czwartek, 2 listopada 2017

#97 „Żniwiarz: Czerwone słońce" – Paulina Hendel


STRZEŻ SIĘ! NAWI POWRACAJĄ!

  Osoby, które nie miały okazji zapoznać się z pierwszym tomem proszone są o przejście do kolejnego akapitu, w przeciwnym wypadku można natknąć się na bardzo niefajne spojlery z pierwszej części. Ci, którzy mają go już za sobą, nie muszą się obawiać ;)

  Magda powróciła do świata żywych jako Żniwiarz. Okazuje się, że minęło sporo czasu, a w trakcie jej nieobecności w Wiatrołomie wiele się zmieniło. Pojawili się nowi bohaterowie, którzy postanowili nieźle namieszać. Ponadto, od momentu jej śmierci na świat wyszło jeszcze więcej Nawich, którzy stali się o wiele bardziej niebezpieczni i przebiegli. Nic nie idzie po naszej myśli. W wiatrołomie źle się dzieje, a Feliks nadal nie dostał żadnych wieści o innych Żniwiarzach A co jeśli plan Pierwszego doszedł wreszcie do skutku? Co to oznacza dla rodziny Wojnów i wszystkich innych ludzi? Co jeśli okaże się, że Pierwszy wcale nie był tym największym złem?

  Mniej więcej takie pytania nachodziły mnie w chwili, gdy zaczynałam lekturę tej powieści. Kombinowałam, szukałam ukrytych powiązań i trzeciego dna niemal w każdym wątku, cały czas zastanawiając się jak to wszystko się zakończy, czym tym razem zaskoczy mnie autorka. Szybko jednak przekonałam się, że niestety, ale nie nadaję się na Sherlocka, bo o ile w wypadku pierwszego tomu byłam w stanie przewidzieć pewne wydarzenia, tak w tym po prostu poległam. W pewnym momencie doszłam do wniosku, że nie ma co się starać, bo jak do tej pory wszystkie moje teorie trafiały do kosza i postanowiłam po prostu cieszyć się lekturą. A działo się tu tak wiele rzeczy, że ło!


PO PROSTU ODDYCHAJ!

  Jak już wiecie (lub też nie), jestem wielką (naprawdę wielką!) fanką wszelkiego rodzaju mitologii i wierzeń. Niesamowicie fascynują mnie te wszystkie mity, legendy i opowieści o magicznych stworach, bogach i siłach nadprzyrodzonych, w które dawniej wierzono. Mają one w sobie coś, co działa na mnie niemal hipnotyzująco i kiedy tylko nadarza się jakaś okazja, od razu sięgam po wszystko, co jest z nimi związane. Po prostu tak już mam, że niesamowicie mnie to ciekawi.

  Powiem tak: kiedy tylko nadarzyła się okazja, nie zastanawiałam się nawet przez chwilę, czy sięgać po „Pustą noc" i wcale tego nie żałuję. Świat przedstawiony w historii stworzonej przez panią Hendel aż roi się od najróżniejszego rodzaju stworów pochodzących z wierzeń naszych słowiańskich przodków. O ile w pierwszym tomie było ich całkiem sporo, tak w drugim pojawia się po prostu masa. Autorka pokazuje nam nowe potwory i dziesiątki sposobów ich unicestwiania, a także pomaga jeszcze bardziej zagłębić się w tej mitologii. Jak dla mnie jest to największy plus tej historii, ponieważ – nie oszukujmy się – mało jest powieści, które w ogóle o takowej traktują.

 Każda kolejna strona, każdy rozdział, każda kolejna zmora sprawiała, że ta historia wciągała i oczarowywała mnie jeszcze bardziej, nie pozwalając się przy tym oderwać. Możecie być pewni, że w każdym rozdziale czeka na Was niespodzianka, czy to w postaci kolejnego polowania, czy też nieznanego dotąd faktu o fabule, który zmieni Wasze spojrzenie na jej całokształt. Dodatkowo: nie musicie się przy tym obawiać, że nie będziecie za czymś nadążać, bo mimo natłoku akcji i wszystkich tych wymienionych wątków, całość czyta się bardzo przyjemnie i nie ma przy tym wrażenia, że wszystko leci na łeb, na szyję. Da się oddychać ;)

MADZIA, JADZIA, TOSIA, ZOSIA, GOSIA...

  Rzeczą, o której obowiązkowo muszę tutaj wspomnieć jest istny natłok bohaterów, a co za tym idzie – wiele perspektyw i wątków. O ile w pierwszym tomie było tego wszystkiego całkiem sporo, tak w tym odniosłam wrażenie, że co chwila pojawia się ktoś nowy, a co za tym idzie, wprowadza swoją historię i dodatkowe zamieszanie. Nowych postaci było sporo i tu się zdziwiłam, ponieważ jestem osobą, która nie przepada za książkami pisanymi z perspektywy wielu bohaterów – wolę raczej tradycyjny model jednego, góra dwóch narratorów i na tym koniec. A tutaj tych wszystkich perspektyw było kilka, jeśli nie kilkanaście i o dziwo w ogóle mi to nie przeszkadzało. Nie wiem jakim cudem, ale kłócić się nie zamierzam, bo oczywiście to bardzo dobrze. Naprawdę trzeba mieć talent by umiejętnie przeplatać ze sobą wiele wątków i nie stracić przy tym rachuby. Autorka ma za to u mnie wielkiego plusa ;)

 Co do postaci z tomów poprzednich: one również nas nie zawodzą. Każde z nich zmieniło się na swój sposób, a w przypadku niektórych te zmiany są wręcz monumentalne. Kilka przykładów? Proszę bardzo ;) Pamiętacie grzeczną, ułożoną Magdę z pierwszego tomu? Cóż, za sprawą wiadomych wydarzeń stała się ona niezwykle wygadana i pyskata, a jej dotychczasowe sprzeczki z Feliksem nabrały niezłego rozpędu. Feliks to temat na osobną historię, jednak śmiało mogę powiedzieć, że ten Żniwiarz coraz bardziej kradnie moje serducho. A Mateusz? Ten nieśmiały i skryty chłopak? Teraz wreszcie możemy poznać jego prawdziwe "ja" i powiem Wam, że jestem nim po prostu zauroczona. Ktoś tu w końcu pokazał pazurki :P

 Te wszystkie zmiany, mimo, iż początkowo w ogóle do mnie nie trafiały, koniec końców okazały się być strzałem w dziesiątkę. Dzięki nim możemy zapomnieć o nudzie, porzucić wszystko, czego do tej pory byliśmy pewni i dać się porwać nowemu, nieznanemu nurtowi kolejnych wydarzeń.

KONIEC TEGO DOBREGO

 Prawda jest taka, że mogłabym tutaj pisać i pisać, a i tak koniec końców wyszłoby na to, że niewiele z tego wiadomo. Tak więc postaram się to wszystko jakoś zwięźle podsumować, ale co z tego wyjdzie, to się okaże.

  Paulina Hendel po raz kolejny zabiera nas do niesamowitego świata słowiańskiej mitologii, w którym aż roi się od niespodzianek i zwrotów akcji, a bohaterowie potrafią nieźle namieszać. W ogólnej ocenie śmiało mogę stwierdzić, że ten tom nie tylko utrzymał poziom swojego poprzednika, ale i podniósł poprzeczkę, sprawiając przy tym, że wprost nie mogę doczekać się, aż dowiem się jak to wszystko dalej się potoczy.

  Największymi plusami tej historii są przede wszystkim bohaterowie, którzy przeszli niesamowitą transformację, a także kolejne mitologiczne stwory, od których aż się roi dookoła. Fabuła została jeszcze lepiej rozbudowana. Pojawiły się nie tylko nowe postaci, ale i wątki, które sprawiły, że przez całą lekturę wprost nie mogłam się oderwać. Towarzyszyło mi przy tym wrażenie wielkiego napięcia w oczekiwaniu na ciąg dalszy, a zakończenie... no po prostu mnie rozwaliło. Myślałam, że to „Pusta noc" skończyła się zaskakująco, ale to, co dostałam tutaj to już zupełnie inny poziom. Teraz dosłownie nie umiem usiedzieć na miejscu w oczekiwaniu na tom kolejny i praktycznie codziennie grzebię w internecie w poszukiwaniu informacji na temat jego premiery.

  Ta historia była tak dobra, że nie mogę zrobić nic innego, jak tylko ją Wam polecić. Jeśli zastanawiacie się, czy warto sięgać po pierwszy tom, nie musicie tego robić – bierzcie w ciemno. Paulina Hendel pokazuje, że powieści polskich autorów mają się dobrze i potrafią nie tylko dorównać poziomem tym zza granicy, ale i je przeskoczyć ;) Polecam każdemu!


Tytuł: Czerwone słońce

Autor: Paulina Hendel

Wydawnictwo: Czwarta strona

Seria: Żniwiarz

Tom: 2

Ilość stron:
Moja ocena: 8/10
ISBN: 9788379767472




A Wy? Czytaliście już? A może dopiero zamierzacie? Dajcie znać co sądzicie, a przede wszystkim czy znacie inne, podobne historie, w których pojawia się słowiańska mitologia – strasznie się w to wszystko wkręciłam :P
Do następnego!
Buziaki, Kinga :*

7 komentarzy :

  1. Na pewno przeczytam, bo pierwsza część bardzo mi się podobała! Ta już czeka na półce na swoją kolej i mam nadzieję, że wkrótce znajdę na nią trochę czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też uważam, że drugi tom jest lepszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się nie skuszę bo to nie mój gust czytelniczy.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, że jest już druga część! :) a ja dopiero planuję przeczytanie pierwszej.

    http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie ta seria szczerze zauroczyła <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, że książka bardzo przypadła Ci do gustu, to świetnie, że polscy autorzy tworzą takie wciągające i udane historie. Ja jakoś nie potrafię się przekonać do tego, by w końcu sięgnąć po żniwiarza, choć naczytałam się o nim naprawdę wiele dobrego, no ... i te okładki :P

    Pozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe

    OdpowiedzUsuń
  7. Też bardzo podobał mi się ten tom :) I bardzo się cieszę, że zdecydowałam się go przeczytać <3 Historia genialna, już nie mogę się doczekać trzeciego tomu (i o by nie był ostatnim :( )

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
    Szelest Stron

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś mój post zostaw po sobie jakiś ślad :)
Z chęcią poznam wasze opinie na dany temat.
Nie musisz spamować linkami, odwiedzam każdego, kto zaciekawi mnie komentarzem lub po prostu stałych czytelników :)

SZABLON WYKONANY PRZEZ RONNIE