Cześć!
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła i okazała się być wyjątkowa na tle wielu innych młodzieżówek. Dlaczego? Wszystkiego dowiecie się w dzisiejszym poście. ZAPRASZAM <3
NIESPODZIANKA
Sięgając po tę książkę nie liczyłam na zbyt wiele. Owszem, wydała mi się
ciekawa, jednak nie spodziewałam się po niej żadnego efektu "wow", ani
nic w tym stylu. Liczyłam po prostu na kilka przyjemnie spędzonych
godzin... I zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona
Autorka stworzyła historię, od której nie sposób było się oderwać. Połączyła indiańską mitologię, motyw podróży w czasie i różnych rzeczywistości, dodała do tego nieco romansu... i powstała bardzo, ale to bardzo ciekawa mieszanka. Nigdy bym nie pomyślała, że coś takiego może być ciekawe, a jednak ;)
Autorka stworzyła historię, od której nie sposób było się oderwać. Połączyła indiańską mitologię, motyw podróży w czasie i różnych rzeczywistości, dodała do tego nieco romansu... i powstała bardzo, ale to bardzo ciekawa mieszanka. Nigdy bym nie pomyślała, że coś takiego może być ciekawe, a jednak ;)
ORYGINALNY POMYSŁ
Już na samym początku okazuje się, że książka nie będzie taka, jak większość młodzieżówek, które goszczą na naszym rynku wydawniczym. A dlaczego? Ponieważ mity i legendy rdzennych amerykan będą stanowić ważną część tej historii. Jak dla mnie jest to super pomysł i świetne urozmaicenie, swego rodzaju powiew świeżości... No bo sami powiedzcie: gdzie ja znajdę powieść z gatunku young adult, gdzie ten sam wątek będzie odgrywał równie ważną rolę? No, no, no?
Nie mówię, że takich książek nie ma, być może są, jednak ten fakt... no mega mi się to spodobało. Poza tym sama główna bohaterka jest z pochodzenia w połowie Indianką, przez co przynajmniej wiemy, że te wszystkie opowieści nie wzięły się tak znikąd. Stanowią one nieodłączną część tej historii i dzięki nim czytelnik zaczyna się zastanawiać nad wieloma rzeczami. Szuka powiązań między nimi a fabułą, snuje hipotezy, stara się je zrozumieć... słowem: angażuje się w lekturę. Autorka wpadła na genialny pomysł dodając taki wątek i zrealizowała go na wysokim poziomie.
Kolejnym ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie w fabułę wątku różnych rzeczywistości, które „dzieją się” w tym samym czasie. Książka rzuca inne światło na samo zjawisko, jakim jest „czas i jego miara” - pokazuje, że każda, nawet najmniejsza nasza decyzja może wywołać ciąg innych reakcji, które na zawsze zmienią przyszłość. W tej chwili mogłabym próbować robić z siebie filozofa i udawać, że wszystko doskonale zrozumiałam... no, ale niestety nie. Wybaczcie, może to ja jestem tępa, skoro piszę, że książka jest prosta, a za chwilę, że czegoś nie rozumiem, ale czasami naprawdę czytałam jakieś zdanie dwa razy, byleby wreszcie ogarnąć o co chodzi. I to chyba tyle w kwestii mojego "czepiania się".
Jest to oczywiście wielkie pole do popisu i autorka nie wykorzystała go w pełni, bo byłoby to bardzo trudne, jednak fragment, jaki otrzymujemy, po dokładniejszym zapoznaniu się, wywiera bardzo pozytywne wrażenie.
„Jeśli nie będziesz uważać, to całe życie przeleci ci koło nosa, kiedy będziesz zajęta myśleniem o przyszłości albo rozpamiętywaniem przeszłości."
TO JUŻ JEST PRZESADA
Tak, przesada. Albo raczej ja przesadzam. Bo po lekturze tej książki, do mojego i tak już sporego haremu bohaterów książkowych dołączył kolejny mąż :P Przeczytacie, zrozumiecie. A jak nie... no cóż, przecież nie wszyscy muszą lubić to samo.
PS: czy ktoś mi mógłby łaskawie wyjaśnić jak czyta się imię "Beau"? Prooooszę :)
Główna bohaterka jest dość ciekawą postacią, jednak potrafiła porządnie zirytować. Całe to jej "Nie wiem kim jestem, nie pasuję tutaj" po którymś razie zaczynało grać na nerwach, jednak mimo wszystko dało się ją polubić. Albo przynajmniej tolerować...
Jeśli zaś chodzi o wątek romantyczny... było słodko. Nie tak, żeby „rzygać tęcza” (co niestety bardzo często zdarza się w wypadku literatury young adult) - raczej tak, że podczas lektury czytelnikowi robiło się ciepło na serduchu. Przyznaję: być może relacja między bohaterami rozwinęła się zbyt szybko, być może była z lekka tandetna... jednak urzekała swoim przesłaniem. Pani Henry pokazała, że miłość to nie tylko serduszka, kwiatki, misie, ale i poświęcenie, wsparcie, i wiele innych rzeczy. Całość została napisana bardzo subtelnie, przez co niejednokrotnie siedziałam i uśmiechałam się pod nosem jak głupia, ale na to już nie da się nic poradzić...
PODSUMOWUJĄC:
Książkę czyta się bardzo szybko, jeśli ktoś nie chce robić sobie przerw (a w moim wypadku po prostu nie dało się oderwać od lektury), to uda mu się ją pochłonąć w kilka godzin. Styl autorki jest lekki i całość czyta się bardzo dobrze. Tę historię można potraktować równie dobrze jako lekturę na odprężenie, jak i coś, co skłoni nas do refleksji nad naszymi decyzjami (lub teorii Einsteina o pojęciu, jakim jest czas...) i wszystkim dookoła. Całość wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie i być może wrócę do niej w przyszłości a jak na razie chcę ją polecić każdemu miłośnikowi młodzieżówek i nie tylko ;)
Tytuł: Miłość, która przełamała świat
Autor: Emily Henry
Tytuł oryginalny: The Love That Split the World
Wydawnictwo: YA!
Tłumaczenie: Agnieszka Walulik
Ilość stron: 415
PREMIERA: 14 czerwca 2017
Moja ocena: 7/10
ISBN:
Za książkę ślicznie dziękuję wydawnictwu YA!
Buziaki, Kinga ;*
|
Wczoraj odebrałam ją z poczty, także na dniach do niej usiądę! Mam nadzieję, że będzie mi się podobała równie bardzo jak Tobie :)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę miłej lektury ;)
UsuńEh tak bardzo chciałabym ją przeczytać. Myślę, że uda mi się to zrobić w tym roku (za dużo do czytania czego innego )Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńZostaje na dłużej :D
http://gosiaandbook.blogspot.com/
W takim razie trzymam kciuki, by się udało ;)
UsuńCieszę się <3
Czytałam o tej książce i bardzo chce ją przeczytam. Myślę, że to idealna książka na wakacje. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Magda z Dwie strony książek
Ja bym przeczytała, zwłaszcza, że odkąd wypatrzyłam ten tytuł wciąż do mnie powraca :)
OdpowiedzUsuńte indiańskie legendy bardzo mnie ciekawią! przyznaję się, że myślałam, że będzie to jedna z wielu takich samych młodzieżówek, a tu proszę :D pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWięc nic, tylko czytać ;)
UsuńZ ogromną przyjemnością bym ją pochłonęła, zwłaszcza że wspominasz o oryginalnym pomyśle zawartym w fabule. Chcę ją na pewno!
OdpowiedzUsuńWzmianki o rdzennych mieszkańcach Ameryki bardzo mnie ciekawią (a zresztą robi to sama i cała książka :D )
OdpowiedzUsuńCo do "Beau"... Jeśli to francuskie imię to chyba po prostu "Bo" ;)
Pozdrawiam,
Paulina z naksiazki.blogspot.com
A już miałam nadzieję na jakąś taką supi wymowę, a tu... no cóż XD
Usuńpozdrawiam!
Wszyscy się tak zachwycają tą okładkę, a mi się wręcz nie podoba! Do przeczytania Twojej recenzji, nie wiedziałam nawet o czym jest ta powieść, ponieważ sama okładka w żaden sposób nie zapewniała mi niczego, co mogłoby mnie zainteresować. Jednak, wciąż uważam, że to nie książka dla mnie. Ostatnio stronię od lekkich młodzieżówek.
OdpowiedzUsuńGusta są różne, ja też czasami mam ich dość, jednak zawsze znajdzie się taka, która mnie zainteresuje, no i cóż, jakoś tak leci ;)
UsuńLubię książki tego typu także myślę ze sięgnę. Nie za dobrze czuje się w klimatach indiańskich, ale chętnie bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
Kurczę, zainteresowałaś mnie tą książką! Wcześniej nie wiedziałam o niej prawie nic, ale słysząc, że dużą rolę odgrywa w niej mitologia, podróże w czasie i różne rzeczywistości, nabrałam na nią wielkiej ochoty. Nawet te filozoficzne fragmenty mnie przekonują. Będę musiała jakoś zdobyć tę powieść :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i buziaki!
BOOKS OF SOULS
Cieszę się ;)
UsuńMam nadzieję, że się nie zawiedziesz ;)
Pozdrawiam!
o może się skusze na tą książkę. Chyba w wakacje takie lubię najbardziej mój blog
OdpowiedzUsuń