprawdę można się zawieść i nie jest to przyjemne. Po prostu podejdźcie do tego na lucie, a wtedy lektura powinna okazać się całkiem przyjemna ;)
Trochę się rozpisałam, ale chciałam omówić wszystkie za i przeciw, więc mam nadzieję, że komuś to pomoże w rozstrzygnięciu, czy ta lektura będzie dla niego dobra...
Tytuł: Poszukiwaczka
Autor: Arewn Elys Dayton
Tytuł oryginalny: Seeker
Seria: Poszukiwaczka Tom: 1
Tłumaczenie: Bartłomiej Ulatowski
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 479
Moja ocena: 6/10
ISBN: 9788328021303
Z serii ukazały się:
TOM 1: Poszukiwaczka
TOM 2: Podróżniczka
Za książkę ślicznie dziękuję wydawnictwu Uroboros
No dobra, opisałam się, wytworzyłam coś pełnego sprzeczności i jestem ciekawa Waszego zdania na ten temat. Czytaliście już tę książkę? Zamierzacie?
Buziaki, Kinga ;*
Strasznie nie lubię nawinych bohaterek, a w ogóle najgorsze jest to jak autor nie potrafi zainteresować czytelnika już od pierwszego tomu. "Poszukiwaczka" czeka gdzieś tam na półce, na pewno po nią sięgnę aby samemu wyrobić sobie zdanie na jej temat ale pewnie dopiero w dalekiej przyszłości;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
W takim razie życzę, żeby ci się spodobała ;)
UsuńPozdrawiam!
Szkoda, że ta oś czasu tak kiepsko wyszła, bo nie przepadam za czymś takim :/ Często słyszę o tym tytule, ale jakoś nie ciągnie mnie, a jest tyle innych książek, które chcę przeczytać, więc po co się zmuszać? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron
No właśnie, lepiej wziąć się za lektury, które naprawdę nas interesują. Ale jeśli nadarzy ci się okazja i będziesz mieć chęć - sięgaj śmiało, nuż ci się spodoba ;)
UsuńPozdrawiam!
Mam w planach, ale w tych dalszych. ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki!
StormWind z bloga cudowneksiazki.blogspot.com
Ta książka wielokrotnie przewijała mi się przed oczami, ale jakoś nigdy nie zdołała mnie zainteresować. I może słusznie, bo jej wady, o których wspominasz, z pewnością działałyby mi na nerwy. Chyba panuje tu zbyt duży chaos. Szkoda, po pomysł był naprawdę dobry, tylko wykonanie trochę zawiodło. :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i buziaki!
BOOKS OF SOULS