Cześć Wam! Kolejny miesiąc minął i czas przygotować kolejne podsumowanie (o zgrozo jak ten czas leci :O). Ten miesiąc był słaby i grudzień też się jakoś super nie zapowiada, więc mam nadzieję, że jakoś to zleci. Chociaż nie, wróć. Lepiej, żeby tak szybko nie leciało...
Ten miesiąc był dla mnie szczególnie zabiegany, zwłaszcza jego końcówka, ale o tym dlaczego - wspomnę na samym końcu. Teraz przejdźmy do książek przeczytanych:
1. „Sztylet Rodowy" - Aleksandra Ruda. Tą książkę miałam okazję przeczytać i zrecenzować, aż dwa tygodnie przed premierą, za sprawą Targów Książki w Krakowie. I co? Jestem totalnie zakochana i zachwycona. Już nie mogę doczekać się kolejnego tomu. Mam tylko nadzieję, że będzie nieco grubszy, bo te 300coś stron to zdecydowanie za mało na tak dobrą książkę.

2. „Moje serce i inne czarne dziury" - Jasmine Warga. Nie będę wiele tuta mówić - książka mi się spodobała i cieszę się, że udało mi się po nią sięgnąć, a jeśli ktoś chce wiedzieć więcej, zapraszam do recenzji, do której można się przenieść klikając jej tytuł.
3. „Beware of Bad Boy"- April Brookshire. Była to moja pierwsza książka w języku angielskim. Co mogę powiedzieć? Mimo iż nie wymagałam od niej niczego ze względu na tytuł i opis... i tak się zawiodłam. Główna bohaterka... wróć! Głowni bohaterzy byli płytcy i płascy jak kartka papieru, a styl autorki powiewał wattpadem... Jeśli ktoś chce wiedzieć więcej, po raz kolejny odsyłam go do recenzji.

4. „Kamienie na szaniec" - Aleksander Kamiński. Była to lektura szkolna, którą i tak planowałam kiedyś tam przeczytać, więc w sumie wyszło ok. Co mogę powiedzieć? Moja nauczyciekla twierdzi, że jest to jedna z najbardziej lubianych lektur przez gimnazjalistów. Cóż, może i kanon nie powala, jednak muszę się z nią nie zgodzić. Owszem, przeczytałam ją w całości, a na koniec nawet łza się w oku zakręciła, polubiłam postaci, ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że czegoś mi brak. W każdym razie mam zamiar przeczytać ją ponownie, za kilka lat, zobaczymy jak wtedy mi się spodoba.
Do tego zaczęłam czytać:
„Król króków" - Maggie Stiefvater. Za mną większa część książki i powiem tak... przerywam jej lekturę tak często iż obawiam się, że będę musiała zaczynać od początku... Jakoś mi to nie idzie pomimo faktu iż książka jest naprawdę ciekawa.
Jak widać - wynik nie jest zadowalający, jednak po lekturze "Kamieni na szaniec" dostałam tak wielkiego czytelniczego zastoju, że ciężko jest mi brać się za cokolwiek. I nie - nie jest to kac książkowy. Po prostu chyba potrzebuję zrobić sobie przerwę.
Nic. Zero. Null. Postanowiłam nie kupować nic do końca roku, więc zobaczymy jak wyjdzie to w praktyce...
Zaczęłam oglądać „Lucifera", i powiem tak: wow. Naprawdę nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo polubiłam jakiegoś bohatera nie-książkowego. Jak na razie obejrzałam tylko kilka pierwszych odcinków pierwszego sezonu, ale w tym miesiącu postaram się to nadrobić ;)
Filmy.. a bo ja wiem? Nie jestem do końca pewna, jednak obejrzałam pierwszą część Hobbita i kawałek drugiej. Nie jestem typem osoby, która jakoś specjalnie lubi oglądać telewizję, więc u mnie zawsze z tym jest słabo.
W tym miesiącu również nie byłam w kinie, głównie za sprawą tego, że nie miałam na to czasu, a poza tym jakoś żaden z filmów nie zaciekawił mnie na tyle, bym nie mogła poczekać na to, aż pojawi się w telewizji, czy zdobędę go na płycie, więc cóż...
Ten miesiąc był dla mnie szczególnie zabiegany, zwłaszcza jego końcówka, ale o tym dlaczego - wspomnę na samym końcu. Teraz przejdźmy do książek przeczytanych:

1. „Sztylet Rodowy" - Aleksandra Ruda. Tą książkę miałam okazję przeczytać i zrecenzować, aż dwa tygodnie przed premierą, za sprawą Targów Książki w Krakowie. I co? Jestem totalnie zakochana i zachwycona. Już nie mogę doczekać się kolejnego tomu. Mam tylko nadzieję, że będzie nieco grubszy, bo te 300coś stron to zdecydowanie za mało na tak dobrą książkę.

2. „Moje serce i inne czarne dziury" - Jasmine Warga. Nie będę wiele tuta mówić - książka mi się spodobała i cieszę się, że udało mi się po nią sięgnąć, a jeśli ktoś chce wiedzieć więcej, zapraszam do recenzji, do której można się przenieść klikając jej tytuł.

3. „Beware of Bad Boy"- April Brookshire. Była to moja pierwsza książka w języku angielskim. Co mogę powiedzieć? Mimo iż nie wymagałam od niej niczego ze względu na tytuł i opis... i tak się zawiodłam. Główna bohaterka... wróć! Głowni bohaterzy byli płytcy i płascy jak kartka papieru, a styl autorki powiewał wattpadem... Jeśli ktoś chce wiedzieć więcej, po raz kolejny odsyłam go do recenzji.

4. „Kamienie na szaniec" - Aleksander Kamiński. Była to lektura szkolna, którą i tak planowałam kiedyś tam przeczytać, więc w sumie wyszło ok. Co mogę powiedzieć? Moja nauczyciekla twierdzi, że jest to jedna z najbardziej lubianych lektur przez gimnazjalistów. Cóż, może i kanon nie powala, jednak muszę się z nią nie zgodzić. Owszem, przeczytałam ją w całości, a na koniec nawet łza się w oku zakręciła, polubiłam postaci, ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że czegoś mi brak. W każdym razie mam zamiar przeczytać ją ponownie, za kilka lat, zobaczymy jak wtedy mi się spodoba.
Do tego zaczęłam czytać:
„Król króków" - Maggie Stiefvater. Za mną większa część książki i powiem tak... przerywam jej lekturę tak często iż obawiam się, że będę musiała zaczynać od początku... Jakoś mi to nie idzie pomimo faktu iż książka jest naprawdę ciekawa.
Jak widać - wynik nie jest zadowalający, jednak po lekturze "Kamieni na szaniec" dostałam tak wielkiego czytelniczego zastoju, że ciężko jest mi brać się za cokolwiek. I nie - nie jest to kac książkowy. Po prostu chyba potrzebuję zrobić sobie przerwę.
Książki i gadżety, które zdobyłam w tym miesiącu:
Nic. Zero. Null. Postanowiłam nie kupować nic do końca roku, więc zobaczymy jak wyjdzie to w praktyce...
Seriale / filmy / kino:
Zaczęłam oglądać „Lucifera", i powiem tak: wow. Naprawdę nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo polubiłam jakiegoś bohatera nie-książkowego. Jak na razie obejrzałam tylko kilka pierwszych odcinków pierwszego sezonu, ale w tym miesiącu postaram się to nadrobić ;)
Filmy.. a bo ja wiem? Nie jestem do końca pewna, jednak obejrzałam pierwszą część Hobbita i kawałek drugiej. Nie jestem typem osoby, która jakoś specjalnie lubi oglądać telewizję, więc u mnie zawsze z tym jest słabo.
W tym miesiącu również nie byłam w kinie, głównie za sprawą tego, że nie miałam na to czasu, a poza tym jakoś żaden z filmów nie zaciekawił mnie na tyle, bym nie mogła poczekać na to, aż pojawi się w telewizji, czy zdobędę go na płycie, więc cóż...
Statystyki:
Wyświetlenia:
Było: 16 706 Jest: 18 745 W sumie przybyło: 2 039
Obserwatorzy:
Było: 218 Jest: 239 W sumie przybyło: 21
Opublikowane posty:
Było: 79 Jest: 88 W sumie przybyło: 9
Opublikowane recenzje:
Najpopularniejsza recenzja:
Inne posty:
Najpopularniejszy post:
„Trzeciego tomu nie będzie" czyli moich słów kilka o tym...
Tak więc teraz czas na wyjaśnienie, co miałam na myśli pisząc, że ten miesiąc był zabiegany. Otóż, jak zapewne wiecie, wydawnictwo Feeria Young zapowiedziało, że nie wyda ostatniego tomu trylogii "Niezwyciężona" od Marie Rutkoski. Narodził się pewien pomysł i to on zaprzątał ostatni tydzień listopada. Więcej o tym możecie przeczytać klikając w wyżej wymieniony post. Co z resztą miesiąca? Szkoła. Szkoła. Szkoła. I jeszcze raz szkoła. Znowu się rozchorowałam i ominęło mnie tak dużo rzeczy, że nadrabiam je do tej pory, więc cóż, sami widzicie...
Piosenki, które w październiku towarzyszyły mi najczęściej:
O zgrozo. Nie miałam czasu nawet na muzykę, więc żadnej z piosenek nie słuchałam jakoś często. Za to mogę wkleić tutaj kilka kawałków, które wpadły mi w ucho.
Nie lubię tego typu muzyki, a ta piosenka jednak mi się spodobała, co jest nieco zadziwiające. Myślę, że to wina pewnego fanfiction, w którym pojawił się jej tytuł i cóż... przepadłam :D Nie wiem o czym ona jest, nie wsłuchiwałam się w jej tekst, co jest dziwne, bo zawsze to robię... po prostu fajnie brzmi ;)
Kolejny powrót do Three Days Grace i po raz kolejny jestem zachwycona.
Nie jestem pewna, czy mogę to nazwać typową piosenką... Nie mniej jednak kolejny utwór spotkany w odmętach fanfiction... Ma w sobie coś takiego, co sprawia, że mogłabym jej słuchać godzinami. I nie - nie oglądałam TW. Nie - nie zamierzam.
I ostatni utwór, który mnie zachwycił. Wynika to z pokazu, który ostatnio został urządzony w mojej szkole. Tak bardzo mi się spodobała, że musiałam ją znaleźć.
I to tyle na dzisiaj. A jak minął Wasz listopad? Dajcie znać ;)
O zgrozo. Nie miałam czasu nawet na muzykę, więc żadnej z piosenek nie słuchałam jakoś często. Za to mogę wkleić tutaj kilka kawałków, które wpadły mi w ucho.
I to tyle na dzisiaj. A jak minął Wasz listopad? Dajcie znać ;)