niedziela, 5 listopada 2017

#98 „Kłopotliwa wizyta" – Jean Ure


  Jean Ure powraca z kolejną, zabawną (i pouczającą!) książką dla młodszych czytelników... Ale czy tylko dla młodszych? Jeśli jesteście tu ze mną już jakiś czas, zapewne wiecie (lub też i nie), że bardzo polubiłam poprzednie powieści tej pani. Okazały się mieć w sobie coś więcej, niż tylko lekką i zabawną historyjkę dla najmłodszych, tak więc z niecierpliwością czekałam na kolejną historię. Co z tego wyszło? Zapraszam do zapoznania się z recenzją ;)




  Bitsy i jej siostra Em po śmierci mamy żyją ze swoim tatą – roztargnionym wykładowcą historii – i ciocią Cass. Dziewczynki dorastają w domu pełnym ciepła i miłości, są szczęśliwe. Wszystko jednak zaczyna się zmieniać, gdy okazuje się, że ich tata poznał nową sympatię, a Caroline (bo tak właśnie jej na imię) będzie z nimi mieszkać. Oznacza to, że w domu zajdą pewne zmiany. Od tej pory wszystko będzie musiało być wysprzątane, poukładane, praktyczne i przede wszystkim na swoim miejscu. Ale to nie wszystko. Wprowadzenie się nowej ukochanej taty oznacza również to, że ciocia dziewczynek będzie musiała się wyprowadzić. Siostry nie są z tego zadowolone, jednak chcą się postarać. W końcu zależy im na szczęściu ich taty. Ale co się stanie, gdy sytuacja zacznie wymykać się spod kontroli?

CZY TYLKO DLA MŁODSZYCH?

  Zadaję to pytanie przy każdej recenzji książek tej pani, więc zadam je po raz kolejny i postaram się uargumentować swoje stanowisko :P

  „Kłopotliwa wizyta" z pozoru wydaje się być tylko zwykłą historyjką dla dzieci, jednak kiedy zajrzymy głębiej, szybko okazuje się, że ma w sobie treść, która trafi do każdego, niezależnie od jego wieku. W zabawny (a nawet nieco niepokojący) sposób pokazuje, że dzieci też mają prawo do swojego zdania i nie raz same widzą lepiej, co jest dla nich najlepsze. Nie babcia Stasia, nie ciocia Jadzia, nie wujek z Częstochowy, ale to właśnie dziecko wie, czego chce.
  Opowiada ona o nowej, stresującej sytuacji w domu i tym, że każdy przeżywa te zmiany inaczej. Że każde dziecko jest inne i reaguje w swój własny, indywidualny sposób. Pokazuje, że czasem możemy być kompletnie nieświadomi tego, że coś jest nie tak, że coś nie powinno się dziać. To tak z tego "starszego" punktu widzenia. A ze strony dla młodszych? Cóż, przede wszystkim bawi i jeszcze raz bawi, ale i uczy, że czasem warto jest zaufać temu nic-nie-ogarniającemu-dorosłemu i wytłumaczyć w czym problem ;)

  Książki pani Ure mają to do siebie, że choć pisane lekkim stylem i w zamyśle przeznaczone dla młodszych, poruszają bardzo ważne problemy, i pokazują, jak można sobie z nimi radzić. Naturalne jest, że nie każdy z tych problemów wydałby się ważny dla osoby dorosłej, niektóre pewnie mogłyby wydawać się śmieszne, jednak prawda jest taka, że w różnym wieku różni ludzie mają różne problemy, a co za tym idzie – dziesięciolatka nie będzie martwić się tym samym, czym martwi się człowiek po czterdziestce. Chcę przez to całe moje niezbyt udane filozofowanie powiedzieć, że książki tej autorki niosą za sobą pewną wartość, która nadaje się nie tylko dla młodych czytelników, ale i ci starsi mogą wyciągnąć z nich jakieś wnioski. To po prostu są historie dobre na każdy wiek ;) Każda z nich wciąga, bawi i uczy na swój własny sposób.

  Zarówno główna bohaterka, jak i bohaterowie poboczni to bardzo fajne postaci, które szybko da się polubić, a które są niemal podręcznikowymi przykładami ludzi w ich wieku. Czasami zbyt skryci, stanowczy, roztrzepani... do wyboru do koloru ;) Książka jest lekka, a czcionka duża i przejrzysta, dzięki czemu czyta się ją naprawdę błyskawicznie. Do tego posiada naprawdę uroczą okładkę, która z całą pewnością przemówi do ciągle tu wymienianych, młodych czytelników.

 Moim zdaniem jest naprawdę warta przeczytania, niezależnie od wieku czytelnika. Bo nawet, jeśli nie wyniesiemy z niej niczego nowego (w co szczerze wątpię, bo gdy człowiek się tak nad tym wszystkim zastanowi, może okazać się, że zmieni ona jego spojrzenie choć na chwilę), to dostaniemy kilkadziesiąt minut, czy też kilka godzin przyjemnej rozrywki. Możecie powiedzieć, że jestem dziwna, bo podobają mi się powiastki tego typu, no ale trudno. Halooo! Odkryłam swoje wewnętrzne dziecko :P

  Polecam całym serduchem <3


Tytuł: Kłopotliwa wizyta
Autor: Jean Ure
Tytuł oryginalny:
Wydawnictwo: Jaguar
Tłumaczenie:
Małgorzata Żbikowska
Ilość stron:
208

Moja ocena: 8/10
ISBN:
978-83-7686-600-0


 I to by było tyle na dzisiaj. Starałam się napisać coś prostego, nie wiem czy wyszło, ale mam nadzieję, że przynajmniej ogólny przekaz został zrozumiany. Sama jestem zdziwiona, ale strasznie podobają mi się książki tej pani no i co ja mam na to poradzić? ;)
A Wy? Jak tam Wasze zdanie na ten temat? Dajcie znać w komentarzach :)
Do następnego!
Buziaki, Kinga ;*

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Jeśli przeczytałeś/aś mój post zostaw po sobie jakiś ślad :)
Z chęcią poznam wasze opinie na dany temat.
Nie musisz spamować linkami, odwiedzam każdego, kto zaciekawi mnie komentarzem lub po prostu stałych czytelników :)

SZABLON WYKONANY PRZEZ RONNIE