środa, 13 września 2017

[premierowo] „Goodbye Days" – Jeff Zentner #90

Witajcie, witajcie!
Dzisiaj mam dla Was recenzję książki na którą czekałam bardzo długo (no może nie bardzo, ale na pewno od chwili, gdy zobaczyłam ją w zagranicznych zapowiedziach wydawniczych) i kiedy wreszcie mi się udało doczekać jej polskiego wydania... No byłam po prostu zachwycona <3
A jak wrażenia po lekturze? No cóż, zapraszam ;)


TA KSIĄŻKA...

 W tym punkcie chciałam jakoś opisać Wam fabułę, ale wyszło tak koślawo i nieskładnie, że musiałam to skasować i zamiast tego powiem tak...

 Książka intryguje już od samego początku. Zawiera wątek, z który być może i został już kilka razy przerobiony, jednak na pewno nie w ten, nie w taki sposób. Głównym jej tematem nie jest żaden romans, nie ma Merysójek, kłótni, zdrad, trudnej przeszłości, ani innych schematów, których w literaturze YA jest na pęczki i których nie raz człowiek ma już dość. Nie ma tego wszystkiego, co nas irytuje, więc lektura może być tylko samą przyjemnością.
 A co najlepsze... Główny bohater jest po prostu zwyczajnym nastolatkiem, którego pewnego dnia dotknęła ciężka tragedia – stracił trójkę najlepszych przyjaciół i istnieje możliwość, że mógł przyczynić się do ich śmierci. Taka wiadomość nie wpływa dobrze na jego relacje z rówieśnikami ani też (co najważniejsze) zdrowie psychiczne.
Carver obwinia się o wszystko i ani trochę nie pomaga fakt, że obwiniają go również niektórzy bliscy ofiar. Grozi mu więzienie, a reszta znajomych odwróciła się od niego. Do tego chłopak zaczyna mieć początkowe objawy depresji...


NAJPIERW WAS PRZYGNĘBI...

Już na samym początku zostajemy niemal rzuceni w wir niesamowicie przygnębiających wydarzeń i przytłoczeni przez poczucie winy, jakie towarzyszy głównemu bohaterowi. Akcja książki rozpoczyna się na pogrzebie jednego z przyjaciół Carvera, gdzie zostaje wygłoszona mowa pożegnalna. Mamy tutaj pokazane to jak bardzo cierpi nasz bohater i jakie towarzyszą mu emocje. Jego żal i ból, złość i poczucie winy... To wszystko kumuluje się w bardzo nietypową mieszankę smutku ze współczuciem, która potrafi udzielić się także i nam. I będąc w tym punkcie muszę przyznać, że po przeczytaniu pierwszych kilkudziesięciu stron musiałam odłożyć lekturę, ponieważ te wszystkie emocje przeniosły się także na mnie. To JA poczułam się przygnębiona, to MNIE się chciało płakać, a to był dopiero początek...

Takie coś zdecydowanie jest bardzo trudne do osiągnięcia, zwłaszcza, gdy dopiero zaznajamiamy się z bohaterami i całą powieścią, bo nie jesteśmy jeszcze do nich przywiązywani, a autorowi udało się to od tak. Po prostu pstryk, a ja już chcę płakać.

Cóż więc mogę powiedzieć? Zdecydowanie było to wielkie zaskoczenie i sprawiło, że dalsza lektura stała się jeszcze większą przyjemnością. Oczywiście za to pan Zentner dostaje ode mnie wielki plus ;)


POTEM POCIESZY...

Co jeszcze, o czym warto wspomnieć? A no na pewno o stylu autora. Ma on w sobie on coś takiego, co sprawiało, że podczas lektury czułam się jakbym płynęła przez tekst. I to dosłownie. Kolejne strony mijały mi tak szybko, że nawet nie wiedziałam kiedy, ani jak to się stało, a ze strony setnej znalazłam się nagle na sto pięćdziesiątej, potem trzechsetnej, aż wreszcie dotarłam do końca i byłam niesamowicie zdziwiona tym faktem. Pochłonęłam tę książkę prawie jednym tchem... Ciężko jest mi wypowiadać się o stylu autora, kiedy przeczytałam tylko jedną jego pozycję, ale ta jedna konkretna książka została napisana w bardzo specyficzny sposób. Za razem lekka i pełna emocji. Opowiadająca o trudnych rzeczach w bardzo prosty, a jednocześnie kolorowy sposób. Z licznymi opisami, które jednak nie nużyły. Po prostu pozycja idealna dla kogoś, kto lubi gdy lektura idzie mu jak z płatka, jednocześnie będąc wyjątkowo zajmującą.

Na początku wspomniałam również o tym, że pierwsze wrażenie jest wyjątkowo ponure. Takie przygnębiające, lecz na pewno nie odpychające. I wiecie co? Im dalej w las, tym lepiej.

W miarę rozwoju akcji towarzyszyliśmy Carverowi w jego żałobie. Zostały tutaj pokazane rożne jej stadia i muszę powiedzieć, że wyszło to całkiem całkiem, a niestety dane mi było się już przekonać o tym, jak ciężko jest się pogodzić ze stratą bliskiej osoby i jak ciężko jest pozbyć się towarzyszącego temu bólu. To nie jest tak hop-siup i ból nie znika od tak. W takich chwilach potrzebne jest nam przede wszystkim wsparcie, a czasem także i wizyta u specjalisty, jak to było w wypadku Carvera. Do czego zmierzam? Otóż niesamowicie spodobał mi się sposób, w jaki zostało to wszystko przedstawione. Co dokładnie? No choćby to, jak autor pokazał, że czasami dobrze jest przyznać się do tego, że potrzebujemy pomocy, że to nie wstyd o nią poprosić. To, jak wsparcie innych ludzi jest dla nas ważne. I jak ich przyjaźń może pomóc nam w dojściu do siebie. Jak ważne są te relacje. I jak miłość może skomplikować te sprawy. Dla mnie ta przyjaźń, była też jednym z ciekawszych wątków, bo została tak fajnie opisana, że aż miło się to czytało. I była dobrą odmianą po tym ponurym początku. No po prostu mądra książka, a o młodzieżówkach czasami bardzo ciężko jest coś takiego powiedzieć...


A Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ ZMIENI

Mimo dość ciężkiego początku całość okazała się nie być aż tak depresyjna, jak to się zapowiadało. Autor pokazał nam powolną drogę do uzdrowienia po stracie bliskich osób, nie pomijając po drodze żadnych najwyraźniejszych punktów. Mieliśmy tutaj walkę z depresją, atakami paniki i poczuciem winy, a przede wszystkim walkę z samym sobą, by nie poddać się w drodze. Dostaliśmy wątek pięknej przyjaźni i miłości pomiędzy rodziną. Wątek wsparcia i nienawiści. Wątek konfliktu z prawem, odrzucenia przez otoczenie... Po prostu wszystko, co pojawia się w życiu młodego człowieka. Wszystko, co jest ważne.

Akcja nie leciała na łeb na szyję, a mimo to książkę czytało się bardzo szybko. Język jakim została napisana powieść był bardzo lekki a jednocześnie niebanalny. Ogólnie mogłabym powiedzieć, że książka sprawiła bardzo ciepłe wrażenie, zwłaszcza ta końcówka, która była doskonałym dopełnieniem dla początku i wprost ogrzewała serducho. No po prostu świetne wyważenie i tu już chyba nie można nic więcej dodać.

Może i recenzja nie bombarduje optymizmem, ale z całą pewnością mogę powiedzieć, że była to jedna z lepszych młodzieżówek, jakie czytałam i jeśli tylko nadarzy się okazja, z wielką chęcią sięgnę po kolejne książki tego autora.

Komu polecam? Każdemu. Jeśli lubisz młodzieżówki, to jest to pozycja właśnie dla Ciebie! Szukasz powiewu świeżości, czegoś nowego, niespotykanego? To właśnie ta książka! Bez obaw. Nie natkniesz się tutaj na schematy, główny bohater Cię nie zirytuje, ani też nie znajdziesz dziwnych nieścisłości. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik i lektura tej książki może być tylko i wyłącznie przyjemnością, która chwyci Cię za serce. Nie wahaj się, tylko leć do księgarni, bo naprawdę warto! <3


Tytuł:
Goodbye days
Autor: Jeff Zentner
Tytuł oryginalny: Goodbye days
Wydawnictwo: Jaguar
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Ilość stron: ok 434
Moja ocena: 8/10
ISBN: ...
Za możliwość przeczytania książki ślicznie dziękuję wydawnictwu Jaguar <3
http://wydawnictwo-jaguar.pl/


Wiecie co... rok szkolny dopiero się zaczął, a ja już padam na twarz :)
Z tego właśnie powodu dzisiejsza recenzja jest nieco spóźniona (planowałam dodać ją w zeszłym tygodniu) i być może nieco chaotyczna. Naprawdę próbowałam napisać dobry tekst, no ale no... wracam do domu dopiero po 16:00, nie raz 17:00, po ponad półgodzinnej jeździe busem i moje szare komórki nie pracują jak należy... niestety :/
Tak więc nie bijcie jeśli wieje tutaj jakimś niezidentyfikowanym czymś ;)
Do następnego!
Buziaki, Kinga ;*

16 komentarzy :

  1. Na tę książkę mam chrapkę. Bardzo mnie nią zainteresowałaś i mam nadzieje, że jak najszybciej przeczytam.

    https://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :D W takim razie życzę, by ci się spodobała <3

      Usuń
  2. Narobiłaś mi ochoty na tę książkę i teraz muszę ją jak najszybciej dorwać :)

    Pozdrawiam cieplutko!

    czytelniczkaa97.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym poczuć te emocje, i przygnębienie i radość. Młodzieżówki to coś, co uwielbiam, choć do młodzieży niestety już mi daleko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A podobno na niektóre książki nigdy nie jest się za starym :P Liczy się wiek wewnętrzny! :D

      Usuń
  4. Zainteresowałam się tą książką kiedy tylko ujrzałam ją w zapowiedziach, a teraz z każdą przeczytaną recenzją utwierdzam się w tym, że jest ona czymś idealnie dla mnie. Uwielbiam młodzieżówki, które niosą ze sobą jakieś wartości, poza tym lubię też powieści nieco przygnębiające, ale jednocześnie dające nadzieję. A tak z innej beczki, to ostatnio przeczytałam Płytkie groby, których recenzję wcześniej u Ciebie czytałam, i zgadzam się całkowicie - ta książka jest wspaniała! :)

    Pozdrowienia i buziaki!
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooo, w takim razie czekam na recenzję "Płytkich grobów" (Tak, to pierwsze, co w ogóle zobaczyłam w twoim kometarzu :P) i cieszę się, że po nią sięgnęłaś. No i przede wszystkim, że ci się spodobała <33

      A jeśli zdecydujesz się przeczytać "Goodbye Days", życzę miłej lektur ;)

      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. Wydaje mi się, że to dobra książka, szczególnie że zbiera naprawdę świetne recenzje, a już na pewno warta przeczytania dla młodego czytelnika. Żałoba to nie jest częsty temat w pozycjach młodzieżowych, wydaje mi się, że jest w tym coś ulotnie magicznego, mimo smutku, jaki książka w sobie niesie.

    Będę musiała po nią sięgnąć, choć obawiam się bardzo emocjonalnej reakcji.

    Pozdrawiam serdecznie!
    Cass z Cozy Universe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma czego się obawiać, książki wywołujące wielkie emocje są najlepsze ;)
      Jeśli sięgniesz, życzę miłej lektury <3
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  6. Ciekawiła mnie na początku ta książka, jednak teraz jakoś nie koniecznie mnie do niej ciągnie. Może ze względu na temat śmierci, który mam wrażenie w ostatnim czasie, pojawia się wszędzie. Nie wykluczam jednak przeczytania w przyszłości.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, nie zawsze na wszystko mamy ochotę ;) Ja z kolei właśnie odnoszę wrażenie, że ten temat nieco przycichł, ale to chyba tylko dlatego, że ostatnio siedziałam w fantastyce, a tam... no cóż, porusza się nieco inne problemy niż w młodzieżówkach :P
      Jednak jeśli zdecydujesz się sięgnąć, to życzę miłej lektury <3
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  7. świetna książka, też czytałam

    OdpowiedzUsuń
  8. Z chęcią ją przeczytam. Po Twojej recenzji stwierdzam, że warto.
    Serdecznie pozdrawiam.
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałeś/aś mój post zostaw po sobie jakiś ślad :)
Z chęcią poznam wasze opinie na dany temat.
Nie musisz spamować linkami, odwiedzam każdego, kto zaciekawi mnie komentarzem lub po prostu stałych czytelników :)

SZABLON WYKONANY PRZEZ RONNIE