środa, 16 listopada 2016

#44 „Beware of Bad Boy" - April Brookshire, czyli moja pierwsza książka przeczytana w języku angielskim...

Moja pierwsza książka po angielsku, którą przeczytałam w całości. Nie jest ona tym, czego oczekiwałam, no ale przecież chodziło o to, żeby zrozumieć to, co jest tam napisane... Czy aby na pewno?


Tytuł: Beware of Bad Boy
Autor: April Brookshire
Seria: Beware of Bad Boy
Tom: 1
Język: angielski
Wydawnictwo: CreateSpace Independent Publishing Platform
Data przeczytania: 14 listopada 2016r.
Moja ocena: 2/10
Opis:

Zanim poznałem Giannę, myślałem, że żyłem pełnią życia, dziko i beztrosko. Teraz, kiedy pojawiła się w moim życiu, zrozumiałem, co tak naprawdę znaczy czuć, że żyję.

Dopóki nie spotkałam Caleba, nie byłam pewna, czy w moim wnętrzu istnieje piękno. Kiedy pojawił się w moim życiu, nie tylko zobaczyłam je wewnątrz mnie, ale również w świecie dookoła...

Gianna ma wszystko: jest piękna, popularna i chodzi z idealnie do niej pasującym chłopakiem - Josh'em. Szkoda tylko, że żadna z tych rzeczy nie daje jej szczęścia. Życie według oczekiwań innych nie daje jej szczęścia.

Caleb ma wszystko, czego chce: wolność, może robić wszystko, co mu się podoba i wiele możliwości. W jego życiu jest wiele dziewczyn, jednak ma jedną zasadę: żadnych związków. Gdy zostaje wyrzucony z kolejnej szkoły, matka wysyła go do ojca.
Gianna nienawidzi swojego przybranego brata. Caleb myśli, że jest piękna... i pusta.
Jednak pewnego dnia odkrywa jej sekret, który pozwala poznać mu jej prawdziwe ja.
To zmienia go na zawsze.

Moja recenzja:



 Dzisiejsza recenzja będzie nieco inna, niż zwykle. Chciałabym zrealizować w niej kilka podpunktów, więc będzie to raczej w ułożonym porządku...


Nie znasz - nie oceniaj. Czyli słów kilka o wszystkim i o niczym.

 "Beware of Bad Boy" już samym tytułem krzyczy jak baba na targu: "Romans! Romans niczym z Wattpada! Wattpadowe schematy i romans w jednym!". Nie zwracałam na to uwagi i nie wyszłam na tym za dobrze. No, ale bądźmy szczerzy - od czasu, do czasu lubię przeczytać jakieś schematyczne romansidło "na odmóżdżenie". Jakoś lepiej mi jest potem zabierać się za fantastykę i inne książki zalegające mi na półce. Opis może i nie jest aż taki zły, i książka może wydawać się interesująca, ale warto by najpierw zapoznać się z jakimiś recenzjami, bądź też opiniami, czy cokolwiek... Bo kiedy już się po nią sięgnie można dosłownie paść. Schemat. Był tak utarty, że już po dwóch pierwszych rozdziałach dokładnie wiedziałam jak się ona skończy. A najlepsze i zarazem najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie pomyliłam się ani trochę. Autorka od deski do deski zrobiła to dokładnie tak, jak można by się spodziewać po książce tego typu. Swoją drogą, jeśli ktoś lubi DIMILY, może spróbować z tą książką, bo chodzi w niej prawie że o to samo...


Mery Sue i Garry Stuu - poznajmy bohaterów!

 Główna bohaterka była dziecinna i irytująca. Główny bohater był tytułowym "bad boy'em", który zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, nie pamiętał z iloma spał i oczywiście kiedy tylko zobaczył naszą Mery Su... przepraszam, główną bohaterkę - stwierdził, że nigdy nie widział tak gorącej dziewczyny (uwaga! Dopiero co wyszła z solarium, może parzyć!)... Nasza bohaterka miała na imię Gianna, choć nie miała włoskich korzeni, a jej rodzice nigdy w owym kraju nie byli. Do tego oczywiście jest blondynką, o dużych, błękitnych jak dwa szafiry oczach, niesamowicie ponętnym ciele i niezłym temperamencie (pomińmy fakt, że na pewno nikt nie zarzuci jej czegoś tak nadzwyczajnego jak "inteligencja", a ona sama nie ma więcej niż 16-17 lat). Coś, komuś to przypomina? BUM! Typowa Maryśka Sue. Do tego w bonusie: jej rodzice są po rozwodzie, mają mega dużo kasy, jej przybrany ojciec jest oczywiście super facetem, dziewczyna ma swoje auto, jest cheerleaderką, każdy chłopak ze szkoły i w ogóle zewsząd, na nią leci, bo patrząc w jej błękitne jak dwa szafiry oczy widzi w nich niesamowitą głębię... To nie żadna głębia, po prostu przez te jej błękitne jak dwa szafiry oczy widać dziurę... dziurę, w której powinien być mózg, ale tak jakby go nie ma, bo nasza bohaterka jest umysłowo upośledzoną amebą...

Ale nie wyżywajmy się już na biednej Maryśce. Przecież nic nikomu nie zrobiła, a cały świat jest przeciwko niej!


Nie rozumiem! Czyli dla osób na jakim poziomie zaawansowania językowego jest ta książka.

Otóż poziom... poziom nie jest tu wygórowany. Aby wiedzieć o co chodzi, wystarczy znać kilka podstawowych i niepodstawowych zwrotów, nieco słówek... i domyślać się o co może chodzić, ponieważ w przypadku tej oto książki jest to bardzo łatwe. Nie znalazłam w niej żadnych skomplikowanych zwrotów, autorka nie grzeszyła bogatym słownictwem, a wykreowani przez nią bohaterowie myśleli czysto i schematycznie.


Pióro autora.

Nie potrafię ocenić stylu autorki, ponieważ jest to moja pierwsza książka w języku angielskim, ale mogę powiedzieć tyle, że nie jest on skomplikowany. Jak już wspominałam nie grzeszy ona bogatym słownictwem, ani skomplikowanymi nazwami/zdaniami, więc jeśli ktoś lubi książki bogate językowo, może się zawieść w tym przypadku. Do tego pomysł na fabułę nie miał w sobie ani grama oryginalności (no chyba, że wziąć za to imię bohaterki, ponieważ do tej pory nie spotkałam się z żadną Amerykanką o włoskim imieniu), czy urozmaiceń. Nikt nie umarł (a szkoda, szkoda, bo nie obraziłabym się gdyby główną bohaterkę potrąciła karetka...), nie było żadnego gangu (co można często spotkać na wattpadzie, a ta historia nim powiewa), żadnego porwania, żadnej akcji... Do tego dialogi i sceny pomiędzy głównymi bohaterami zamiast zachęcać - zniechęcały i wywoływały zażenowanie. A mówiąc o zażenowaniu - książki, które je we mnie wywołały mogłabym policzyć na palcach jednej ręki, więc sami widzicie...


Podsumowując:

Zanim zacznę czytać nieco cięższą (oczywiście słownikowo) lekturę typu fantasy w języku angielskim, chcę poradzić sobie z kilkoma powieściami młodzieżowymi, romansami i ogólnie rzeczami lekkimi. Ta książka owszem, jest lekka, ale nie do końca spełnia wymagania. Jeśli ktoś ma ochotę po użerać się z tępą główną bohaterką - nada się idealnie. Fabuła jest przewidywalna, już na wstępie można przewidzieć co najmniej pięć ważniejszych punktów, które się tutaj wydarzą, jeśli ktoś umie dobrze spekulować - przewidzi całość od strony, do strony... Słowem: SCHEMAT SCHEMATEM SCHEMAT POGANIA. Jeśli mam być z Wami w stu procentach szczera: zwróciłam uwagę na tę powieść ze względu na okładkę: otóż model, który się na niej znajduje, kropka w kropkę przypomina mi tego z okładki "Utraty" od Rachel Van Dyken, a dokładniej Wes'a, czyli głównego bohatera owej powieści. Jeśli ktoś jest zainteresowany, może kliknąć w tytuł aby przenieść się do recenzji. Wracając do tematu: szkoda waszych nerwów. Książki nie polecam, chyba, że ktoś naprawdę bardzo chce ćwiczyć swój angielski.

Dajcie znać co sądzicie :)



10 komentarzy :

  1. Wow gratuluję, że dałaś radę! Ja chciałabym ćwiczyć swój angielski ale wiem, że po pierwszej stronie rozbolałaby mnie głowa i nic bym nie zrozumiała a tylko się wkurzyła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie byłoby aż tak źle ;) A poza tym dziękuję, starałam się :P

      Usuń
  2. Książki w języku angielskim są niezłym wyzwaniem, ale też i pewna frajdą. Lubię sobie od czasu do czasu sprawić taką książkę i sprawdzić, jak tam z moim angielskim. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze nie wiem, czy są one dla mnie frajdą, czy też nie, bo mając do dyspozycji tylko ten jeden twór, nie mogę zbyt wiele powiedzieć ;) Nie mniej jednak lektura jako tako, zważając na sam język, była przyjemna, więc może kiedyś uda się nadrobić tego więcej ;)

      Usuń
  3. Pfeee, pachnie mi tu Dimily, której nie lubię więc bez żalu rezygnuje z tego tytułu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie rozumiem o co się rozchodzi z tym DIMILY, na wattpadzie jest pełno takich samych, więc cóż... No ale o gustach się nie dyskutuje (ale jeśli nie o gustach, to o czym? o.O).

      Usuń
  4. Gratuluję wytrwałości i w czytaniu po angielsku i w ukończeniu tak beznadziejnej książki. Ja podejrzewam, że już gdzieś w połowie straciłabym nerwy biorąc pod uwagę tę schematyczność i bezmyślną główną bohaterkę :D
    Tak na marginesie, świetnie prezentuje się teraz Twój blog, chociaż poprzedni szablon też był bardzo ładny :) Szczególnie podoba mi się ten nowy nagłówek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję i dziękuję :P Co do książki - czytałam ją dwa tygodnie mimo niecałych 230 stron + do tego przewijane niektóre żenujące dialogi, więc czy ja wiem, czy jest czego gratulować... Nie mniej jednak jeszcze raz dziękuję :P

      Usuń
  5. Ostatnio coraz więcej osób czyta po ang. Nieźle!
    No ale to romans, więc nic dziwnego, że język jest łatwiej zrozumieć. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię tego typu książki, ale po twojej recenzji stwierdzam, że raczej nie chcę jej czytać, do tego nie dałabym rady po angielsku, więc ogromnie podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś mój post zostaw po sobie jakiś ślad :)
Z chęcią poznam wasze opinie na dany temat.
Nie musisz spamować linkami, odwiedzam każdego, kto zaciekawi mnie komentarzem lub po prostu stałych czytelników :)

SZABLON WYKONANY PRZEZ RONNIE